środa, 30 września 2015

Wrzesień


Pierwszy treningowy miesiąc za nami. Takie otwarcie sezonu i wejście w niego na poważnie.
Plan zakładał rozbieganie zespołu po letnim lenistwie. I to się udało. Pogoda dosyć nam w tym sprzyjała, choć tygodniowy powrót upałów w drugim tygodniu miesiąca pozbawił nas szans na uzyskanie rekordowego przebiegu we wrześniu. Rekord wynosi od 2013 roku 350 kilometrów. Tym razem zespół pokonał jedynie 211 km. Zabrakło dużo, ale nie ma to specjalnego znaczenia w perspektywie następnych miesięcy.
Kiedy robi się ciepło, to nie da rady, za żadne skarby, podkręcić treningu bez narażenia zdrowia zwierzaków. A to, jak wiadomo, u nas nie przejdzie.

Pierwszy miesiąc pokazał, że dziadki są wciąż w formie. 11 letnie Szejen i Juma, 10 letnie Zuza, Tanda, Klein, Pips i DeDee, to wciąż mocne psiaki, którym bardzo się chce biegać.
Mocne! Dobre sobie! Zuza tak jak rok temu jest liderem nr 1. Po niej kompletnie nie widać upływu czasu. Zresztą inne tak samo. Pips wciąż wheel dog, bez którego trudno wyobrazić sobie ten zaprzęg. Tanda także znowu jest w głównym zespole.

Klein przez astmę uczestniczy tylko w treningach, ponieważ leki, które pozwalają mu normalnie żyć są na liście środków dopingujących, co eliminuje go z możliwości startu w zawodach.
Juma jest po wyleczeniu nowotworu, więc biega tylko rekreacyjnie. Wreszcie wróciła do pełni i sił i rwie się do biegania niesamowicie. DeDee też trochę choruje, więc to już nie bieganie wyczynowe, ale takie jak w przypadku Jumy. Choć DeDee to wielki mistrz i sportowiec, którego nigdy nie należy skreślać. Rok temu też miał podobne problemy, po czym wrócił do biegania i to jak. Na wyprawie Laponia 2015 biegł znakomicie.

Problemem jest z Szejen. 11 lat, a biega równo z dwu i trzy latkami. Jej wiek zdradza tylko siwa mordka. Pracuje bardzo mocno, wytrzymuje każde tempo i każdy dystans. W 2014 nie pojechała na Finnmarkslopet, bo wydawało się, że lepiej posłać tam Vilego, trzylatka, który sprawiał wrażenie bycia w ogromnej formie. 10 letnia Szejen została w domu. To był największy błąd jaki popełniliśmy w naszej karierze zaprzęgowej.
Teraz zaczął się kolejny sezon i Szejen znowu jest w wyśmienitej formie. Według tego jak biega powinna być w głównym teamie i brana pod uwagę w składzie zaprzęgu na wyścigi. Tylko ten wiek!
Zobaczymy. W paździeniku wchodzimy na wyższe obroty treningowe. Wydłużymy dystans pojedynczych treningów i zawalczymy o rekordowy dystans października. Do pokonania 520 kilometrów. W takim treningu zawsze wychodzi kto jest naprawdę mocny. W każdym razie nie skreślamy Szejenki.

Na drugim biegunie są psy młode. Tutaj nr 1 to Henia, która już regularnie prowadzi zaprzęg z Zuzą. Rośnie nam jej następca w osobie Heni. Ma dopiero 3 lata, a już jest rozważna i mądra. I do tego piekielnie mocna.
Za nią w zaprzęgu, w drugiej parze, biega Bria. Suczka nieduża, ale zdolna do każdych wyczynów. Być może w przyszłości razem z Henią będzie prowadzić ten zaprzęg. Bria ma 5 lat.
Sofi i Arina, obie ośmiolatki. To też jeszcze młodzież. Arina to mocarz absolutny, a Sofi jest psem o tak ogromnej wytrzymałości, że nie sposób tego nawet opisać. To ona, niemal bez treningu, przebiegła 350 km na wyprawie w marcu. Uczyniła to z takim luzem, że nam po prostu opadły szczęki, ręce i wszystko co tylko opaść może. To było w marcu, a tymczasem w listopadzie Sofi ledwo uszła z życiem po bardzo ciężkiej chorobie. Dlatego nie mogła trenować. Zaczęła dopiero w lutym, na krótko przed wyjazdem. A na wyprawie okazała się jej wielką gwiazdą.

No i najmłodsze z naszych psów. Ixi i Xanto. Źródło bólu głowy, rąk i nóg. Powód złego snu i nieustających rozmyślań, co z nich wyrośnie. 10 października obaj skończą 2 lata. Fajne, sympatyczne psiaki, które w zaprzęgu totalnie świrują. Biegną z całych sił, nie potrafią się zatrzymać i chwilę pooddychać spokojnie. Rozwalają cały zaprzęg swoim zachowaniem. Potem brakuje im sił. Normalnie własnie tak jest z młodymi psami na początku ich biegania. Ale oni zaczęli biegać już rok temu. Powinni się już choć trochę uspokoić. Z treningu na trening powinni się uczyć spokoju. Nic z tego. Jest właściwie coraz gorzej. A są takie młode psy bardzo nam potrzebne w tym zespole.
Ręce opadają i trudno jest z nimi pracować, ale próbujemy. Ne poddamy się łatwo i będziemy próbowali z tych wariatów zrobić porządne psy długodystansowe. Mamy nadzieję, że się uda.

sobota, 26 września 2015

Stary, ale jary!



    Dante, po prawej, dwa dni po swoich 11 urodzinach w trakcie przygotowań do wyprawy Laponia 2015.

Dom Psiego Seniora to nie tylko faktyczne miejsce, w którym żyją psi emeryci, ale także, co bardzo istotne, idea. Dom ma emanować przykładem, dawać dowód, że można, że starsze psy zasługują na miłość i opiekę. Ma pokazywać, że trzeba starym psom w Polsce pomóc.
Wiele polskich schronisk wydaje do adopcji bardzo dużo psów. Jakich? Wiadomo, młodych, pięknych i zdrowych. Staruszkami mało kto się interesuje.  A dlaczego mają stare psiaki swe ostatnie dni spędzać w schroniskach?
Zasługują na adopcję tak samo jak wszystkie inne. Trzeba tylko choć trochę zmienić ludzkie myślenie. Uwrażliwić ludzi. Pokazać im, że piękne nie jest tylko to co młode i ładne na pierwszy rzut oka. Wiele osób to rozumie, ale i tak jest tutaj mnóstwo pracy do wykonania.

Jak to zrobić, żeby ruszyć ludzkie sumienia? Wymyśliliśmy, że pokażemy nasze psy w trakcie ich kariery zaprzęgowej. Zobaczycie jak się starzeją, jak tracą siły i jak odchodzą na emeryturę. To te same psy. Jeszcze niedawno wielcy sportowcy, a teraz emeryci. Ale to wciąż ci sami wielcy sportowcy, wspaniali przyjaciele. Tacy sami dzisiaj jak i kilka lat temu. Może dzisiaj wolniej biegają niż kiedyś. Skoro opiekowaliśmy się nimi przez ileś tam lat, to czemu mamy tego nie robić kiedy się zestarzeją?

Każdy pies ma swoją historię. I taki sportowy pies i taki rodzinny, który przez całe swoje życie był po prostu przyjacielem. Każdemu z nich tak samo należy się opieka. Adoptujemy różne psy, to nie bójmy się adoptować psiego dziadka. On też potrzebuje miłości.

Żeby tę ideę propagować, to trzeba z nią wyjść do ludzi. My wychodzimy poprzez naszą działalność. Poprzez sport. Nasze dziadki długo ciągną swe przygody z psimi zaprzęgami. Długodystansowy trening służy, wbrew pozorom, temu znakomicie. Seniorzy chcą być aktywni i są aktywni. To wydłuża ich życie i podnosi poziom tego życia.
Ponadto wiele osób dzięki naszej działalności zaczyna zauważać problem.

Propagujemy aktywny, czy nawet sportowy tryb życia. On dotyczy zarówno ludzi jak i zwierząt. namawiamy do uprawiania rekreacyjnego sportu razem z psami. Wiele chorób zaczyna się od fotela przed telewizorem. Brak ruchu i fatalna dieta autentycznie zabija. Nadwaga i brak ruchu to początek tego umierania. Psy bez ruchu także chorują. Są stworzone do włóczenia się, więc leżenie na kanapie nie służy im tak samo jak nam. Dlatego powinniśmy się ruszać. Najlepiej wraz ze swoim psem. Wtedy starość przyjdzie znacznie później. I dla psa i dla człowieka.
My uprawiamy długodystansowy mushing, w naszych zaprzęgach biegają bez żadnych problemów nawet 11 letnie psy. O 10 latkach nawet nie wspomnimy tutaj, bo co to za wiek? Dziesięć lat?
Co jest tego przyczyną, że psiaki w tym wieku wciąż są w stanie doskonale biegać? Dante, czy Szejen przebiegły w marcu na wyprawie w Laponii 350 km bez najmniejszych problemów. Oboje mieli po 11 lat.
Tym powodem jest ruch. Bieganie. Odpowiedni, zrównoważony i przemyślany trening prowadzony przez ich całe życie. To on pozwala zachować dobre zdrowie i świetną kondycję.
Taki ruch propagujemy. No może nie w takim rozmiarze w jakim my go uprawiamy :) W końcu Wspomniani Dante i Szejen to zawodowi biegacze. Podobne jednak efekty można uzyskać trenując rekreacyjnie. Może nawet lepsze? Spróbujcie, to się przekonacie.

