poniedziałek, 29 października 2012

Oto wielka tajemnica mrozu

Porządny silnik musi mieć dobre chłodzenie. Wtedy może napędzać pojazd skutecznie i bezpiecznie. Osiąga swoją maksymalną moc, kiedy produkowane przy tym ciepło jest optymalnie odprowadzane z niego na zewnątrz. W innym wypadku może się zatrzeć.

Tak samo jest z biegającymi psami. Ich silniki, organizmy, także pracują dobrze wtedy kiedy mają zapewnione dobre chłodzenie.A, że pies schładza się głównie poprzez ziajanie, to i temperatura na zewnątrz psa ma ogromne znaczenie.
Generalnie im zimniej tym lepiej. Oczywiście w granicach rozsądku.

Widać wyraźnie tę zasadę w trakcie treningów. Kiedy jest naprawdę zimno, czyli wtedy gdy temperatura powietrza spada poniżej zera, psy biegną dużo wydajniej, mniej się męczą. Biegną na dużym luzie. Widać, że bieg sprawia im wielką przyjemność.Są też bardziej skoncentrowane na biegu. Nie trzeba też wtedy robić tak częstych przerw, jak podczas biegu w wyższych temperaturach.

niedziela, 28 października 2012

Arina i Klein


Dzisiaj krótko o następnej parze alaskanów.
Klein jest naszym pierwszym alaskan husky. To dzięki temu psiakowi dowiedzieliśmy się jakie to są psy. Od pierwszych treningów z nim marzyliśmy o całym zaprzęgu alaskanów. Nigdy bowiem przedtem nie spotkaliśmy tak pracującego psa. Wkładającego w bieg tyle zaangażowania i energii. Ma tak do dzisiaj.

sobota, 27 października 2012

DeDee i Pips


DeDee i Pips są braćmi. Są tak do siebie podobni, że nawet nam czasem się mylą:) Dlatego mówimy na nich Klony.
Bracia bez wątpienia są najsilniejszymi psami w całym stadzie. Wielkie, mocarne psiska o niesłychanej wytrzymałości. To urodzone wheel dogi, czyli te psy w zaprzęgu, które biegają tuż przed saniami, czy wózkiem.
Na tej pozycji każdy maszer ustawia najmocniejsze swoje psy, bo tego ona wymaga. Wheel dogi mają największy ciężar do ciągnięcia i w związku z tym muszą posiadać odpowiednią do tego posturę.
Pips i DeDee są idealnymi wheel dogami. DeDee oprócz tego jest także liderem, który prowadzi zaprzęg Darii w czasie pracy z klientami. Jednak jego przeznaczenie to wheel!

piątek, 26 października 2012

Pierwsza pięćdziesiątka

Team alaskanów już od jakiegoś czasu szykował się do pierwszego 50-kilometrowego treningu.
Zrobiliśmy już ze dwa, trzy razy dystans około 40 km, więc korciło mocno, żeby pójść dalej. W ostatnim tygodniu były zbyt wysokie temperatury, które skutecznie ograniczyły pokonywany zaprzęgiem dystans. Ale dzisiaj przyszło długo oczekiwane ochłodzenie ... i jest!
Mamy pierwszą pięćdziesiątkę! Po raz pierwszy w tym sezonie pokonaliśmy taki dystans. Jest to też nasz październikowy rekord w całej naszej zaprzęgowej karierze. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tak długiego treningu w październiku. To jest możliwe tylko z alaskanami :)


Takich pięćdziesiątek teraz będziemy mieli około 10. Musimy na tym dystansie ustabilizować formę. Na razie pokonywać będziemy ten dystans spokojnie, bez pośpiechu, robiąc na trasie sporo przerw. Dzisiaj zajęło to alaskanom równe cztery godziny. Nakręciliśmy w tym czasie filmik oraz kilka razy zatrzymywaliśmy się na krócej lub dłużej. To jeszcze nie ten moment, żeby taki dystans robić za jednym zamachem. Za jakiś czas polecimy to tylko z przerwami "technologicznymi", na pojenie psów i jakąś przekąskę. Wtedy czas będziemy mieli o wiele lepszy.
O ile, to trudno w tej chwili powiedzieć. Na pewno będzie dużo krócej.

