wtorek, 31 maja 2011

Alaskany miesiąc później

Minął miesiąc od czasu kiedy Alaskany zamieszkały w naszym kenelu i musimy powiedzieć, że zaaklimatyzowały się wspaniale. Jest to raczej typowe dla wszystkich zaprzęgowców. One dość łatwo zmieniają miejsca i ludzi. Bardzo łatwo nawiązują kontakt z ludźmi, a jeśli jeszcze trafiają w nowym miejscu do pracy, to jest już dla nich super.

Trzymają się w swojej grupie, bawią się ze sobą, choć składają wizyty siberianom i vice versa. Nie mają problemów ze "starymi" mieszkańcami kenelu, a Nicola jest w tej chwili wręcz uwielbiana z powodu apogeum cieczki!

Cała siódemka okazała się totalnie sympatyczną brygadą, łażą za nami wszędzie, domagają się kontaktu z nami i pieszczot. Dante bije w tym rekordy!
Krótko mówiąc szkoda, że zaczyna się lato i treningi trzeba odłożyć do jesieni!







niedziela, 29 maja 2011

Spotkanie w Klubie Podróżnik

Serdecznie zapraszamy 15 czerwca o godz. 19 na prelekcję i pokaz slajdów do warszawskiego Klubu Podróżnik.


Będzie to pierwsze spotkanie z całej serii podobnych wydarzeń, które pragniemy zrealizować w całej Polsce.

W jego trakcie opowiemy o naszej Lapońskiej Odysei, którą nieświadomie rozpoczęliśmy prawie sześć lat temu, i która potrwa zapewne jeszcze długo.
Sporo miejsca poświęcimy także planom na przyszłość i najbliższemu celowi, a mianowicie wyścigowi Femundlopet 2012.

Seria spotkań ma w zamyśle między innymi pomóc nam sfinansować start właśnie w tym wyścigu.
Mamy nadzieję, że 10 zł za wstęp na nasze prelekcje to niezbyt wygórowana kwota, tym bardziej, że za te pieniądze nie tylko podzielimy się z Wami częścią naszego życia, ale też niejako zostaniecie sponsorami tego wydarzenia i przyczynicie się do historycznego pierwszego startu polskich psich zaprzęgów w tym największym na świecie wyścigu.

Zapraszamy serdecznie.

środa, 25 maja 2011

Prelekcje

Psimi zaprzęgami zajmujemy się już dwanaście lat. Druga połowa tego okresu to działalność profesjonalna, dodatkowo zorientowana na wyczynowy sport i działalność ekspedycyjną.
Mamy sporo doświadczeń za sobą, mnóstwo planów na przyszłość. Postanowiliśmy więc podzielić się naszymi doświadczeniami i emocjami z innymi ludźmi.
Goście, którzy odwiedzają nas przy okazji wycieczek psimi zaprzęgami, czy innych imprez, które organizujemy, doskonale wiedzą ile w ich trakcie opowiadamy o naszej pasji i doświadczeniach. Wiemy również, że te opowieści cieszą się niemałym zainteresowaniem. Nasza działalność dla większości ludzi to jakby nie patrzeć jednak egzotyka. O Afryce, południowej Europie, czy innych modnych turystycznych kierunkach, ludzie wiedzą bardzo dużo. Natomiast Północ i to jeszcze w takim wydaniu to już zupełnie inna historia.

Dlatego właśnie przygotowujemy obecnie serię prelekcji, z którymi zamierzamy ruszyć w Polskę. Ten temat wart jest przedstawienia go większej ilości osób. Postaramy się zorganizować spotkania w kilku miastach Polski.
Przez półtorej godziny opowiadać będziemy o naszej działalności, o wyprawie, naszych psach i planach na przyszłość.
Ponadto te spotkania mają pomóc nam zdobyć środki finansowe niezbędne do realizacji naszego projektu, dlatego będziemy rozprowadzać na nie bilety. Ich koszt będzie jednak niewielki.
Już teraz zapraszamy serdecznie na zaprzęgowe spotkania:)

wtorek, 24 maja 2011

Kacpi

Dzisiaj, grzebiąc w płytach ze zdjęciami natrafiliśmy na fotki naszego synka. Kacperek ma już niemal 11 lat i w swoich pasjach idzie jak na razie naszą drogą. Ukochał naturę i sport. Psy to jego żywioł, choć od czasu kiedy rozpoczął treningi piłki nożnej trochę zaniedbał mushing, ale to była konieczność. Chłopaki większość turniejów i meczów mieli zimą, i chcąc uniknąć przeziębień i choróbsk, Kacpi odpuścił treningi w plenerze. Zwłaszcza te w czasie dominujących tej zimy odwilży.