Własnie do tego przydaje się nasza sportowa działalność. Na własnym przykładzie pokazujemy, że ruch to zdrowie i długie, dobre życie. A innym pozostawiamy branie z nas przykładu.

środa, 23 września 2015

Dwa bałwanki



Przybyły do nas w wielkim worze z pluszakami i od razu rzuciły się nam w oczy. To znaczy najpierw z wora wychynął ten w zielonym berecie, nie berecie, bo był na samej górze.
Wyszedł na zewnątrz i się na nas gapi. Jakby chciał coś powiedzieć.

- Ale super bałwanek - powiedziała na jego widok Daria i wzięła go na ręce. Był bardzo miły w dotyku, biały i miękki. Z wora pchały się kolejne pluszaki, więc odłożyliśmy bałwanka na bok i zabraliśmy się za wyciąganie reszty. Przez nasze dłonie przechodziły różne misie, łosie, renifery i pieski.

- O jeszcze jeden bałwanek- zauważyłem teraz ja dla odmiany.

I faktycznie z worka wyciągnąłem drugiego bałwanka. Tym razem w różowym berecie, nieberecie, i z szalikiem takiego samego koloru.
- Są strasznie sympatyczne – rzuciła Daria zerkając na tego drugiego – Na pewno ktoś je wylicytuje.

Odłożyłem tego drugiego na bok i zająłem się innymi pluszakami.
Coś jednak kazało mi wrócić do bałwanków po kilku minutach. Daria siedziała z nimi na kanapie i nagle powiedziała:
- Musimy wystawić je razem.
- Też o tym pomyślałem – odparłem.


Na twarzach bałwanków ujrzeliśmy coś, co śmiało uznać można było za uśmiech. Wtedy zrozumieliśmy, że oni są parą.
Posadziliśmy ich obok komputera i zaczęliśmy zastanawiać się jak mogą mieć na imię. Żadne z nich nie umiało mówić, więc musieliśmy się domyślić. Padały różne propozycje z naszej strony. A to Marian i Hela, a to Stefan i Agatka. Bałwanki nic. Kamienne twarze, żadnej reakcji. Widać nie przypadły im nasze propozycje do gustu.
Siedzieliśmy i zastanawialiśmy się głośno. Raz po raz zerkając na włóczkową parę.
W pewnym momencie zauważyliśmy, że pochyliły się ku sobie, jakby coś tam do siebie szepcząc. Coś chciały nam ogłosić. Czekaliśmy na cokolwiek, może jakąś myśl, która w każdej chwili mogła się pojawić w naszych głowach, jakąś podpowiedź. Przecież nie mogliśmy oczekiwać, że włóczkowe bałwanki odezwą się ludzkim głosem.
I nagle nas oświeciło. Skoro my odkryliśmy, że bałwanki sa tak mocno ze sobą związane, to ten do którego one trafią niech sam odgadnie ich imiona. Zrozumieliśmy, że to była myśl, którą przekazały nam bałwanki.
Teraz znowu ich twarzyczki zrobiły się bardzo wesołe.

A jakby tego było mało, obiecały telepatycznie, że temu kto je wylicytuje opowiedzą całą swoją historię. Bardzo nam się ten pomysł spodobał.


Pluszaki pomagają psim seniorom


Jak wiecie tworzymy Dom Psiego Seniora. On już funkcjonuje, ale nadal tak naprawdę go tworzymy. Musimy odbudować kojce, które mocno oberwały w trakcie ostatniej przeprowadzki. To po pierwsze. Po drugie seniorzy potrzebują nowych bud. Te jesteśmy w stanie zrobić za 60 zł od sztuki. Takie są koszty materiałów. Wychodzą z tego fajne szczelne budy. Każda dla dwóch psów. Robimy je z płyty OSB, a pewnie damy radę też ze sklejki w tej samej cenie.
Mamy w Bydgoszczy dużą firmę produkującą sklejkę i jest tam możliwość kupienia jej po bardzo atrakcyjnej cenie. Jest to sklejka z jakimiś tam błędami, która nie może pójść do normalnej sprzedaży. Różnica w cenie między taką sklejką, a pełnowartościową jest ogromna. Normalnie arkusz 250 cm na 125 kosztuje przykładowo 250 zł, a po przecenie 50. To wychodzi nawet taniej od OSB. Jednak na taką sklejkę trzeba polować. Nie zawsze się na nią trafi. Ale bez wątpienia warto.


Jednym ze sposobów pozyskania pieniędzy na remonty i budowę bud jest sprzedaż pluszaków na prowadzonym przez Darię bazarku. Ostatnio otrzymaliśmy w prezencie cały worek różnych pluszaków od Ewy i Mirka prowadzących Psikotel, czyli hotel dla psów i kotów w Bydgoszczy. To nie pierwsze wsparcie jakiego udzielili naszym psim seniorom dobrzy ludzie z Psikotelu. Bardzo im dziękujemy za wszystko.
Przy okazji zareklamujemy też ich hotel. Jeśli szukacie pewnego i bezpiecznego miejsca dla swoich zwierzaków kiedy gdzieś musicie wyjechać, to polecamy Ewę i Mirka. Oni dbają o wszystkie zwierzaki jak o swoje. Siedzą na miejscu, pilnują wszystkiego, wychodzą na spacery z każdym psiakiem, a Ewa jest ponadto technikiem weterynaryjnym pracującym na co dzień w lecznicy, więc jak by co to Wasz zwierz otrzyma natychmiastowa pomoc.

Wracając do pluszaków to możecie je licytować na bazarku. Wszystkie pieniądze pochodzące z licytacji przeznaczamy na prowadzenie Domu Psiego Seniora. Zresztą wszystkie pieniądze, które zdobywamy, czy zarabiamy idą na ten cel.

Na bazarku możecie znaleźć prawdziwe perełki. Niektóre pluszaki są wyjątkowe i unikatowe. A wszystkie wyglądają tak jakby miały duszę. Nie ma co się dziwić, że dzieci je kochają. A i dorosłym się to zdarza :)

Zapraszamy na bazarek. Licytujcie pluszaki, żeby lepiej miały haszczaki :) 




wtorek, 22 września 2015

Jak wytrwać w związku?



W jaki sposób, w dzisiejszych porąbanych pod niemal każdym względem czasach wytrwać z jedną i tą samą osobą wiele lat? Jak nie mieć siebie dosyć? Mieć wciąż o czym ze sobą rozmawiać?
Jesteśmy ze sobą już niemal 17 lat i jak to się mówi "końca nie widać". Łączy nas miłość, syn, wspólne przeżycia i pasja. Może to ta ostatnia jest tym bardzo istotnym spoiwem? Miłość to oczywiste. Bez niej nie ma niczego, a przede wszystkim udanego związku. Ale wspólna pasja nadaje niezwykły smak życiu razem. Oczywiście bywa także źródłem konfliktów, kłótni, bo przecież miewamy odmienne punkty widzenia na różne sprawy. To jednak normalne.

Pasja to nie wszystko. Nas łączy również podobny światopogląd. Patrzymy na świat w niemal identyczny sposób. To samo jest dla nas ważne i to samo nas irytuje. Kiedy jesteśmy na coś źli to często wspólnie, bo oboje nas to tak samo denerwuje. Kiedy spotyka nas coś radosnego to cieszymy się wspólnie, bo cieszą nas podobne rzeczy. Oczywiście są też sprawy, na które patrzymy odmiennie, ale równoważą się one nam z całą resztą.
Może to jest warunkiem udanego długiego związku?

My potrafimy nadal ze sobą rozmawiać. Ciągle, a przebywamy przecież razem całą dobę wspólnie pracując, mamy do tych rozmów tematy. Rzadko kiedy panuje u nas cisza. No chyba, że akurat piszemy, albo czytamy. Choć i wtedy dzielimy się ze sobą swoimi przemyśleniami w trakcie tych czynności.
Nawet nie umiemy sobie wyobrazić, by kiedyś mogło się to zmienić.

Jak w każdym związku mamy tez trudniejsze momenty. Wrzeszczymy czasem na siebie, kłócimy się o jakieś duperele, wyolbrzymiamy problemy. Potrafimy jednak szybko się pogodzić i iść dalej razem. Przetrwaliśmy wiele trudnych momentów. Kryzysy finansowe, choroby Kacpra i psów, śmierć psów, różne niepowodzenia. Wszystko to cementowało nasz związek. Mamy tez oboje psychiczny bagaż z dzieciństwa zafundowany nam przez rodziców, który uwiera nas przez całe życie. Tym bardziej, że oboje mamy podobne doświadczenia. To się fachowo nazywa DDA. Kto miał z czymś takim do czynienia ten wie o czym mowa. Nie ułatwia to życia. Zdecydowanie nie. Nas jednak ta podobna przeszłość też mocniej ze sobą wiąże. Rozumiemy siebie dzięki temu, że oboje przeszliśmy przez podobne piekło.