Podsumowując, to jesteśmy bardzo zadowoleni z dotychczasowych efektów treningu. Zrealizowaliśmy jak dotąd wszystkie założenia. Pokonaliśmy rekordowy, jak na tę porę roku, dystans. Psy są w doskonałej formie i ogólnej kondycji. Wszystkie zdrowe i zadowolone z życia. Nie widać po nich żadnych negatywnych skutków obciążeń treningowych, a zatem ciągle pracujemy poniżej progu ich możliwości. Jest wielki apetyt i ogromna chęć do zabawy po treningach. To dobre znaki.
Dante ma już za sobą problemy z lamblią, wrócił do normalnej wagi. To nas stresowało jeszcze jakiś czas temu, ale to już przeszłość. Na szczęście.

Ciągle przewija się w naszym domu temat Finnmarkslopet. Sami na sobie wywieramy dużą presję i ciągle sobie powtarzamy, że teraz musi się udać, że to już najwyższy czas, żeby w tym właśnie sezonie stanąć na starcie tego wielkiego wyścigu. Poznaliśmy już smak porażki, kiedy w zeszłym sezonie nie udało się nawet wyjechać z domu. Kiedy przeszliśmy przez wszystkie przygotowania do startu. Kiedy poświęciliśmy na nie masę czasu. Kiedy przejechaliśmy prawie 2500 kilometrów na treningach.
Teraz pracujemy jeszcze ciężej, jeszcze więcej trenujemy, mając nadzieję, że to wszystko skończy się na mecie w Alcie.
Jak będzie pokaże jak zwykle czas.

Poniżej przebieg dzisiejszego treningu opublikowany na zaprzyjaźnionym trail.pl
http://trail.pl/szlaki/zaprzegowa-petla-w-sercu-borow-6965

piątek, 19 października 2012

Październik

Zazwyczaj ten miesiąc był takim prawdziwie rozruchowym czasem dla naszych psów. To wtedy treningi nabierały rumieńców. Stawały się dłuższe, bardziej intensywne.
W tym roku mamy już taki rozruch za sobą. Zrobiliśmy go we wrześniu. Bardzo skutecznie zresztą.
Dzięki temu październik jest miesiącem ciężkiej i planowej pracy. Robimy w tej chwili sporo kilometrów tygodniowo, czyli 120-140. Dystanse to między 20 a 40 kilometrów na jednostkę treningową. Trochę ograniczają nas co prawda temperatury. Nawet startując w ostatnich dniach przed siódmą, to koło ósmej jest już bardzo ciepło. Wystarcza jednak do dobrego treningu.
Chciałoby się już pociągnąć dalej! Pojechać z 60, 80 km, ale to nie te warunki ciągle. Jeszcze trzeba poczekać.

Tymczasem forma stabilna. Ze zdrowiem też w porządku. Po zdiagnozowaniu lamblii i potraktowaniu jej lekami Dante wraca do swojej właściwej masy. Wygląda na to, że problemy były chwilowe. Jedynie Jume ciągle zmaga się z efektami liambliozy, ale ona ma na to więcej czasu.

Teraz jest moment na dokładne analizowanie diety psów. Trening jest dostatecznie ciężki i długotrwały, aby zaczęły uwidaczniać się ewentualne braki w żywieniu. Musimy tego ciągle pilnować. Póki co zdecydowanie wzrosły ilości jedzenia pochłaniane przez alaskany. Nie można jednak przesadzić. Nadwaga też nie jest pożądana.

Na jakąś radykalna zmianę pogody nie mamy specjalnie co liczyc, więc taki jak dotychczas model treningu będziemy kontynuować do końca miesiąca. W listopadzie dołożymy jednak trochę treningu siłowego, który wyeliminowaliśmy z wcześniejszego planu. Cały czas mocno analizujemy wszystko to co dzieje się na treningach i poza nimi i wyciągamy wnioski. A potem staramy się coś jeszcze poprawić. Czeka nas jeden jedyny wyścig w tym sezonie, więc musimy wszystko przetestować wcześniej w treningu. Po wyścigu będzie już na to za późno. Poprawki nie będzie. Dopiero rok później:) Ewentualnie.


czwartek, 18 października 2012

Determinacja

Determinacja jest jednym z podstawowych warunków sięgania po własne marzenia. Bez niej możemy jedynie marzyć, ale tych marzeń nie spełniać.
Determinacja to moc pozwalająca przezwyciężać problemy. Dająca siłę do walki z przeciwnościami losu i zwątpieniem, które one rodzą. Tylko ludzie naprawdę zdeterminowani dopadają swoje marzenia, a nawet je prześcigają.

