Kolejne igrzyska olimpijskie za nami. Mieliśmy na nich dość liczną reprezentację. Niektórzy z zawodników zapowiadali wielkie sukcesy. Miały być medale, wielkie emocje. Było jak zwykle.
To najgorsze, pod względem ilości zdobytych medali, igrzyska od 1956 roku.
Teraz znowu nasłuchamy się rad ekspertów i znawców. Usłyszymy jakie popełniono błędy, będą nas raczyć pogłębioną bardziej lub mniej analizą.
Przechodzimy przez to raz na cztery lata. Każda olimpiada daje kolejny powód do narodowego narzekania na polskich sportowców. Minimum raz na cztery lata, bo przecież mamy jeszcze mistrzostwa w piłce nożnej. siatkówce itd.
W tym roku analizy dopadają nas już drugi raz ze względu na Euro 2012.
Śmiemy twierdzić, że takie sytuacje będą miały miejsce nadal, do końca świata niemal, bo nikt nie odważy się w Polsce ruszyć świętych krów ze związków sportowych. Prezesów, działaczy, którzy z pracy w wyczynowym sporcie zrobili sobie źródło dobrych i pewnych dochodów. Tylko te dochody są ich motywacją do takiej pracy. Zupełnie jak w polityce. Ciekawe ilu byłoby chętnych na prezesa PZPN, gdyby była to funkcja czysto społeczna.