W naszym przypadku wszystko co napisaliśmy powyżej zdaje egzamin, ale wcale tak nie musi być w innych związkach. Jedyną zatem receptą na udany długoletni związek jest trafienie na odpowiednią osobę. I to chyba tyle. W życiu wiele rzeczy zależy od przypadku, od łutu szczęścia, a nie od nas samych. Dlatego także w przypadku związków trzeba też liczyć na szczęście. Tym bardziej, że kiedy się w kimś zakochujemy to przecież nie myślimy w tym czasie racjonalnie i dopiero potem orientujemy się w kim tak naprawdę się zakochaliśmy. A wtedy albo idziemy razem dalej, albo się żegnamy. I to cała filozofia.


niedziela, 20 września 2015

7 powodów, dla których warto pojechać psim zaprzęgiem

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś/eś się nad przejażdżką psim zaprzęgiem i nie wiedziałaś/eś po co niby miałbyś/miałabyś to zrobić, to podajemy poniżej kilka mocnych powodów, aby na taką przejażdżkę się wybrać. Przeczytaj, pomyśl która z tych rzeczy jest dla Ciebie ważna i zamów u nas wycieczkę psim zaprzęgiem.



Powód 1. - spotkanie z najbardziej niesamowitymi psami pod słońcem. Psy zaprzęgowe są wyjątkowe. To zupełnie inne stworzenia od tych, które normalni ludzie mają w domu, czy jakie spotykamy na ulicy. Psy zaprzęgowe to pasjonaci, to sportowcy o takim stopniu motywacji do biegania, jaki mają najwięksi fanatycy biegania wśród ludzi. Dla psów zaprzęgowych trening to święto, to moment najbardziej wyczekiwany w ciągu całego dnia. Kiedy biegną, to oddają się tej czynności całym sobą. Zawsze chce im się biegać i zawsze przynosi im to nieprawdopodobną frajdę. Każdy powinien zobaczyć jak zachowują się zaprzęgowe psy tuż przed startem do biegu. A do tego są to cudowne, wspaniale przyjacielskie psiaki, pragnące kontaktu z człowiekiem. Najlepsi nasi przyjaciele.




Powód 2. - kontakt z naturą. To bardzo mocna strona naszych wycieczek. Kontakt jest absolutny. Wkraczamy w świat przyrody za pomocą zwierząt, które z naturą są tak blisko, jak my ludzie możemy tylko o tym pomarzyć. Zaprzęg wbiega w zapach lasu, w jego cudowne, nasączone eterycznymi olejkami powietrze, czujemy je na twarzy, na dłoniach. Wciągamy w siebie, w płuca. To powietrze wypełnia nas całkowicie.
Przemierzamy las, nie widząc samochodów, domów i ludzi. Łatwiej w nim spotkać jelenia, sarnę , czy dzika niż ludzi. Dzikie zwierzęta spotykamy często. Widzimy je, czasem słyszymy. Czasem musimy zatrzymać zaprzęg, żeby spokojnie przed nami przebiegły. Wiecie jak pachnie jeleń w wilgotny jesienny dzień?




Powód 3. - psi zaprzęg daje nam zupełnie inną perspektywę, inne spojrzenie na otaczający nas świat. Ten z psiego zaprzęgu wygląda naprawdę inaczej. Jest dużo prostszy, choć wymaga dużego skupienia. To skupienie natomiast daje nam okazję do oderwania się od codzienności i zapomnienia choć na chwilę, o problemach i zmartwieniach. To taki rodzaj terapii psim zaprzęgiem :)




Powód 4. - biorąc udział w takiej atrakcji rozwijasz też siebie, poznajesz coś zupełnie nowego, nieznanego Ci wcześniej. Doświadczasz intensywnych przeżyć, dowiadujesz się o rzeczach i sprawach, z których istnienia być może wcześniej nie zdawałaś/eś sobie sprawy. To bardzo prawdopodobne. Psie zaprzęgi nie są w naszym kraju często spotykane. Ponadto może taka przejażdżka zmotywuje Cię do rozpoczęcia aktywności fizycznej, albo jej zintensyfikowania, jeśli jesteś już osobą aktywną sportowo. Może dzięki jednemu kontaktowi z psim zaprzęgiem odczaruje się dla Ciebie las. Otworzy jako miejsce wspaniałych doznań, czy możliwych aktywności? To wszystko zależy od Ciebie. Będąc otwartym na świat można od tego świata bardzo dużo otrzymać. Nigdy też nie wiadomo do czego może nas zainspirować takie wydarzenie i w jaką stronę pchnąć nasze myśli. Warto to sprawdzić.




Powód 5. - nie masz pomysłu na prezent dla bliskiej Ci osoby? Zastanawiasz się co niebanalnego można by jej sprezentować? Sprawdź wycieczkę psim zaprzęgiem. Spróbuj jej sam/sama, a potem podaruj ją komuś ważnemu dla Ciebie. Wrogowi też możesz! Może przestanie być Twoim wrogiem po niej :) A tak poważnie to wycieczka zaprzęgiem to bardzo niebanalny pomysł na prezent dla każdego. Nieraz widzieliśmy szczęście w oczach obdarowanej osoby. Kilka lat realizowaliśmy wycieczki współpracując z firmą prezentową. Parę razy zakręciły nam się łzy w oczach, gdy tak jak w ostatnim sezonie, ośmioletnia dziewczynka wytuliwszy już wszystkie psy, z którymi jechała w zaprzęgu, powiedziała do nas - To były najlepsze chwile w moim życiu.
Trudno jest cokolwiek powiedzieć w takiej chwili. Zresztą co? Możemy jedynie takiego dzieciaka przytulić mocno. A słyszeliśmy już to przynajmniej kilka razy. Od dorosłych też.




Powód 6. - zrobisz przysługę psom, bo będą miały kolejny pretekst i okazję do biegania, które uwielbiają, i bez którego nie mogą żyć. Bieganie jest psiakom niezbędne dla ich zdrowia psychicznego i fizycznego. Każde nowe miejsce przez nie odkrywane dostarcza im mnóstwa nowych wrażeń i bodźców. Nam ludziom z resztą też :)

Powód 7. - spędzisz czas z nami :) ze wspaniałymi, ciekawymi, pięknymi, mądrymi, inspirującymi, pewnymi siebie, kreatywnymi, oczytanymi, etc., etc. ludźmi :) :) :)

Masz jeszcze wątpliwości, czy warto wybrać się na taką wycieczkę? To pisz info@syberiada-adventure.com


piątek, 18 września 2015

Znaleźć niszę?



Kiedyś usłyszeliśmy, że w biznesie warto znaleźć sobie niszę, w którą jeszcze nikt przed nami nie zajrzał. To miało gwarantować sukces.
Myśląc, całe lata temu, o tym w jaki sposób możemy zarabiać na naszej pasji, wpadliśmy na pomysł, który zrealizowaliśmy pod nazwą Syberiada Adventure. Wszystko w teorii spełniało idee innowacyjnego biznesu. Zaczęliśmy organizować wycieczki psimi zaprzęgami, których w takim wymiarze nie robił nikt przed nami, organizowaliśmy szkolenia maszerskie, też jako pierwsi, po których każdy uczestnik potrafił poprowadzić psi zaprzęg na dłuższym dystansie, a nie tylko na 100 metrach, jak robili inni.
Byliśmy też pierwszymi organizatorami komercyjnych wyjazdów do Laponii.
Wydawało się, że skoro znaleźliśmy niszę i znamy się świetnie na swojej robocie, a do tego mamy znakomite psy, to na sukces musimy jedynie spokojnie poczekać.
Planując co raz większy ruch klientów powiększaliśmy stado. Psów miało być tyle, żeby nie musiały codziennie pracować. Podzielone na dwie grupy zawsze miałyby dzień odpoczynku. Tak stworzyliśmy stado 35 psów, z którymi ciężko pracowaliśmy. Prowadzenie takiej firmy, to takie trochę niewolnictwo na własne życzenie. Brak wolnego, bycie pod prądem całą dobę. Każdy ma jakiś urlop, gdzieś tam może wyjechać, albo jak nie ma za co, to chociaż posiedzieć w domu i nic nie robić. Właściciel turystycznej firmy ze zwierzakami nie ma żadnego z tych luksusów. A jak się okazuje w praniu, pieniędzy też.
Po 12 latach prowadzenia tej działalności możemy zdecydowanie to potwierdzić. Bez wdawania się w szczegóły dlaczego tak jest, bo o tym marudziliśmy już nie raz w przeszłości.