W naszym przypadku przekonaliśmy się o jej sile, kiedy kilka miesięcy temu nie udało nam się wystartować w Finnmarkslopet. Wiele tygodni ciężkiego treningu, zmęczenia i niewyspania. Ciągłego przebywania w terenie, mimo często nie sprzyjających warunków pogodowych. Przeziębień, chorób, kontuzji.
Najgorsze były wieczory, kiedy nękani przez skurcze nie mogliśmy wstać z kanapy, żeby pójść pod prysznic. Skurczów będących efektem wielogodzinnych treningów.
Mniej więcej połowę treningów odbyliśmy w nocy, przy świetle czołówki. Sporo z nich w nocnych mgłach, które niemal do zera ograniczały widoczność.

Wszystko to niby na nic. Nie pojechaliśmy na wyścig. Nie zrealizowaliśmy celu, dla osiągnięcia którego tak ciężko pracowaliśmy. I co? Załamało nas to? Zmusiło do zmiany planów? Zaczęliśmy myśleć, że wszystko to było błędem?
Wręcz przeciwnie! Silny sportowy kenel jest naszym nadrzędnym celem. Wszystko co robimy prowadzi do niego. Zatem wszystko to co dzieje się teraz jest częścią dużego planu. Być może planu na całą resztę naszego życia. Nie ma w nim żadnego znaczenia, czy pojedziemy na pierwszy wielki wyścig w tym, czy w następnym roku. Nie ma, bo na takie wyścigi zamierzamy jeździć przez następne 20 lat. Jeśli zdrowie pozwoli.

Pewność celu rodzi determinację. Determinacja daje siłę. Mamy w ten sposób komplet. Wiemy czego chcemy, wiemy co jest najważniejsze i wiemy jak do tego dojść. Dochodzą do całości różne życiowe sytuacje i  mamy pełny obraz.

Dotyczy to wszystkich ludzi. Nie tylko nas. Życzymy Wam dużych pokładów determinacji w dochodzeniu do Waszych celów.

sobota, 13 października 2012

Lamblia Giardia

Jednak nie obeszło się bez pewnych komplikacji zdrowotnych. Cieszyliśmy się, że psy są zdrowe, nie łapią kontuzji. Bajka się skończyła. Dopadła nasze psy lamblioza.
Jak zwykle u nas choroba nie przebiega książkowo. Dlatego też nie mamy stu procentowej pewności co do diagnozy. W badaniu kału wyszły lamblie, więc założyliśmy, że to to. Normalnie psy maja biegunkę, śluzowaty stolec, wymioty, gorączkę, bóle brzucha. U nas ze specyficznych i licznych objawów lambliozy występuje tylko i wyłącznie znaczny spadek masy.
Normalny apetyt, aktywność, zachowanie i humor. A masa ciała spada. Dotyczy to dwóch psów. Jume i Dante. Jume jest tak chuda, że nie biega już w zaprzęgu. Dante natomiast trenuje normalnie.

Lambliozę można leczyć fenbendazolem, który w sporych dawkach należy podawać psom przez kolejne 3 dni. Po dwóch tygodniach powtórka. My z racji naszych wątpliwości co do diagnozy, brak wielu specyficznych objawów, zanim podamy lek powtórnie, wykonamy wcześniej drugie badanie kału.

Na lamblię wskazywał także dobry wynik badań krwi i moczu. Tam wszystko było w normie.
Jak zwykle mamy do rozwiązania chorobowy rebus.
Jesteśmy właśnie po trzydniowej serii z fenbendazolem, którą musiały przejść wszystkie psy.
Psy mogą trenować w trakcie kuracji, jednak ich forma wyraźnie spada w tym okresie. Staramy się wtedy jeszcze lepiej je karmić, ale spadek jest i tak wyraźny. Dostają także leki poprawiające ich florę bakteryjną. Bardzo nie lubimy tych kuracji. W końcu to kontrolowane trucie zwierzaków. Dobrze, że tę serie mamy za sobą.
Odrobaczaliśmy psy 4 razy do roku, ale teraz postanowiliśmy robić to tylko i wyłącznie wtedy kiedy będzie naprawdę taka potrzeba. Czyli raz na kwartał kał oddamy do badania i jeśli nic nie wyjdzie, to nie odrobaczamy. A jak coś wyjdzie, to odrobaczymy tym na co wrażliwe jest to co wyszło.

