Kiciula |
Żbik |
Co prawda nasze koty to dzikuski nie dające się pogłaskać, ale za to niemalże do perfekcji opanowały wybieranie łapką ze skrzynek mięsa przygotowanego dla naszych psiaków oraz pojawianie się w psiej kuchni, oczywiście w porze karmienia :)
Koty pomimo dokarmiania nie straciły swojej łowieckiej pasji i co jakiś czas widujemy je z myszą lub szczurem w pyszczku.
Nie pamiętamy już, którego z kotów poznaliśmy jako pierwszego. Mieszkamy w Borach Tucholskich od września zeszłego roku i po paru dniach wiedzieliśmy już, że mamy kocich towarzyszy.
Kiciulka była wtedy drobnym kotkiem, natomiast Żbik nie bez powodu dostał takie imię - jesienią był naprawdę dużym i puchatym kocurem. Teraz wyglądają już troszkę inaczej: Kiciula urosła, a Żbik jakby się skurczył.
Kotka jest też o wiele bardziej ufna wobec nas niż kocur. Kiedy przygotowujemy jedzenie dla psów kręci się pod nogami w oczekiwaniu na smakowite kąski. Żbikuś natomiast trzyma nas na dystans. Wchodzi do psiej kuchni lub do otwartego samochodu wypełnionego skrzynkami z mięsem, tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nie ma nas w zasięgu wzroku. Zimą często buszował w psich miskach poustawianych na stole, kiedy my karmiliśmy psy, i za każdym razem gdy pojawialiśmy się w psiej kuchni po następne porcje karmy wybiegał z niej w panice, przyprawiając nas niemal o zawał serca :) I tylko w oddali było widać potem jego świecące w ciemności oczy.
Myśleliśmy, że uda nam się oswoić mieszkające na początku w stodole za balotami siana kociątko, jednak niestety Kiciula dosyć szybko ukryła je przed nami. Oswojenie malucha dawało by nam szansę na przeprowadzenie sterylizacji, bo jak wiadomo mnóstwo małych kotów nie przeżywa pierwszego roku umierając z powodu chorób lub ginąc pod kołami samochodów. Jesteśmy zatem w kropce, ponieważ koty żyjące u nas są zbyt dzikie na sterylizację, a antykoncepcyjne środki hormonalne bardzo często powodują ropomacicze i/lub guzki nowotworowe macicy i sutków, a w efekcie śmierć kotki. Może macie jakieś doświadczenia w tym temacie i podpowiecie nam jak rozwiązać ten problem?
Sympatyczne kociaki, które mają swój świat. Jedynie dla jedzenia czasem zmieniają zasady.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Wiedzą, że od człowieka można coś wykorzystać, ale ogólnie to niech spada.
OdpowiedzUsuńAleż ten Żbik jest piękny. :) Kiciula zresztą też ma swój urok, ale kocur podoba mi się niesamowicie.
OdpowiedzUsuńMoże by tak zorganizować małą pułapkę? Położyć trochę jedzenia w pomieszczeniu, z którego nie ma szans na ucieczkę i gdy kotka się skusi, odciąć drogę na zewnątrz (zamknąć drzwi), po czym tam spróbować ją schwycić. Sprawa wydaje się o tyle prostsza, że kocia mama jest bardziej oswojona, jednak w poczuciu zagrożenia może się bronić. Najbezpieczniej byłoby narzucić na nią koc, żeby uniknąć zadrapań.
Może też znajdzie się inny sposób. Jestem ciekawa, co wymyślicie.
Sposób z kocem przerabialiśmy 11 lat temu z naszą adoptowaną i niestety nieżyjącą już suczką Adją. Po wypuszczeniu na wybieg nie miała najmniejszej ochoty na jakikolwiek kontakt z nami - zachowywała się jak dziki, nieoswojony zwierz. Próbowaliśmy najróżniejszych sposobów, aby zwabić ją na noc do kojca, i jedynie zarzucenie na Adję koca pozwoliło nam ją schwytać. Potem przez parę tygodni chodziła z długą kilkumetrową linką na szyi, dzięki której mogliśmy suczkę w miarę bezstresowo złapać - przydeptywaliśmy linkę i zwijając ją w ręce powoli zbliżaliśmy się do Adji. Po jakimś czasie Adja przekonała się do nas i nie było potrzeby uciekać się do takich wynalazków.
UsuńMam nadzieję, że wypowiedzą się osoby bardziej doświadczone ale wiem, że dzikie koty łapie się do specjalnych klatek pułapek.
OdpowiedzUsuńCiekawe, że jest tylko jeden kociak.. To rzadkość.
Koty mają u Was raj;-)
Być może Kiciula urodziła tylko jednego malucha z racji młodego wieku, albo było ich więcej, tylko niestety umarły - tego już się nie dowiemy.
UsuńNajważniejsze, że maluszek wygląda na zdrowego i radosnego - widzieliśmy go na dole w magazynie, jakoś sobie zatem poradził z zejściem z drabiny :)
Też nie rozumiemy, jak można kochać psy i nienawidzić kotów? :DDD
OdpowiedzUsuńGdzieś czytaliśmy, że koty przynoszą ludziom swoje zdobycze nie po to, żeby się "pochwalić", tylko w celu podkarmienia tych upośledzonych, biednych stworzeń które się do nich przyczepiły. :D
Pzdr.
Świetne :DDD
UsuńKlatkę - łapkę wypożyczyć ze schroniska lub Fundacji.
OdpowiedzUsuńZłapać , wysterylizować.
U nas koteczki sterylizują od 3 miesiąca.
Kocury od 6-7 miesiąca.
Ewentualnie na siatkę.Muszę przemyśleć.
Dziękujemy bardzo za rady. Spróbujemy wypożyczyć klatkę - łapkę. Właśnie przed momentem dowiedziałam się z internetu, że gminy często finansują sterylizację wolnobytujących kotów oraz nawet dokarmianie - ciekawe jak to wygląda w realu?
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie dotyczące opieki nad takim dzikuskiem po sterylizacji: czy można takiego kota wypuścić od razu na wolność, czy też trzeba bezwzględnie parę dni się nim zajmować? Pytam, bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić naszych dzikich kotów w domu - to by je strasznie zestresowało.
I na koniec wiadomość z ostatniej chwili - małe kociątko było widziane już na dole w magazynie i wygląda zdrowo :)
Z kocurami to prosta sprawa (tak jak z psami), o kotkę trzeba by było bardziej zadbać :)
OdpowiedzUsuń