Dlatego, zupełnie na poważnie, zastanawiamy się co z tym wszystkim zrobić. Nie trafiliśmy nigdy na sensownych partnerów w tym biznesie, nie dorobiliśmy się kasy ani majątku, a i perspektywy na to, że teraz, nagle się coś stanie i kondycja firmy zdecydowanie się poprawi, powiedzmy sobie szczerze są raczej marne.
Jedyne co jest pewne to to, że nie możemy porzucić psów. Takiej możliwości nie ma. Jesteśmy im winni opiekę i troskę do końca ich dni. To my to wszystko stworzyliśmy, my wpakowaliśmy psy w tę sytuację, pisząc mocno na skróty, bo wiele z naszych psów nie miało kiedyś żadnych lepszych perspektyw, więc to my musimy teraz znaleźć wyjście z tej sytuacji.
Dom Psiego Seniora jest jednym z takich wyjść. Stąd te wszystkie bazarki i prośby o wsparcie. Psów jest dużo, zarabiamy razem z nimi zbyt mało, dlatego idziemy po prośbie. Choć z bazarkiem jest trochę inaczej. W końcu ludzie kupują tam świetne, różne rzeczy, więc nie dają kasy za tzw nic. tak samo jest z kubkami i koszulkami, które sprzedajemy.

Drugim wyjściem jest sport. Poważny, bardzo ambitny projekt związany z długimi dystansami. Sukces w sporcie może pociągnąć do przodu Dom Psiego Seniora. Może też odmienić sytuację finansową naszego kennelu. Przecież gdzieś są jacyś sponsorzy, których jesteśmy w stanie zainteresować możliwościami jakie daje współpraca z nami. Trudno ich znaleźć w ogóle, a tym bardziej dopóki nie mamy namacalnego sukcesu w sporcie.
Dzięki sukcesom sportowym możemy też otworzyć sobie drzwi do wsparcia naszych działań przez samorządy i rozmaite dotacje z programów unijnych.
To wszystko stwarza możliwości, aby nasz kennel przetrwał trudne czasy, a może nawet wszedł wreszcie na poziom na jaki zasługuje. Trudno jednak jest działać i realizować tyle pomysłów, kiedy wciąż liczymy każdy grosz. To nas mocno ogranicza i zamiast myśleć kreatywnie wciąż roztrząsamy problemy finansowe. Dyskusje jaki płacimy dzisiaj rachunek, czy spłacamy dług to numer jeden naszych tematów. Inaczej jednak obecnie się nie da. Na szczęście idzie zima, więc rośnie szansa na zarobek. Książka czeka na zastrzyk gotówki, aby trafić wreszcie do druku. Druga książka szuka mecenasa, tak to sobie wymyśliliśmy po doświadczeniach z pierwszą. Kogoś kto pomorze dokończyć historię, której biegu nie zdołała przerwać śmierć Vilego. Druga książka musi kończyć się czymś dobry, musi pokazać, że ludzka, niezłomna wola i upór w dążeniu do celu, musi się w końcu człowiekowi opłacić. Dlatego tak ważny jest start w Finnmarkslopet w tym sezonie. Jego ukończenie będzie tym sukcesem, który wynagrodzi wszystkie trudy i ofiary.
Tak to widzimy.

czwartek, 17 września 2015

Globalne ocieplenie


Ciepła zima, upalne lato, a teraz powrót wysokich temperatur. Nie ma co, nasz klimat wyraźnie się ociepla. Tę tendencję obserwujemy od jakiegoś czasu. Nasza działalność jest od temperatur ogromnie zależna, więc tym bardziej zwracamy szczególną uwagę na pogodowe zjawiska.

Po dobrym treningowo zeszłym tygodniu, przyszło ocieplenie, które nas dosłownie uziemiło w kennelu. Sobota i niedziela były zaplanowanymi dniami odpoczynku, ale stał się nim cały ten tydzień. Jest zbyt ciepło, aby poważnie trenować. Znowu mamy więc przymusową przerwę. Może za kilka dni uda się złapać właściwy treningowy rytm, bez którego trudno myśleć o dobrej formie.
Czekamy zatem. Póki co jeszcze na spokojnie, ale jeśli w późniejszych miesiącach trzeba będzie stale zmieniać treningowe plany przez pogodę.... No dobra, nie kraczemy, będzie dobrze.

15 września Finnmarkslopet otworzył listy zawodników. Przy tej okazji weszło w życie kilka zmian, z których najistotniejsza jest ta dotycząca konieczności zakwalifikowania się do pięćsetki ukończeniem wcześniej wyścigu o dystansie minimum 150 km i posiadającego przynajmniej jeden punkt kontrolny. Czyli bez Gausdal Maratonu w styczniu się nie obejdzie. Do budżetu na ten sezon musimy doliczyć kolejne 7 tys. zł. Nie ułatwia to sprawy, niestety. Fakt, że start w takim wyścigu jak Gausdal jest najlepszym możliwym treningiem przed pięćsetką. Niestety ten trening jest dosyć drogi.
Na szczęście jest trochę czasu. Listy Finnmarkslopet otwarte będą do ostatniego dnia listopada. Będziemy robić wszystko, żeby zdążyć.

wtorek, 15 września 2015

Wioślarskie święto w Bydgoszczy


26 września o 13.45 po raz 24 rozpoczną się największe regaty wioślarskich ósemek w Polsce.
Ósemki to najbardziej widowiskowa konkurencja wioślarska. Osiem osób, kobiet lub mężczyzn  napędza wiosłami długą na około 18 metrów łódź. Łodzią steruje sternik siedzący w kokpicie umieszczonym na rufie albo na dziobie.

W Bydgoszczy wystartuje 36 ósemek na dystansach 2 km oraz 8,5 kilometra. Tradycyjnie w biegach głównych na 8,5 km zmierzą się ze sobą mistrz i wicemistrz Polski.

Tym razem do Bydgoszczy zawitają najlepsze ósemki z Polski, młodzieżowa reprezentacja Niemiec, ósemki z Litwy i reprezentacje niemieckich klubów Berliner Ruder Club i Viking Berlin. Będą także polskie ósemki akademickie i reprezentacja Bydgoszczy.
Jak zwykle w ostatnich latach w Bydgoszczy wystartują także ósemki brytyjskich uniwersytetów Oxford i Cambridge, dla których start tutaj będzie kolejną okazją do rywalizacji jaką te dwie ósemki toczą ze sobą tradycyjnie od 1829 roku! Co roku w kwietniu ścigają się na Tamizie, a obecny wynik to Oxford 79 zwycięstw, Cambridge 81. Od kilku lat regularnie ścigają się także podczas naszej, bydgoskiej Wielkiej Wioślarskiej, gdzie po ostatnim starcie w 2014 roku mają remis 4-4. Kto wygra w tym roku i wyjdzie na prowadzenie?
Wpadnijcie do Bydgoszczy 23 września i zobaczcie na własne oczy.

Program regat wraz z przydziałem przystani dla osad.