Lamblie po kuracji powinny odpuścić. Florę bakteryjną podkręciliśmy psom. Teraz spróbujemy je podtuczyć. Jak się nie uda bedziemy temat drążyć dalej, ale nie będzie to miła wiadomość.
Najgorsze, że akurat te dwa psy dopadł ten problem. U innych przebieg jest bezobjawowy. Jume i Dante to jedni z najlepszych naszych biegaczy. Dante przygotowuje się do Finnmarka i jest przecież jednym z filarów naszego teamu.
Trochę zaczęliśmy się martwić.

środa, 10 października 2012

Demonstracja

Pisaliśmy kilkukrotnie o koniach z Morskiego Oka. Wielokrotnie zabieraliśmy głos na ten temat na forach internetowych. Wielu ludzi, podobnie jak my, jest przeciwnikami pracy koni na drodze do Morskiego Oka. Wielu ludzi w rozmaity sposób okazuje swój sprzeciw dla tej chorej sytuacji jaka ma miejsce na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Konie są obarczane zbyt ciężką pracą. Pracą wyniszczającą ich organizmy. Powodującą ich niezdolność do dalszej nawet po jednym, czy dwóch sezonach na tej trasie. A w efekcie sprzedaż zamęczonych koni do rzeźni. Niezależnie od wieku. Te konie nie mają prawa do emerytury, ani godnego życia! Nie maja nawet prawa do godnej śmierci. Pracują ciężko dla ludzi, a następnie trafiają do transportów śmierci. Taki los zgotował im człowiek.
My, ludzie wrażliwi i myślący nie zgadzamy się na to.

TPN, na skutek działań obrońców zwierząt, wprowadził wymagania dla koni i woźniców. Określają one różne aspekty pracy zaprzęgów. Prawie żadne z nich nie są przestrzegane. Żaden z fiakrów nie poniósł jak dotąd odpowiedzialności za niestosowanie się do przepisów. Wreszcie, na miejscu zmian i postoju koni, nie istnieją odpowiednie warunki dla tych zwierząt.

TPN zasłania się własnym regulaminem i wprowadzonymi przepisami. Twierdzi, że koniom nic złego się nie dzieje. Fiakrzy w ogóle nie widzą problemu. Zatem pozostaje tylko i wyłącznie przemówić do rozsądku ludzi korzystających z zaprzęgów.
Dlatego pragniemy zorganizować manifestację na tej trasie. Zapraszamy do udziału w niej wszystkich, którym los zwierząt leży na sercu. Musimy tam wyjść i powiedzieć ludziom, że korzystanie z usług fiakrów powoduje cierpienie koni. Musimy o tym mówić tam na miejscu, do konkretnych ludzi. Będziemy do nich podchodzić, kiedy czekać będą na swoją kolej na dole i u góry trasy. Będziemy rozmawiać z ludźmi na samej trasie idąc obok fasiągów, na najbardziej stromych odcinkach, gdzie konie pracują najmocniej. Tam gdzie można iść w tempie zaprzęgu.
Będziemy rozdawać ulotki z informacjami o pracy tych koni. Chcemy wierzyć, że przynajmniej część ludzi zrozumie jaką krzywdę robi koniom, dając niegodziwy zarobek ich właścicielom.
Jeśli nie zrozumie nikt wtedy trzeba będzie zmienić metody działania.

Póki co mamy nadzieję, że wystarczy rozmowa.
Potrzebujemy do niej współdziałania wszystkich ludzi, którym los zwierząt nie jest obojętny. Stowarzyszeń, fundacji i pojedynczych osób nie będących członkami żadnych takich organizacji, a mających podobne przekonania. Im będzie nas więcej tym lepiej.

Mamy sporo czasu na taką akcję, bowiem uważamy, że należy przeprowadzić ją w szczycie sezonu turystycznego. Wtedy kiedy będzie tam jak najwięcej turystów, licząc na ich wsparcie. Akcja powinna rozwinąć się właśnie poprzez włączanie się do niej osób postronnych. Mogłaby wtedy przyjąć naprawdę wielkie rozmiary, a co za tym idzie zdobyć spory oddźwięk. Gdyby dzięki temu zainteresowały się sprawą media, to jej rezultat byłby jeszcze lepszy.