Wracamy do znalezionych zdjęć:)
Te fotki robiliśmy już parę lat temu i jest na nich Kacper prowadzący zaprzęg. Nie ma tam, z oczywistych przyczyn, zdjęć z jego największego "wyczynu" tamtych czasów, a mianowicie najbardziej traumatycznego wydarzenia w naszym zaprzęgowym życiu.

Otóż pewnego lutowego dnia, jadąc w trójkę zaprzęgiem jedenastu psów, Kacpi siedział w worku na saniach, my staliśmy oboje na płozach, popełniliśmy największy możliwy błąd jadąc z dzieciakiem, jaki można sobie wyobrazić. Puściliśmy sanie podając sobie torbę od aparatu, robiliśmy tego dnia mnóstwo zdjęć, a aparat ciągle wędrował z rąk do rąk.
Podczas jednej z takich zamian oboje, będąc pewni że druga osoba trzyma hamulec, puściliśmy zupełnie sanie.
Jak to w takich sytuacjach zazwyczaj bywa, psy ruszyły zdecydowanie naprzód, zostawiając nas z tyłu!
Rozpoczął się dla nas największy koszmar. Jedenaście psów pędzących z pięciolatkiem w saniach! Nie jesteśmy w stanie opisać strachu jaki wtedy czuliśmy.
Próbowaliśmy oczywiście gonić zaprzęg, ale nie mieliśmy żadnych szans z psami, które teraz na dodatek biegły niemal bez obciążenia!
Mogliśmy jedynie krzyczeć do Kacperka, żeby wyszedł z worka i wyskoczył z sań.

Koszmar trwał przez kolejne trzy kilometry, podczas których psy na szczęście biegły po znanej sobie trasie, a nie zbliżały się do szosy i jeżdżących nią samochodów.
Liczyliśmy na to, że prędzej czy później, któryś z psów poplącze się w linach, a to spowolni zaprzęg. W końcu tak też się stało, ale zanim to nastąpiło Kacpi dokonał czynu po prostu bohaterskiego. Zamiast opuścić przy jakiejkolwiek okazji sanie, on wyszedł z worka, przeszedł po konstrukcji sań na płozy i z całej siły cisnął hamulec, próbując zatrzymać psy!!! Pięciolatek!

Początkowo jego hamowanie nie przynosiło żadnego skutku, bo pod cienką warstwą ubitego śniegu był asfalt drogi dojazdowej do leśniczówki, ale kiedy po chwili z niej zjechał na normalną gruntową, leśną drogę to sytuacja się zmieniła. Na hamulcu zbierał się śnieg, jakieś gałęzie, trawa. Z każdym metrem przybywało tego, a to zwiększało skuteczność hamowania. Dodatkowo psy spowalniał zaplątana w linę Mała Wreszcie zaprzęg stanął. Po chwili dotarliśmy w to miejsce i my.

To była najgorsza i najbardziej niebezpieczna z sytuacji jakie nam się przydarzyły. Na szczęście wszystko tamtego dnia dobrze się skończyło, a my wprowadziliśmy w życie parę kardynalnych zasad, aby nic podobnego już nigdy się nie przydarzyło.

Po tej akcji Kacper ogłosił nam, że nigdy więcej nie chce słyszeć nawet o zaprzęgach i był w tym postanowieniu konsekwentny dwa lata. Dopiero po takim czasie zaczął z nami trenować, a od jakiegoś czasu sam chwali się, jak to sobie znakomicie poradził w tamtej strasznej sytuacji.



Tuż przed ucieczką.




Treningi przed "traumą"





Jeden z pierwszych treningów Kacpra po dwuletniej przerwie. Tu z Odynem.