13.45 – Otwarcie regat – ósemka weteranów LOTTO-Bydgostia
1. nr 1 LOTTO-Bydgostia – przystań LOTTO-Bydgostia
13:50 – Wyścig ósemek akademickich o Puchar Prezesa Kujawsko-Pomorskiego Regionalnego Związku Towarzystw Wioślarskich (wyścig otwarty), dystans 2 km – Start w okolicy ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego; osady startują co 1 minutę, meta Rybi Rynek, pierwsza osada około 13:57
1. nr 2 Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy – przystań LOTTO-Bydgostia
2. nr 3 AZS Szczecin – przystań BTW
3. nr 4 Akademia Morska Szczecin – przystań BTW
4. nr 5 AGH Kraków – przystań BKW
5. nr 6 Uniwersytet Warszawski – przystań BKW
6. nr 7 Uniwersytet Warszawski – przystań BTW
14:00 – Wyścig ósemek juniorów o Puchar Prezesa Totalizatora Sportowego (wyścig otwarty), dystans 2 km – Start w okolicy ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego; osady startują co 1 minutę, meta Rybi Rynek, pierwsza osada około 14:08
1. nr 8 Litwa – przystań LOTTO-Bydgostia
2. nr 9 LOTTO-Bydgostia I – przystań LOTTO-Bydgostia
3. nr 10 BTW Bydgoszcz – przystań BTW
4. nr 11 LOTTO-Bydgostia II – przystań LOTTO-Bydgostia
5. nr 12 Zawisza Bydgoszcz – przystań BTW
14:12 – Wyścig ósemek seniorów o Puchar Prezesa Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich (wyścig otwarty), dystans 2 km – Start w okolicy ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego; osady startują co 1 minutę, meta Rybi Rynek, pierwsza osada około 14:20
1. nr 13 Młodzieżowa Reprezentacja Niemiec – przystań LOTTO-Bydgostia
2. nr 14 Litwa – przystań LOTTO-Bydgostia
3. nr 15 Berliner Ruder Club – przystań LOTTO-Bydgostia
4. nr 16 Reprezentacja Bydgoszczy – przystań BTW
5. nr 17 PTW Płock – przystań LOTTO-Bydgostia
6. nr 18 LOTTO-Bydgostia – przystań LOTTO-Bydgostia
7. nr 19 Wiking Berlin – przystań LOTTO-Bydgostia
8. nr 20 Posnania Poznań – przystań BKW
14:30 – Wyścig główny ósemek juniorów o nagrodę Totalizatora Sportowego – Memoriał Zbigniewa Urbanyi,
Start w Łęgnowie; dystans 8,5 km – Osady rywalizują ze startu wspólnego, meta Rybi Rynek około 15:05
1. LOTTO-Bydgostia (Mistrz Polski) – przystań LOTTO-Bydgostia
2. WTW Warszawa (Wicemistrz Polski) – przystań BKW
15:30 – Wyścig ósemek kobiet o Puchar Przewodniczącego Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego (wyścig otwarty), dystans 2 km – Start w okolicy ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego; osady startują co 1 minutę, meta Rybi Rynek, pierwsza osada około 15:40
1. nr 21 AZS AWF Kraków – przystań BKW
2. nr 22 LOTTO-Bydgostia – przystań LOTTO-Bydgostia
3. nr 23 Posnania Poznań – przystań BKW
4. nr 24 WTW Warszawa – przystań BKW
5. nr 25 AZS UMK Energa Toruń – przystań BTW
6. nr 26 Pegaz Wrocław – przystań BKW
7. nr 27 AZS Wrocław – przystań BKW
8. nr 28 BTW Bydgoszcz – przystań BTW
9. nr 29 LOTTO-Bydgostia II – przystań LOTTO-Bydgostia
10. nr 30 LOTTO-Bydgostia III – przystań LOTTO-Bydgostia
16:30 – Wyścig główny ósemek seniorów o Puchar Wieczysty Rady Miasta Bydgoszczy i nagrodę Totalizatora Sportowego, dystans 8,5 km
Start w Łęgnowie; Osady rywalizują ze startu wspólnego, meta Rybi Rynek około 17.00
1.LOTTO-Bydgostia (Mistrz Polski) – przystań LOTTO-Bydgostia
2. AZS UMK Energa Toruń (Wicemistrz Polski) – przystań BTW
17:05 – Wyścig ósemek o Puchar Prezydenta Miasta Bydgoszczy, dystans 2 km
Memoriał trenera Oxfordu Daniela Topolskiego.
Osady rywalizują ze startu wspólnego. Start w okolicy ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego; meta Rybi Rynek około 17.12
1.Uniwersytet Oxford – przystań LOTTO-Bydgostia
2. Uniwersytet Cambridge – przystań LOTTO-Bydgostia

poniedziałek, 14 września 2015

Dlaczego Finnmarkslopet?


Jutro rusza przyjmowanie zgłoszeń do Finnmarkslopet 2016, więc dzisiaj nasze myśli krążą wokół tego wyścigu.

Jak to się dzieje, że wyścig taki jak Finnmarkslopet staje się z czasem tak ważny dla maszera? Dlaczego nagle wszystkie marzenia i plany zaczynają kręcić się wokół tego wyścigu? Co w nim jest tak pociągającego, że warto ponieść różne ofiary i podołać wysokim kosztom uczestnictwa i przygotowań?
Odpowiedź jest prosta i krótka. To magia tego wyścigu oraz miejsca, w którym jest on rozgrywany.
Wielki dystans, 500, czy 1000 km, to coś co rozbudza wyobraźnię. Coś działającego tak silnie na umysł jak mało co w dzisiejszych czasach.

Ogromny dystans, wielkie, nieogarnięte przestrzenie, które trzeba przemierzyć psim zaprzęgiem, stojąc na płozach, idąc, czy biegnąc.
Braterstwo z psami. Tworzące się podczas przygotowań i podczas samego wyścigu. W zaprzęgu zawsze obowiązuje stara zasada- jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Człowiek i psy. Jeden wspaniały zespół i jeden wielki cel. Bardzo trudny do osiągnięcia cel.Tylko zgrany i ufający sobie zespół może dotrzeć do mety.

Odległość, wiatr, śnieg, mróz, zmęczenie. To wszystko stoi na drodze zaprzęgu wiodącej do realizacji marzeń. Zaprzęg musi się z nimi zmagać i wyjść z nich zwycięsko, aby realizacja marzeń była pełna.
Takie życie kochamy, takim żyjemy. W takim życiu potrzeba wielkich wyzwań i walki o osiągnięcie w nich sukcesu.

Dlatego Finnmarkslopet. Właśnie dlatego.

sobota, 12 września 2015

Psie zaprzęgi


W jeździe psim zaprzęgiem jest coś magicznego. Sprawia to nieprawdopodobne połączenie człowieka i jego psów w jednym zespole. Nie ma zaprzęgu bez psów i nie go także bez człowieka. To ten ostatni jest czynnikiem zespalającym to zjawisko w całość.
Psi zaprzęg to zjednoczenie we wspólnym celu człowieka i psów.

Potem, na wielkich, bardzo długich i trudnych szlakach, pojawia się coś jeszcze - braterstwo. Pełne oddanie człowieka psom i psom człowiekowi. Daleko od ludzkich siedzib, w mrozie i wichurze jest to warunek konieczny, żeby przetrwać.

Bywa również w zaprzęgu magicznie. Magia towarzyszy zaprzęgowi często. Najpełniej kiedy zaprzęg biegnie w śniegu, w noc rozświetloną blaskiem zorzy polarnej na dalekiej północy, czy w cichym polskim, nocnym lesie przy pełni księżyca.
Wtedy zawsze jest cicho. Tylko szum sań na śniegu i psie miarowe oddechy.
Jest ona także w burzy śnieżnej, kiedy o każdy metr szlaku trzeba toczyć ciężki bój z naturą, kiedy działamy na granicy ludzkiej i psiej wytrzymałości. To inna magia. Magia braterstwa.

Mushing jest wielowymiarowy. To sport, to pasja, to zwierzaki i wszelkie emocje z nimi związane. Te ogromne emocje napędzają człowieka kiedy jest ciężko tak, że aż boli.
To wszystko czyni z tej dziedziny coś czym warto się zajmować. Nawet poświęcić temu życie.
Kiedy przesiąknie się mushingiem, to wiele innych spraw staje się nudnych i płaskich. Tak pasja przeradza się w uzależnienie, w nałóg. Staje się czymś co nie daje spokojnie siedzieć w miejscu i wciąż gdzieś człowieka gna. Każe mu stale snuć plany i podejmować kolejne próby ich zrealizowania.
Mushing przez to jest idealnym zajęciem dla takich jak my. Dla poszukiwaczy przygód, odkrywców, ludzi aktywnych, takich co jak mają wolny dzień to już gdzieś ich nosi i dla takich co marzą i marzenia próbują realizować. Po to wciąż i wciąż wyruszamy na szlak.

piątek, 11 września 2015

Pierwszy etap za nami


Każdy poważny trening musi składać się z różnych okresów, czy cykli. Pierwszy z nich to okres przygotowania. W jego trakcie pracujemy nad kondycją tak, aby przygotować ją do treningów czekających nas w następnym okresie. Treningów znacznie bardziej wytężających.

Psi zaprzęg przygotowujący się do startu w wyścigu takim jak Finnmarkslopet musi wykonać ogrom treningowej pracy, aby mógł w takim wyścigu choćby dotrzeć do mety. Ta praca to wybieganie mnóstwa kilometrów. W całym planie treningowym mamy ich około 4 i pół tysiąca.
Aby psy mogły przebiec taki dystans w ciągu 6 miesięcy przygotowań muszą to zrobić w przemyślany i odpowiedni sposób. Co to znaczy? Ni mniej ni więcej tylko stopniowe wchodzenie we właściwy, długodystansowy trening.
Dlatego dzielimy czas treningów na cykle, a potem na mikrocykle. Pierwszy z mikrocykli zakończyliśmy wczoraj. Było to 6 biegów następujących jeden po drugim w kolejnych dniach. Dystans tych biegów wynosił od 6 do 13 kilometrów. Przy czym 3 biegi miały długość 7,6 i 6, a 3 biegi 11, 13, 10. Razem dało to 53 km.
W sam raz na rozruszanie psów i ludzi po letniej przerwie. Taki był właśnie cel tego mikrocyklu.

Po jego zakończeniu i 3 dniowym odpoczynku, kontynuować będziemy nadal cykl przygotowujący do właściwych treningów. Potrwa on do początku listopada.
W poniedziałek rozpoczynamy drugi mikrocykl. Tym razem od poniedziałku do piątku wydłużymy dystans do kilkunastu km. Teraz najkrótszy z biegów mieć będzie 11 km, a najdłuższy ok. 18. Potem dwa dni przerwy i kolejny pięciodniowy mikrocykl. Będziemy tak pracować aż dojdziemy do ok 30 km na pojedynczym treningu. Wszystko to robić będziemy spokojnie i bez gonienia, zwracając baczną uwagę na temperatury.
Jeśli cykl przygotowawczy przejdziemy zgodnie z planem to rozpoczniemy w listopadzie właściwe treningi, czyli następujące po sobie biegi 50 kilometrowe, a z początkiem grudnia 70-80 kilometrowe. Przed końcem roku pojedziemy pierwszą setkę. W taki sposób zamierzamy do końca roku mieć na liczniku 2 i pół tysiąca kilometrów. To znacznie więcej niż jeździliśmy wcześniej, ale wiemy doskonale, że jest to plan zupełnie realny. O ile nie pokrzyżuje go pogoda.