Reasumując poszukujemy chętnych do demonstracji przeciwko pracy koni na trasie do Morskiego Oka w którąś z lipcowych sobót. Zapraszamy do współpracy przy jej tworzeniu i udziału w nich wszystkich, o których pisaliśmy powyżej.

Zjednoczmy się we wspólnej sprawie, abyśmy mogli żyć w pięknym i przyjemnym kraju. Abyśmy mogli pojechać w polskie Tatry i napawać się ich pięknem, a nie być świadkami barbarzyństwa.
Sami tworzymy rzeczywistość i otaczający nas świat. Tylko sami możemy go uczynić lepszym. Nikt, jak widać, nie zrobi tego za nas.  

niedziela, 7 października 2012

Husky Adventure

Sezon wycieczek psimi zaprzęgami w pełni. To już trzeci weekend pod rząd, który spędziliśmy z naszymi gośćmi.
Przejażdżka psim zaprzęgiem w Borach Tucholskich dostarcza naszym pasażerom ciekawych wrażeń. Wszyscy są pod wrażeniem niezwykłego kontaktu, jaki mamy z naszymi psami. Ogromne wrażenie robi ponadto wielki zapał z jakim psy pracują, jak rwą się do biegu, jak nie mogą się go doczekać. To raczej rzadko spotykane sytuacje.
Wciąż psie zaprzęgi są w naszym kraju pewną egzotyką i to także jest ich atutem. Obcowanie z tymi cudownymi zwierzakami, ich entuzjazm, piękna przyroda Borów. Naprawdę warto do nas przyjechać. Tym bardziej teraz, kiedy w lesie są grzyby. 

Zazwyczaj nie robimy zdjęć kiedy pracujemy z klientami, bo nie mamy na to czasu. Dzisiaj jednak byli z nami Daria i Jarek z podpoznańskiej Traperskiej Osady. To dzięki ich zdjęciom możemy pokazać na blogu wycinek z naszej pracy.













                                     Daria, Jarek i Felek

czwartek, 4 października 2012

Terroryści i sekciarze

Wreszcie wiemy kim naprawdę jesteśmy - koń by się uśmiał. Nomen omen.
Zabraliśmy otóż głos komentując jeden z postów, zahaczających o temat końskich rzeźni na pewnym blogu, co wywołało kilka kolejnych komentarzy. Te z kolei sprowokowały nas do napisania tekstu, w którym wyjaśniliśmy co sądzimy o ludziach, którzy nie rozumieją po co podpisuje się petycje, po co broni się praw zwierząt, dlaczego próbują niektórzy skrócić listę zwierząt rzeźnych.
Tym tekstem naraziliśmy się niezmiernie ludziom, o których właśnie napisaliśmy. No cóż, spodziewaliśmy się niepochlebnych opinii, ale epitety jakimi nas określono wykroczyły nieco poza nasze wyobrażenie o sobie samych.
Mianowicie nie mieliśmy pojęcia, że to co uprawiamy i jakie głosimy poglądy to czysty terroryzm. Mało tego, jesteśmy sekciarzami łapiącymi ludzi w swoją pajęczą sieć kłamstw i nadużyć.
Ponadto zostaliśmy nazwani "inteligentnymi inaczej", "oszołomami ze skrzywieniem umysłowym", "histerykami", "demagogami", "neofitami", "hipokrytami", że o pospolitych "chamach" nie wspomnimy.
Wszystko to dlatego, że nie zgadzamy się aby zwierzęta cierpiały przez człowieka. 

No i się narobiło. Teraz zaszyliśmy się w domu. Boimy się wyjść do psów i koni. Ze strachem czekamy na atak marines, czy innej kawalerii powietrznej NATO. Terroryzm to nie przelewki! Wiadomo jak się postępuje z terrorystami w tym świecie.
Cholera, jak mamy dalej żyć? Kto nam pomoże? Ach zapomnieliśmy, terrorystom w cywilizowanych krajach nikt nie pomaga.

No to się pośmialiśmy, wróćmy jednak do rzeczywistości.
Nie jest ona wesoła niestety. Cała ta sytuacja pokazuje stosunek przeciętnego obywatela do zwierząt. Jest także świadectwem miernego poziomu wiedzy o tym w jaki sposób pozyskiwane jest w naszym kraju mięso. Niektórym wydaje się, że świnki i krówki z uśmiechem idą do rzeźni, szczęśliwe, że tak fajnie przysługują się ludziom.