Dobrze jest tak czasem trafić na stare fotki i ożywić pamięć:)

niedziela, 22 maja 2011

Maj

Maj to chyba najlepszy z letnich miesięcy. Jest ciepło, ale nie upalnie. Rozkwita fantastycznie przyroda, jest pięknie. Ponadto na tyle daleko do zimy, że jeszcze się nie stresujemy przygotowaniami do niej. Mamy trochę czasu dla siebie. Możemy wreszcie trochę pobiegać, uprawiać nordic walking i jeździć na rowerze. A przy okazji podglądać naturę.























wtorek, 17 maja 2011

Spotkanie z Elżbietą Dzikowską

W zeszły czwartek mieliśmy ogromną przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z niezwykłą podróżniczką, autorką filmów i książek podróżniczych, panią Elżbietą Dzikowską.
Zresztą co o Pani Dzikowskiej można jeszcze powiedzieć? Nie ma chyba w Polsce osoby, która by jej nie znała. Wielu z nas od dziecka towarzyszyły jej filmy i programy, jak choćby "Pieprz i wanilia" realizowane wraz z jej mężem Tonym Halikiem.

Dzięki bydgoskiej Bibliotece Miejskiej mieliśmy tę olbrzymią przyjemność zobaczyć i posłuchać Pani Elżbiety Dzikowskiej. Usłyszeliśmy o dawnych wyprawach i przygodach, ale też poznaliśmy Jej najnowsze plany i projekty.

Ponadto Daria otrzymała z rąk tej legendarnej podróżniczki jej najnowszą książkę wraz z dedykacją. Książka ta była nagrodą w konkursie zorganizowanym z okazji tej prelekcji, którego zwyciężczynią została Daria.

Przy tej okazji Daria miała sposobność chwilę porozmawiać z podróżniczką i pokrótce przedstawić Jej nasze plany.
Znakomite spotkanie, fantastyczna opowieść o czasach dawnych i współczesnych, no i możliwość spotkania Takiej osoby!

Niestety w pośpiechu zapomnieliśmy zabrać aparat, co zdarza nam się niezwykle rzadko. Na szczęście jednak możemy opublikować zdjęcia dzięki uprzejmości Biblioteki .





piątek, 6 maja 2011

O psach słów kilka

Mówi się, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. I są sytuacje w życiu, kiedy możemy się o tym bardziej niż kiedykolwiek przekonać.

Dzięki temu, że pracujemy z psami, że razem z nimi pokonujemy trudne trasy w mrozie i śniegu, mamy możliwość poznania psiej psychiki z innej niż zazwyczaj człowiek ma okazję strony. Jesteśmy z nimi nie tylko wtedy kiedy jest fajnie, miło, kiedy można się do nich przytulić, ale także wtedy kiedy trzeba się mocno napocić, podjąć trudne decyzje i walczyć z rozmaitymi przeciwnościami losu. Kiedy na wyprawie pakujemy się w sam środek śnieżnej burzy, kiedy dopadają nas wątpliwości, czy wyjdziemy z tej sytuacji cało, bo mróz i wichura odbierają siły i niekiedy wiarę, a do najbliższych ludzi jest 80 km, to wtedy zaczynają się budzić między nami i psami więzy, których zerwać już nie sposób. Katastrofalna sytuacja wymusza na nas pełną mobilizację. Jesteśmy wtedy zależni od siebie w sposób absolutny. Nasz los zależy od psów, a ich los od nas. Nie poradzimy sobie w takiej sytuacji bez nich i na odwrót. Tylko pełna współpraca i ciężka walka z naturą da nam szansę wyjścia obronną ręką.

Po czymś takim inaczej patrzy się już na swoje psy. Pies staje się partnerem, najważniejszym członkiem naszego zespołu. Prawda jest taka, że na wyprawie, czy długim wyścigu wszystko zależy od psów. Możemy być nieprawdopodobnie wytrenowani, wybiegani, możemy przebiec sami cały dystans obok sań, żeby ulżyć psom, ale to i tak nic nie da jeśli mamy słaby zespół psów. Długie wyścigi wygrywa się dzięki psim wrodzonym i wytrenowanym zdolnościom. Kiedy one je mają, my mamy szansę osiągnąć wszystko. Dobry maszer to taki, który potrafi psom pomóc, zadbać o nie na trasie i nie przeszkadzać im w trakcie biegu i odpoczynku!