Po pierwszym mikrocyklu nie stwierdziliśmy jakichkolwiek problemów, takich jak zakwasy, bóle mięśni, czy stawów. Ani starsze, ani młodsze psy nie narzekały na żadne negatywne dolegliwości. Ixi i Xanto troszkę spoważnieli i powoli zaczęli myśleć podczas biegu. Teraz wytrzymują już cały dystans, z czym przed rokiem mieli jeszcze kłopoty. Oni zbyt mocno pracowali i przez to nie wystarczało im energii na całą trasę. Musieliśmy robić przerwy, aby dobiegli do końca. Teraz mają chłopaki rok więcej i tamte problemy już ich nie dotyczą. To świetne psiaki, które mają wielkie możliwości. Musimy tylko je z nich wydobyć odpowiednim treningiem.

czwartek, 10 września 2015

Finnmarkslopet 2016


Już za kilka dni, bo 15 września zostaną otwarte listy zgłoszeń do wyścigu Finnmarkslopet 2016. Czekamy na ten moment, bo prawdopodobnie wtedy będzie wiadomo, czy nastąpią jakieś zmiany w regulaminie. W każdym roku organizatorzy wprowadzają jakieś nowości. W tym też tak się stanie.
Co nieco na ten temat już wiemy, ale czekamy na oficjalne potwierdzenie na stronie wyścigu.

Dla nas zaczyna się okres przygotowań do sezonu i zbierania pieniędzy na udział w wyścigu. Czy nam się to uda w tym sezonie? Zobaczymy.

Póki co możemy obejrzeć krótki film promujący wyścig w 2016. Kiedy oglądamy takie obrazy to coś ściska za gardło. Rozpoznajemy znane nam, lub podobne miejsca i sytuacje, wiemy jak to jest tam być. I znowu chcemy czuć polarny wiatr na twarzy i widzieć psy przemierzające bezkres lapońskich przestrzeni.

Dlaczego głupota nie boli?

Miało dzisiaj być o czymś innym, ale wczoraj w czasie przygotowań do biegu wydarzyło się po raz enty coś, co wk...wia nas totalnie.
Dojeżdżamy na treningi do lasu, bo spod domu nie możemy startować z powodu ruchu samochodowego. Dlatego pakujemy psy do przyczepy i jedziemy ok. 3 kilometry w las. Tam mamy od lat fajne miejsce, w którym zostawiamy samochód i przyczepę. Kiedyś wiodła obok tej miejscówki dziurawa leśna droga. Parę lat temu jednak Lasy Państwowe położyły tam asfalt. Taką wąską nitkę na jeden samochód. Asfalt miał ułatwić pracę podczas wywózki drewna. My zatrzymujemy się przy tej właśnie asfaltówce. Tam przygotowujemy zaprzęg do treningu, tam się kręcimy w te i na zad. Ruch prawie żaden.

Jednak od czasu do czasu przejeżdża tamtędy jakiś samochód. Część kierowców zachowuje się normalnie, ale zdarzają się debile, którzy nie potrafią zdjąć nogi z gazu. Obowiązuje tam ograniczenie do 30 km/h.
Nie ma treningu, żeby jakiś kretyn nie zapierdalał przez las, tuż obok nas, w tym swoim gównianym samochodzie. Widzi palant skończony ludzi, widzi psy i ogólny ruch wokół samochodu i przyczepy. I nic! Zapierdala, łamiąc ograniczenie prędkości co najmniej dwukrotnie.

Jak to jest, że głupcom pozwala się jeździć samochodami i to nie tylko osobowymi? Dlaczego mamy ryzykować życiem, czy zdrowiem tylko dlatego, że ktoś łamie przepisy i jest idiotą?
Zresztą takie akcje zdarzają się wszędzie. W mieście, na wsi, na odludziu i w ludzkich skupiskach. Wielu Polaków za kierownicą to kretyni, którym w tej cholernej, blaszanej puszce pada na mózg kompletnie.
Dlaczego to zawsze myślący ludzie muszą totalnie uważać i myśleć za wszystkich idiotów?

Większość wypadków drogowych spowodowana jest nadmierną prędkością. Dlaczego Polacy tak jeżdżą? Dlaczego każde wyjście, czy wyjazd na drogę to potencjalna okazja do zgonu? Po jaka cholerę wpuszcza się za kierownice samochodów ludzi, którym pojebała się droga z torem wyścigowym?
Któregoś dnia obiję jakiemuś kretynowi w lesie gębę i tak to się skończy. Ludzka głupota nie ma żadnych granic dlatego należy ją tępić wszelkimi sposobami.
To by było na tyle. Mamy nadzieje, że któregoś dnia nie polegniemy w czasie przygotowań do treningu potrąceni przez bezmózgie stworzenie, bezmyślnie tkwiące za kierownicą.

środa, 9 września 2015

Pierwsza seria


Od piątku ciągniemy z jednym dniem przerwy, pierwszą treningową serię. 10 psów każdego dnia pokonuje dystans około 10 km. Jeden raz było to 13.
Serię kończymy jutro i po niej nastąpią 3 dni odpoczynku.

W treningu najważniejsza jest powtarzalność i systematyczność, stąd taki trening, więc trenujemy powtarzalnie i systematycznie :)

Na początku sezonu obciążenia nie mogą być zbyt duże zwłaszcza, że w zaprzęgu mamy teraz dwóch młodzików, którym należy zapewnić optymalne warunki do sportowego rozwoju oraz nie dopuścić do przetrenowania tych dzieciaków. Identycznie należy postępować z ludzkimi dziećmi.
Nasi młodzieńcy radzą sobie dobrze, muszą jedynie nieco utemperować swój ogromny zapał do biegu. Muszą się nauczyć szanować swoje własne siły, aby im ich starczało na dłużej. To przyjdzie jednak z czasem.
Póki co podrywają wszystkie psy do szybkiego biegu, nakręcaja wszystkich do szalonych galopów. I co ciekawe nasze "dziadki" nie mają z tym najmniejszego problemu. Nawet Pips, wielkie psisko, spokojnie daje radę z bardzo szybkim tempem. W końcu 10 lat, co to za wiek?

poniedziałek, 7 września 2015

Jest dobrze z pogodą





Jeszcze tydzień temu było u nas 35 stopni w cieniu, a od trzech dni panuje iście listopadowa pogoda. Jest chłodno, wieje silny wiatr i pada deszcz. Dzisiejszej nocy przetoczyły się nad nami poważne ulewy. To dobrze, bo jak dotąd mieliśmy chyba suszę stulecia. Wyobraźcie sobie, że w lesie nie ma żadnych grzybów przez nią. Żadnych, ani muchomorów, anu jakichkolwiek, które normalnie są tam zawsze.

W każdym razie cieszy nas taka pogoda, bo daje możliwości potrenowania bez wstawania o piątej rano, co nie jest przecież żadną frajdą.
Wczoraj rozpoczęliśmy pięciodniową sesję treningową, która skończy się w czwartek. Po wstępnym rozbieganiu te pięć dni ma nasz zaprzęg przenieść w inny wymiar formy. Od piątku zrobimy trzy dni przerwy, aby w poniedziałek pojechać pierwszy dłuższy trening. O ile nie zmieni się pogoda, co od lat powtarzamy jak mantrę przy okazji czynienia wszelkich planów treningowych.

Taki wrzesień to dar losu i należy go wykorzystać maksymalnie. Psy są w dobrej dyspozycji, bieganie sprawia im prawdziwą radość, a młodzieńcy Ixi i Xanto z każdym dniem nabierają rozsądku i doświadczenia. Po pierwszym przebiegniętym na maksa treningu teraz już zaczynają oszczędzać swoje siły. Szybko to idzie w ich przypadku. W końcu uczą się od najbardziej doświadczonych długodystansowców w Polsce.

niedziela, 6 września 2015

Wioślarski tydzień za nami

W zeszłą niedzielę się rozpoczęły, a dzisiaj zakończyły, wioślarskie mistrzostwa świata.
Po świetnych występach Polaków w eliminacjach spodziewaliśmy się licznych awansów do finałowych szóstek, a potem przynajmniej jednego, czy dwóch medali.
Niestety nie doczekaliśmy się.
Z 14 startujących polskich osad ledwie dwie awansowały do finałów A, reszta wylądowała w finałach B, w których walczy się o miejsca 7-12, albo odpadły w ćwierćfinałach.
Ostatecznie reprezentacja Polski nie zdobyła żadnego medalu. Nie udała się ta sztuka nawet renomowanej dwójce podwójnej kobiet, która przed rokiem zdobyła na mistrzostwach świata srebrny medal.