Problem polega na tym, że takich ludzi, jak ci którzy nas opieprzyli, jest dużo, jeśli nie większość w społeczeństwie. To dzięki ich sile mamy w naszym kraju problemy praktycznie ze wszystkim. Kiepska służba zdrowia, zacofane szkolnictwo, dziurawe drogi i tak dalej i tym podobnie.
Zapytacie - co ma piernik do wiatraka? Otóż ma. W demokratycznym kraju mamy potężne narzędzie służące do zmieniania rzeczywistości. Jest to czynne prawo wyborcze. To narzędzie daje nam możliwość realnego wpływania na otaczający nas świat.
Prosty przykład.
Od wielu lat wszyscy mówią o zbyt ciężkich tornistrach, z którymi chodzą do szkoły nasze dzieci. Słyszymy o tym odkąd tylko pamiętamy, czyli od lat 70-tych XX wieku. Faktycznie tak jest. Mówią o tym nie tylko ludzie, ale także wyniki badań naukowych. I co? Nic. Rodzice mówią nauczycielom, ci skarżą się na system. Tak bez końca.
Gdyby jednak, powiedzmy, 5 milionów ludzi, w zgodzie i jednym głosem, krzyknęło: panie i panowie politycy, albo tę sytuację realnie poprawicie, albo zakończycie swoje polityczne kariery, bo to my decydujemy kto zasiądzie w parlamencie! To jak by się to skończyło waszym zdaniem?
Demokracja daje nam ogromną siłę. Musimy tylko zdawać sobie z tego sprawę. Niestety to "tylko" jest dla wielu niewykonalne. Mało tego, oni wolą narzekać, a nawet jak widać na naszym skromnym przykładzie, przeszkadzać kiedy inni próbują swoją wyborczą broń użyć. Tak, to my daleko nie zajedziemy.

Przykład dotyczył bardzo konkretnej sprawy związanej ze szkołą. Takich spraw jest oczywiście bardzo wiele. Wszystkie bardzo konkretne. Prawdopodobnie wszystkie można załatwić wyborczą bronią. Dlatego nie uznajemy gadania - "tego się nie zmieni". Wszystko można zmienić. Trzeba tylko się zjednoczyć, choćby na chwilę poprzeć ludzi, którzy mają rację. W ten sposób możemy doczekać się bardziej przyjaznej ludziom szkoły, dobrych dróg, fachowej i rozumnej służby zdrowia. Możemy także sprawić, że szanowane będą tutaj prawa zwierząt, że człowiek będzie zabijał, skoro już musi, tylko tyle zwierząt ile jest mu niezbędne do przetrwania, a nie bez opamiętania w żądzy zarobku. I będzie to czynił w maksymalnie humanitarny sposób.
Możemy także w ten sposób zakończyć gehennę naszych tradycyjnych towarzyszy. Koni i psów. Możemy wykreślić z listy zwierząt rzeźnych konie. Naprawdę możemy to zrobić. Czy gatunek ludzki ucierpi na braku koniny w jadłospisie. Raczej nie.
W przypadku psów niezbędne jest natomiast zatrzymanie ich bezsensownego mnożenia, którego efektem są pełne schroniska i fundacje. Na to idą nasze pieniądze. Także w takim wymiarze nie potrafimy sobie z tym poradzić. Tolerujemy istnienie pseudohodowli, potem utrzymujemy gminne, czy powiatowe schroniska. Po co?
A wystarczy głośno, ustami paru milionów obywateli, powiedzieć: Wysoki Sejmie żądamy uchwalenia mądrej, humanitarnej ustawy o ochronie zwierząt, której żadni cwaniacy nie będą w stanie obejść. Jeśli Wysoki Sejm nie jest w stanie sobie z taką pracą poradzić, to wybierzemy nowy.

Tak musimy działać. Jako cały naród. Naprawdę w ten sposób można zrobić wszystko. Potrzeba jedynie trochę aktywności umysłowej, trochę wiedzy o otaczającym nas świecie i trochę zrozumienia dla racji innych ludzi. A wtedy nikt do nikogo nie będzie się czepiał, Syberiada nie będzie musiała trwonić sił i cennego czasu na głupie dyskusje, a na swoim blogu pisać będzie jedynie o sprawach miłych i przyjemnych.
Utopia? Raczej nie.

