niedziela, 16 sierpnia 2015

Wszystko w jednym miejscu

Nasz blog od początku był multitematyczny. Zawsze pojawiały się na nim tematy z różnych dziedzin życia. Oczywiście psy i psie zaprzęgi były i są wiodącym wątkiem, ale przecież życie to nie tylko one. Jest jeszcze wiele innych nurtujących nas spraw i problemów.
Stąd ten miszmasz tematów, które spotykacie zaglądając na tę stronę. Jednego dnia piszemy o kolejnym treningowym dniu, innego o jakimś wydarzeniu przykuwającym naszą uwagę, jeszcze kiedy indziej pojawia się recenzja książki, czy sprzętu.
Interesujemy się wieloma sprawami i to znajduje odzwierciedlenie na tym blogu.

Owszem, próbowaliśmy kiedyś trzymać się ściślej tematów psich i około zaprzęgowych, ale nigdy w praktyce nam to nie wychodziło. Jak pisać tylko o psich zaprzęgach, kiedy przez kilka lat żyje się z końmi? Jak trzymać się jedynie psów, kiedy zamieszkały z nami uratowane koty, gęś?
Jak wreszcie spokojnie opisywać nasze życie z psami, kiedy wokół jest tyle dramatów i zwierzęcego nieszczęścia? Ludzkiego nieszczęścia też niestety nie brakuje. Dlatego nie da się w naszym wykonaniu trzymać jednego tematu. Nawet nie będziemy już próbowali.

Trzy lata pracy z końmi otworzyły nam dostęp do świata, którego istnienia mogliśmy się jedynie wcześniej domyślać. Do świata wspaniałych zwierząt i nie dorastających im nawet do pęcin ludzi. Wielu spośród właścicieli koni to ich wyzyskiwacze, którzy po całkowitym wyeksploatowaniu konia na koniec wyślą go jeszcze makabrycznym transportem śmierci do Włoch, czy Francji.
Najlepszym na to przykładem są przeklęci fiakrzy z trasy do Morskiego Oka, którzy na tym blogu pojawiali się kilkukrotnie. Zaczęliśmy ten temat opisywać parę lat temu. Wiele osób o tym mówiło, pisało, organizowało różne akcje protestacyjne. I nic. Prymityw fiakr jest nie do ruszenia. W Zakopanem panuje sitwa, która nie pozwala zakończyć haniebnego procederu zwanego transportem konnym do Morskiego Oka.
Nie sposób takich tematów nie poruszać, kiedy jest się wrażliwym na los zwierząt człowiekiem.

Koński los w wielu miejscach, gdzie konie pracują rekreacyjnie jest naprawdę nie do pozazdroszczenia. Widzieliśmy to z bardzo bliska pracując trzy lata z końmi. To co robiła ich właścicielka to był horror, z którym walczyliśmy każdego dnia. Zresztą ta sprawa wciąż się jeszcze toczy w sądzie.

Od piętnastu lat siedzimy w psich zaprzęgach. Tutaj też nie brakuje rzeczy, które nas irytują. Delikatnie ujmując sprawę. Mamy sporo adoptowanych psów. O każdym z nich moglibyśmy opowiedzieć osobną historię. Osobną, ale ze wspólnym mianownikiem z pozostałymi. Zawsze nim jest ludzka podłość, bezmyślność i brak uczuć. Sport z psami często jest fanaberią człowieka, często jest pokazem przerostu jego ambicji nad możliwościami i jego i jego psów. W psich zaprzęgach spotykamy całe spektrum zła. Od dopingu, poprzez przedmiotowe traktowanie psów, aż po "likwidację" starych, czy zbyt wolno biegających psów.
Wielu maszerów nie ma pojęcia o treningu sportowym. Nie rozumie wagi odpowiednio dobranych metod pracy dla zdrowia i kondycji psów. A do tego kompletnie ci ludzie nie są zainteresowani zdobyciem takiej wiedzy. Nie czytają książek, nie czytają artykułów. Kompletnie ich to nie obchodzi. Łatwiej jest ślepo kopiować metody treningowe innych zawodników oraz szukać psów, które pobiegną dzięki wrodzonym zdolnościom, niż ciężko pracować z psami które się posiada. W ten sposób mnoży się jedynie problem bezdomnych zwierząt.

Wokół tego co robimy jest całe mnóstwo obrzydliwej patologii. Wolelibyśmy o niej nie wiedzieć, nie przeżywać tych wszystkich spraw. Skoro jednak siedzimy w psim sporcie po same uszy i jesteśmy wrażliwymi ludźmi, to nie możemy przechodzić obok różnych świństw spokojnie. Nie da rady!
O skali tych zjawisk napiszemy niebawem, bo jest to temat, który mushingowi robi czarny PR. Wiele osób o tym mówi, ale ważnych kwestii nie porusza się publicznie. A jeśli już się to uczyni, to spotkać się można jedynie z totalnym atakiem części środowiska zaprzęgowego. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze podejmując temat dopingu na Facebooku wykrytego u jednego z zawodników. Obrzucono nas błotem w sposób tak ordynarny, że aż nie do uwierzenia.
Wrócimy do tego tematu. Choćby właśnie ze względu na formę ataku na nas, która przekonała nas, że zjawisko dopingu może być znacznie szersze niż nam się wydawało.
Chodzimy na spotkania ze sponsorami, dziennikarzami, sporo rozmawiamy z ludźmi, którzy przyglądają się psim zaprzęgom z boku. I słyszymy od nich o fatalnym traktowaniu psów w tym sporcie. To nie ułatwia nam rozmów, ani zdobywania środków na naszą działalność. A będzie jeszcze trudniej jeśli zaczną wychodzić na jaw inne sprawy. Dlatego musimy o tym pisać i mówić. Trzeba przeciąć ten wrzód i oczyścić środowisko ze złych ludzi. Inaczej mushing w naszym kraju nie ma żadnej przyszłości. Jeśli będziemy milczeć to prawdziwi miłośnicy zwierząt zaczną traktować maszerów jak fiakrów z Zakopanego, czy myśliwych. Wtedy nikt już z nas nie dostanie patronatu, nie znajdzie sponsorów, nie zorganizuje nawet imprezy z psimi zaprzęgami.

Jak sami widzicie nie sposób jest pisać tylko i wyłącznie o psich zaprzęgach. A już na pewno nie da się tego czynić nie zwracając uwagi na jego "szarą strefę".
Dlatego ten blog już taki zostanie. Będziemy nadal poruszać na nim rozmaite ważne mniej lub bardziej sprawy. A czytelnicy jeśli nie chcą czytać wszystkiego to zawsze przecież mogą wyszukiwać na nim tylko tych treści, które ich interesują.
Pozdrawiamy i zapraszamy na łamy bloga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...