No cóż taki jest sport można powiedzieć, choć to marne pocieszenie. Zawodnicy jednak są dość zadowoleni, bowiem wielu z nich zdobyło, dzięki zajętym teraz miejscom, olimpijskie kwalifikacje do Rio 2016. Będą mogli więc w spokoju przygotowywać się do igrzysk. Może dzięki temu będziemy mieli tam więcej powodów do radości.

Ostatecznie i tym razem nie było tragicznie, a kilka osad pokazało się z dobrej strony. Wspomniana już dwójka podwójna zajęła 4 miejsce. Pamiętać należy jednak, że jeszcze dwa miesiące temu jej start w mistrzostwach wcale nie był taki pewny ze względu na kontuzję jednej z zawodniczek. Tak więc to 4 miejsce jest bardzo przyzwoite.

Identyczny wynik osiągnęła również kobieca czwórka podwójna. W przypadku tej osady możemy śmiało mówić o znakomitym wyniku. W trudnej konkurencji te młode dziewczyny uplasowały się tuż za podium. Kto wie jak wypadną w igrzyskach. Tym bardziej, że ta ekipa robi stałe postępy.

O sukcesie możemy także mówić w przypadku męskiej czwórki podwójnej, która ostatecznie wygrała finał B, czyli zajęła 7 miejsce. To również młoda, wciąż budująca swą pozycję osada. Za jakiś czas może nam przysporzyć sporo pozytywnych emocji na najważniejszych imprezach.

Doskonale zaprezentował się też jedynkarz Natan Węgrzycki-Szymczyk. Zajął co prawda 3 miejsce w finale B, czyli 9 w ogóle, ale jedynka to wyższa szkoła jazdy. Ogromna konkurencja, w Aiguebelette startowało 41 jedynkarzy, w której rządzą starsi raczej i niezwykle doświadczeni zawodnicy. Wielu z nich ma ponad 30 lat. Natan natomiast to 20 latek, który wcale dużo nie odstaje od najlepszych. Wszyscy w trakcie jego startów podkreślali, że to może być wielki zawodnik już za kilka lat. Z racji wieku nie jest jeszcze tak mocno zbudowany jak obecni mistrzowie oraz brakuje mu doświadczenia, ale jedno i drugie przyjdzie przecież z czasem.

Tak więc mimo iż liczyliśmy na znacznie więcej, nie możemy powiedzieć, że te mistrzostwa Polakom całkiem nie wyszły. Brakowało miejsc w czołówkach i medali, ale kilka osad dało poważny zadatek nadziei na świetne występy w niedalekiej przyszłości.

I to by było na tyle jeśli chodzi o relacje z mistrzostw świata w wioślarstwie, z którym jednak się nie pożegnamy tak szybko. Mamy wrzesień, a więc czeka nas wioślarskie święto w Bydgoszczy, czyli Wielka Wioślarska, o której napiszemy parę słów już niebawem.




sobota, 5 września 2015

Ruszamy!


Wczoraj zaczęliśmy. Pierwszy poważny trening tego sezonu za nami. 10 psów. Zuza, Klein, Sofie, Bria, Tanda, Ixi, Henia, Xanto, Pips i Arina.
Ixi i Xanto zaczynają w tym roku biegową przygodę. To najmłodsze z naszych psów, a ten sezon będzie ich pierwszym. W poprzednim biegali tylko od czasu do czasu, bo byli jeszcze zbyt młodzi, aby ich organizmy obarczać treningowymi obciążeniami.
Wczoraj chłopaki za to dali czadu niemiłosiernie. Tak rwali się do biegu, że bardzo trudno było ich w ogóle podpiąć do zaprzęgu. Potem było już dobrze. W trakcie treningu uspokoili się i biegli tak jak trzeba. Oni muszą się nauczyć rozkładania sił i odpoczywania przy każdej nadarzającej się ku temu okazji. To jest warunek bycia dobrym długodystansowcem. Wszystko przed nimi i pewnie dość szybko to zrozumieją.



Po wczorajszym treningu zrozumieliśmy, że wysyłanie Pipsa na emeryturę to nie był dobry pomysł. Pips zdecydowanie się na to nie zgodził. Nie miał najmniejszego wczoraj zamiaru zostać w domu kiedy inne psy szykowały się do treningu. Wył opętańczo i zamierzał zdemolować kojec, gdybyśmy go zostawili. Zresztą wygląda na mocnego znowu, więc wraca do głównego teamu. Bardzo nas to zresztą cieszy, bo to w końcu zawsze był główny silnik tego zaprzęgu. Tak więc jeszcze jeden poważny sezon przed Pipsem. W końcu ma chłop dopiero 10 lat.

Taki zaprzęg jak ten, to kapitalne połączenie młodości i doświadczenia. Dwulatki pracujące razem z dziesięcioletnimi psami, wciąż bardzo mocnymi to dla tych młodzieńców najlepsze rozwiązanie. Dla nas zresztą też.

Teraz rozwiąże się "worek z treningami" i będziemy na trasach prawie każdego dnia. Wrzesień to miesiąc rozbiegania, wejścia w duże dystanse. Trzeba się rozruszać i zbudować wytrzymałość.
W tym sezonie zmodyfikujemy trochę trening. Będziemy pracować nieco w inny sposób. Jest on wynikiem przemyśleń z ostatnich sezonów.  Pewnie wyjdzie on na zdrowie wszystkim nam.Opowiemy o tym później. Będzie w każdym razie bardzo dużo biegania i na bardzo dużych dystansach.



piątek, 4 września 2015

Wioślarski czarny czwartek

fot. www.worldrowing.com

"Wioślarski czarny czwartek" - takimi słowami określił na swoim facebooku Robert Sycz, dwukrotny mistrz olimpijski z Sydney i z Aten, to co wydarzyło się na torze regatowym we francuskim Aiguebelette podczas półfinałowych biegów rozgrywanych tam mistrzostw świata.

Wcześniejsze dobre występy naszych wioślarzy dawały nam dużą dawkę optymizmu. Szło Polakom świetnie. Wczoraj, w półfinałach wszystko się rozpadło. Żadna z polskich osad wczoraj nie dostała się do finału.
Na czternaście startujących załóg mamy w tej chwili w finale tylko czwórkę podwójną kobiet i jeszcze dwie szanse na finał. Dwójki podwójnej i jedynki męskiej. Dzisiaj odbędą się półfinały w tych dwóch konkurencjach i wszystko stanie się jasne.
Dwójka podwójna Natalii Madaj i Magdy Fularzyk-Kozłowskiej to renomowana osada, która nie powinna zrobić żadnej niespodzianki in minus, ale po wczorajszym dniu wszyscy jesteśmy pełni obaw. W środę przecież startowała polska ósemka. Też wejście do finału miało być formalnością. Niestety zabrakło Polakom 14 setnych sekundy. Na dodatek cały dystans płynęli najpierw na pierwszym miejscu, a potem na premiującym awansem do finału drugim. Dali się wyprzedzić Włochom na ostatnim pociągnięciu wiosłami! Stracili nie tylko udział w walce o medale, gdzie mieli bronić brązu sprzed roku, ale także bezpośrednią kwalifikację olimpijską do Rio. Dramat dla ósemki.

Coś jest nie tak z polskimi wiosłami. Oczywiście z całym polskim sportem coś jest nie tak. O tym wiemy wszyscy i od dawna. Mistrzostwa świata, czy igrzyska olimpijskie to dobry moment, aby się nad tym zastanowić. Mamy w Polsce sportowców, którzy niczym nie różnią się od swoich zagranicznych kolegów. Mamy bazę treningową, choćby w wioślarstwie, której niczego nie brakuje w porównaniu do cywilizowanych krajów. Tak samo nasi zawodnicy używają najnowocześniejszego sprzętu. Mogą zapewnić sobie taka samą dietę i opiekę medyczną. Gdzie, więc tkwi problem? Co jest przyczyną, że na czternaście startujących polskich osad dwie, czy trzy docierają do finałów? Warto się nad tym zastanowić.

Dzisiaj o 10.30 startuje dwójka podwójna kobiet. Usiądziemy przed ekranem i będziemy mocno trzymać kciuki. Ta osada może wszystko. Mamy nadzieję, że to wszystko osiągnie na tych mistrzostwach. Około dwunastej będziemy mieli półfinał jedynki. Natan Węgrzycki-Szymczyk to młody zawodnik. Ma dopiero 20 lat. Jest medalistą mistrzostw świata do lat 23 z ostatnich dwóch lat. To, że dotarł do półfinału mistrzostw świata seniorów to już wielkie osiągniecie. Może zajdzie jeszcze dalej? Jednak ten zawodnik to ogromna nadzieja na rasowego jedynkarza w przyszłości. Oby tak się stało. Trzymajmy za to kciuki.