14 października o godzinie 12:00 we Wrocławiu, mieście bardzo kulturalnym, odbędzie się zorganizowana przez Fundację Tara manifestacja w obronie koni.
Ludzie z całej Polski uderzeniami w bębny, w rytmie końskich serc spróbują ruszyć serca ludzkie. Wesprzyjmy uczestników manifestacji, bo to wszystko odbywa się także w naszym ludzkim interesie, abyśmy pokazali, że jesteśmy ludźmi, że czujemy i myślimy. Zawalczmy o nasze człowieczeństwo przerywając tragedię zwierząt.


O ile żyłoby się wszystkim lepiej, gdybyśmy codziennie nie musieli czytać takich artykułów i oglądać takich reportaży. O ile bylibyśmy wszyscy zdrowsi, gdybyśmy nie jedli "produkowanego" w taki sposób mięsa?
"Człowiek, to brzmi dumnie". Czy aby na pewno? Udowodnijmy, że tak!   

środa, 3 października 2012

Alta

Alta to niewielkie miasto w Norwegii. Całą gminę zamieszkuje około 17 tys. ludzi, z których 75% mieszka w tym mieście.
Alta leży w prowincji Finnmark, położonej daleko na północ od koła polarnego. Jej okolice znane są z tego, że pozyskuje się tam łupek, który należy do najwyżej cenionych odmian tego surowca na świecie. Znajduje się tam też kopalnia rud miedzi.
W Alcie znaleziono także rysunki naskalne sprzed ponad 6 tys lat, znalezisko to wpisane zostało na listę światowego dziedzictwa UNESCO. 

Dla nas jednak Alta to miejsce, w którym od ponad 30 lat ma start i metę trzeci na świecie pod względem długości wyścig psich zaprzęgów Finnmarkslopet. Ten fakt spowodował, że Alta stała się obiektem naszych marzeń. Miejscem, do którego próba wyjazdu zdominowała ostatnie dwa lata naszego życia
W tym sezonie do Alty wybieramy się po raz trzeci. Już dwa razy skończyło się na marzeniach. Jak będzie teraz? Czy wreszcie staniemy na linii startu usytuowanej na jej jednej z głównych ulic? Czy znowu skończy się na marzeniach i śledzeniu wyścigu w internecie.
Nasze najlepsze psy są coraz starsze, najlepsze lata za chwilę zaczną im umykać. Dante ma teraz osiem lat. W marcu będzie już 9-cio letnim psem. Reszta jest niewiele młodsza. mają po 6-7 lat, większość 7. Dla długodystansowców nie jest to jakiś specjalnie zaawansowany wiek, ale lata lecą. Jeśli nie dotrzemy do Alty teraz, to za rok nasze psy będą jeszcze starsze. Widać po nich, że emerytura tak szybko dla nich nie nadejdzie, ale w którymś momencie ich możliwości zaczną maleć. To nieuniknione. Nam też zresztą zegar tyka, choć akurat w przypadku ludzi mushing można uprawiać bardzo długo na wysokim poziomie, jeśli oczywiście zdrowie dopisze.
Dobre zaprzęgi zazwyczaj złożone są z psów starszych, doświadczonych i młodych, pełnych entuzjazmu, z ogromnymi pokładami młodzieńczej energii. I w naszym, w którymś momencie będą musiały pojawić się młodsze zwierzaki, więc w tym składzie mamy pewnie jedną z ostatnich okazji pojechać na wielki wyścig.

Przygotowania do takiego wyjazdu są dość skomplikowane i dość drogie. Sam koszt wyjazdu i opłaty startowej to plus minus 10 tys. Koszty przygotowań i niezbędnych wymian sprzętu dużo więcej. Dlatego nie jest łatwo doprowadzić sprawę do szczęśliwego końca  Zwłaszcza kiedy trzeba samemu wszystko sfinansować.
Nasze marzenia nie są tanie, jak widać:) Lepiej jednak mieć marzenia drogie niż żadne:))

wtorek, 2 października 2012

Drugi miesiąc

Rozpoczęliśmy drugi miesiąc treningów. Aura nadal dość ciepła, więc wciąż wstajemy około 5 i rozpoczynamy treningi kiedy jeszcze jest ciemno. Ma to ten niewątpliwy plus, że potem mamy cały dzień na inne zajęcia. Ponadto w Borach o świcie jest niezwykle pięknie, zwłaszcza teraz kiedy polska złota jesień rusza na całego.