Każdy maszer powinien zdawać sobie sprawę, że jest dokładnie tyle wart ile jego psy, i że ewentualne sukcesy zawdzięcza właśnie im, i im należy się za to szacunek i opieka! Mushing, bowiem, to sztuka współpracy człowieka ze zwierzęciem, które podejmuje ją zupełnie bezinteresownie, nie oczekując w zamian nagrody. Nie zapominajmy o tym!

środa, 4 maja 2011

Alaskan husky w akcji

Po świętach i długim weekendzie zapanowała iście maszerska pogoda i nareszcie wybraliśmy się na trening z naszymi nowymi psami. Nie mogliśmy się doczekać zobaczenia w akcji tak wspaniałego teamu, no i wreszcie mamy za sobą pierwsze kilometry z kompletnym zaprzęgiem Alaskan husky.

Pierwsze co rzuciło się w oczy, a jeszcze bardziej chyba w uszy, to spokój na starcie. Żadnego szarpania, drapania ziemi, szczekania i opętańczego wycia, którym raczą nas zwykle nasze syberiany. Jedynie Nikola nawiązywała do tamtych tradycji:)

Dzięki spokojnemu czekaniu psów na start nie mieliśmy problemu z wypięciem karabinka startowego, co w istocie było miłą odmianą.
Sam moment startu był bardziej "miękki", niż to do czego jesteśmy przyzwyczajeni od lat. Alaskany ruszyły mniej gwałtownie, jakby rozpędzały się z każdym krokiem, stopniowo. Syberiany startują u nas takim jednym wielkim wyrzutem przed siebie, który wymusza na nas totalne skupienie, aby nie zgubić zaprzęgu już na starcie.

Dłużej dochodziły do swojej maksymalnej prędkości, ale za to kiedy już ją osiągnęły, to długo utrzymywały ją na tym poziomie. Trudno po jednym krótkim, pięciokilometrowym przejeździe wypowiadać się o możliwościach tych psów, jednak parę spostrzeżeń już mamy.

Po pierwsze - Dante prowadził zaprzęg na ogromnym luzie, sprawiając wrażenie psa znajdującego się na relaksującym spacerze! Zresztą po treningu tak właśnie wyglądał. Świadczy to o ogromnym potencjale tego psa. Wygląda na to, że Dante jest chyba największą gwiazdą tego zaprzęgu!

Po drugie - Nikola, to tytan pracy, ona daje z siebie wszystko!!! Wycisnęła siebie samą jak cytrynę na tym treningu! Ogromne serce i zapał do biegania!

Po trzecie - wheel dogi Pips i Dedee, urodzeni do tej pozycji, mają tę cechę, którą na tej pozycji wprost kochamy u psów - klapy na oczach, takie psy kiedy pracują to wszystko inne mają w d..., biegną przed siebie jak w transie i tylko to się dla nich liczy. Tak samo pracują u nas Inari,Lego,Mumin.

A do tego trzy fantastyczne dziewczyny Arina, Zuza i Tanda. Zuza wydaje się stworzona do pracy w parze z liderem, jako trail lider, ale czy tak będzie to się okaże. Tanda to typowy point dog, druga para to chyba najwłaściwsza dla niej pozycja, choć oczywiście będziemy próbowali jej na innych pozycjach. Arina natomiast to suczka chyba najbardziej wszechstronna, z całą pewnością może pracować jako wheeler, ale podobno też dobrze radzi sobie z funkcja lidera, dzisiaj w każdym razie była doskonała jako team dog.

To pierwsze nasze spostrzeżenia i być może praktyka nieco je zweryfikuje, jednak jedno nie pozostawia wątpliwości - mamy świetny zaprzęg z olbrzymim potencjałem, wielkim sercem do biegania, a większość z tych psów może sprawdzić się na rozmaitych w nim pozycjach.
Brakuje tam jedynie ósmego, mocnego psa, ale w tej kwestii mamy już pewną koncepcję, którą będziemy sprawdzać w akcji. Być może Sami stanie się w tym teamie kropką nad i. Zobaczymy.










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...