środa, 2 września 2015

Aiguebelette


fot. www.worldrowing.com na zdjęciu Natalia Madaj i Magdalena Fularczyk - Kozłowska

We francuskim Aiguebelette od niedzieli trwają mistrzostwa świata w wioślarstwie. Polakom jak dotąd wiedzie się w nich bardzo dobrze.
W pierwszym dniu mistrzostw znakomicie zaprezentowała się męska czwórka podwójna, zajmując w swoim biegu eliminacyjnym 2 miejsce, co dało im awans do półfinału. Za nimi na metę przypłynęli aktualni mistrzowie i rekordziści świata Ukraińcy. Za Polakami znaleźli się także Rosjanie, tegoroczni mistrzowie Europy. Wygląda to więc znakomicie, choć na fanfary jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Poziom w tej konkurencji jest nieprawdopodobnie wysoki, a o miejscach na mecie decydują często setne części sekundy. Jutro chłopaków czeka półfinał i mamy nadzieję na udany start.

Doskonale także popłynął w eliminacjach jedynkarz Natan Węgrzycki - Szymczyk. Ten młody chłopak popłynął chyba bieg życia wygrywając go zdecydowanie. Za nim przypłynął Białorusin Szczerbaczenia, który jest w światowej czołówce jedynkarzy i pokazał już w tym sezonie, że potrafi wygrywać z najlepszymi. Natan oprócz zwycięstwa osiągnął w niedzielę trzeci czas zawodów. Dawno już nie mieliśmy jedynkarza na takim poziomie. Ostatnie światowe sukcesy odnosił Kajetan Broniewski, ale to był przełom lat 80 i 90. Broniewski zdobył brązowy medal na igrzyskach w Barcelonie w 1992.
Trzymamy kciuki za Natana, który dzisiaj ok. 13 płynie w ćwierćfinale.

W dwójce podwójnej wagi lekkiej kobiet Joanna Dorociak i Weronika Deresz, podobnie jak jedynkarz, odniosły pewne zwycięstwo w swoim biegu eliminacyjnym, pokonując w nim m.in. osadę USA i Szwecji. Polki to brązowe medalistki tegorocznych mistrzostw Europy, które konsekwentnie dobijają się do absolutnej światowej czołówki, czego najlepszym dowodem było czwarte miejsce na ostatnim pucharze świata, w którym startowały wszystkie niemal najlepsze osady w tej konkurencji na naszym globie.
Dzisiaj dziewczyny płyną swój ćwierćfinał.

Awans do ćwierćfinałów padł łupem także męskiej dwójki podwójnej wagi lekkiej oraz męskiej dwójki bez sternika. Choć w ich przypadku obeszło się już bez takich fajerwerków jakich dostarczyły nam  wyżej opisane osady.

Kobiece jedynka wagi lekkiej i dwójka bez sterniczki po pierwszym dniu musiały szukać swojej szansy w repesażach. Udało się to tylko siostrom Wierzbowskim, które zakwalifikowały się do półfinału.

Drugiego dnia mistrzostw startowały nasze największe faworytki. Natalia Madaj i Magdalena Fularczyk - Kozłowska w dwójce podwójnej. To obecnie najsilniejsza osada w polskich wiosłach. Wicemistrzynie świata, mistrzynie Europy, brązowe medalistki igrzysk olimpijskich w Londynie. W poniedziałek zrobiły istny pokaz siły w swoim przedbiegu pokonując w nim bardzo mocne i groźne Chinki. Ponadto uzyskały najlepszy czas eliminacji. O dwie sekundy lepszy od obecnych mistrzyń świata i mistrzyń olimpijskich Nowozelandek.
Polki na co dzień trenują w Bydgostii, gdzie nasz Kacper ma często okazję je podpatrywać na treningach.

Fantastyczny bieg zaliczyła tego dnia również męska ósemka. Z ich przedbiegu bezpośrednio do finału mieli awansować tylko zwycięzcy. Dlatego Polacy postanowili zagrać va banque. Zaatakowali od startu Niemców, mistrzów olimpijskich i faworytów tego biegu. Do półmetka, czyli 1000 metrów plan się sprawdzał. Potem Niemcy zaczęli odrabiać straty i ostatecznie wygrali. Polacy dzisiaj płyną w repesażu i raczej nie powinni mieć kłopotów ze znalezieniem się w finale.

Dobry występ drugiego dnia zaliczyły również panie w konkurencji czwórki podwójnej. Te brązowe medalistki ostatnich mistrzostw naszego kontynentu w przedbiegu także były trzecie minimalnie przegrywając z wicemistrzyniami świata Holenderkami drugie miejsce. Tutaj podobnie jak w męskich ósemkach do finału wchodziła jedynie zwycięska osada. W tym przypadku były to obecnie najlepsze na świecie Niemki.

Do dalszych etapów przeszły tego dnia jeszcze dwójka podwójna mężczyzn i męska czwórka wagi lekkiej.

Dzisiaj czekają nas kolejne emocje z udziałem Polaków. Ćwierćfinał jedynki wagi lekkiej mężczyzn, ćwierćfinał męskiej jedynki, dwójki bez sternika, dwójki wagi lekkiej, damskiej dwójki wagi lekkiej, damskiej jedynki. W repesażach wystartują dzisiaj dziewczyny z czwórki podwójnej, męska czwórka bez sternika wagi lekkiej oraz ósemka. Za wszystkich trzymamy mocno kciuki.

Na żywo mistrzostwa można oglądać na www.worldrowing.com





wtorek, 1 września 2015

Nowe rozdania

1 września to, jak wiadomo, dzień rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Kacper, więc ruszył rano do szkoły, do drugiej klasy gimnazjum. Jak zwykle nauczyciele powiedzieli na rozpoczęciu roku, że to najtrudniejszy rok. Przyzwyczailiśmy się wszyscy już do takiego gadania. Pierwszy rok też miał być najtrudniejszy i trzeci również nim będzie. Diabli wiedzą po co to gadanie. Będzie jak będzie i tyle. Obowiązki są znane, prawa także. Trzeba będzie się uczyć najlepiej jak się da i na ile własne talenty pozwalają. Trzeba też będzie naukę pogodzić ze sportem. W pierwszym roku jakoś to się udało, teraz wszyscy spróbujemy żeby choć trochę było lepiej.

Nie obyło się także bez wnerwienia, cenzura nie puściła nam słowa określającego tego bez czego naprawdę się nie obyło, kiedy poznaliśmy opublikowany na stronie szkoły, plan zajęć na ten rok szkolny. Jak byk widnieje tam, że Kacper ma trzy razy w tygodniu rozpoczęcie owych zajęć o godzinie 7.  Siódmej Rano rzecz jasna. W pierwszej klasie miał o siódmej basen w poniedziałek, i aby zdążyć nań musiał wstawać o piątej. Do Bydgoszczy dzieciak nasz dojeżdża pekaesem, bo przecież mieszkamy na wsi. Perspektywa trzykrotnej pobudki o takiej godzinie była wnerwiająca, żeby nie użyć słowa, które cenzura wewnętrzna blokuje.
Na szczęście dla nas okazało się jednak, że teraz Kacpra grupa to grupa druga, a nie pierwsza jak było dotąd, a grupa druga to pierwsza. To zatem oni, nie Kacper trzy razy rozpoczynają zajęcia o siódmej.  Współczujemy grupie pierwszej i cieszymy się jednocześnie, że jej problemy nie dotyczą nas. Prawdę mówiąc to trochę przegięcie, aby młodych ludzi tak wcześnie zwlekać z łóżka.
Pocieszeniem dla nich niech będzie jednak to, że Kacper w poniedziałki i piątki pojawi się domu dopiero o 19.

Wrzesień to także powrót do treningów młodych wioślarzy po miesięcznej przerwie, jaką mieli od mistrzostw Polski. Bardzo się taka przerwa należała młodym organizmom po niemal roku ciężkiej pracy oraz przed kolejnym rokiem równie wytężonej.
Za dziesięć dni czekają ich kolejne regaty, na których mieć będą swoje medalowe szanse. Tym razem to mistrzostwa województwa kujawsko-pomorskiego. Najsilniejszego wioślarsko województwa w Polsce.

Pierwszy września od kilku lat jest też naszym tradycyjnym już dniem rozpoczynającym zaprzęgowy sezon. Tym razem jednak rozpoczęliśmy go już 20 sierpnia, jednak było to, jak się okazało, rozpoczęcie oficjalne. Zrobiliśmy wtedy pierwsze kilometry, ale na tym na razie koniec. Od 21 temperatury poszły w górę i nici z planów. Także dzisiaj nie wyjechaliśmy w teren ze względu na upał, który na szczęście ma się już powoli od naszego kraju odczepić. Na szczęście, bo pracy czeka nas huk, a i nie możemy się doczekać, żeby zdać na blogu relację z pierwszego z prawdziwego treningu w nowym sezonie. Może jutro się uda? Najpewniej jednak w czwartek, bo wtedy prognozy są już bardzo ładne, jak dla nas.

Mamy nowy rok szkolny, nowy, jesienny sezon wioślarski i nowy sezon zaprzęgowy. Są to nowe zupełnie rozdania, co było to było, teraz czas na najbliższą przyszłość. Wszystko jest na nowo otwarte i wszystko jest znowu możliwe. A jak będzie to się okaże w ciągu następujących kolejno po sobie miesięcy.
No to zaczynamy!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...