We wrześniu alaskany przebiegły 300 km. W październiku będzie dużo więcej. Zmieni się też dystans pojedynczych treningów. W tym miesiącu będzie sporo 30-40 kilometrowych biegów. To już konkretna praca nad wytrzymałością. W weekendy psy pracują z wycieczkami, więc zapewniamy im w ten sposób także trening siłowy. Również bardzo ważny w psich przygotowaniach.
Dzisiaj pojechaliśmy pierwszą "czterdziestkę" w tym sezonie. Odwiedziliśmy nasz ulubiony Ocypel. Wieś położoną pomiędzy jeziorami. Ocypel jest pełny ludzi latem i niesamowicie pusty poza letnim okresem.
Dlatego tak chętnie go odwiedzamy:)

40 kilometrów na początku października to nowość w naszych przygotowaniach. Nigdy jeszcze nie jeździliśmy takich dystansów na początku sezonu. Forma alaskanów jednak na to pozwala.
Podstawą w planowaniu treningów są obserwacje psów. Bacznie im się przyglądamy w każdym momencie. Wszystko ma dla nas duże znaczenie. Zachowanie, humor, relacje z innymi psami, apetyt. To główne wykładniki. Jeśli pies biega i skacze w kojcu to najpewniej jest w dobrej formie i nic mu nie dolega. Jeśli jeszcze do tego ma swój zwykły "wilczy" apetyt, a na wybiegu biega i bawi się z innymi psami, to mamy już absolutną pewność, że tak jest.
Brak któregokolwiek z tych zachowań jest natomiast symptomem, że coś może być nie tak. Takiemu zwierzowi musimy się jeszcze mocniej przyjrzeć. Najpoważniej traktujemy brak apetytu, czy nawet odmowę jedzenia. Alaskany to potworne żarłoki, więc kiedy zostawiają pełną michę, to znaczy że jest bardzo źle i trzeba natychmiast działać.
Pierwsze co robimy to staramy się dociec, czy problem związany jest z bólami mięśni, stawów, czy też z czymś innym. Następnie sprawdzamy błony śluzowe i śluzówki oczu. Jeśli są blade to znak, że pies jest osłabiony. Potem robimy prosty test naciągając skórę zwierzęcia. Jeżeli wraca na swoje miejsce zbyt wolno, świadczy to o odwodnieniu. Taki pies musi zostać bezwzględnie odstawiony od treningu.

Można tych wszystkich "atrakcji" w miarę skutecznie unikać stosując się do podstawowych zasad.
Po pierwsze zawsze dostosowujemy trening do warunków atmosferycznych, zwłaszcza temperatury.
Po drugie dobrze odżywiamy i poimy psy.
Po trzecie woda i przekąski w trakcie treningu.
Po czwarte - nie robimy wariackich treningów z cyklu "jak dzisiaj pięknie w lesie, pojadę sobie 30 km",
podczas kiedy najdłuższy poprzedni trening to było 5.


Stosując się do prostych zasad unikniemy większości problemów mogących nas i nasze psy dopaść w sezonie treningowym.
U nas w każdym razie to się sprawdza. Jak dotąd, podobnie było w poprzednim sezonie, omijają nas takie problemy.
Październik będzie zatem wypełniony 2-3 godzinnymi biegami przeplatanymi treningiem siłowym. Otworzymy w ten sposób pełnię możliwości psich organizmów. Szybkie bieganie 40-sto kilometrowych dystansów to rewelacyjna baza do dużo dłuższych dystansów. Wszak alaskany maja być w stanie przebiec ponad 200 km w ciągu doby. W poprzednim sezonie 40 km było podstawowym dystansem treningowym. Teraz będzie podobnie.
Bogatsi o doświadczenia z poprzedniej zimy, zamierzamy główną pracę treningową wykonać do końca stycznia. W zeszłym sezonie na początku lutego pojawiły się seryjne odwilże z opadami deszczu, w wyniku których przez dwa tygodnie praktycznie nie było możliwości wykonać bezpiecznego, nienarażającego na kontuzje treningu. Dlatego tym razem planujemy w lutym już tylko szlifować formę i ładować akumulatory, aby 9 marca wreszcie stanąć na starcie w Alcie. Co za rym:))



 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...