I co począć z psem, który mimo wyroku śmierci, chce nadal żyć? Co zrobić z psem, który gdzieś ma raka i żyje, jakby nigdy nic? Nie krzyczy, nie jęczy, nie marudzi. Nie umiera też. Owszem cierpi w milczeniu, po cichu. Nie daje poznać po sobie, że coś jest nie tak. To, że jest nie tak jednak widzi Agnieszka, opiekunka Maliny. O tych dziewczynach dzisiaj napiszemy.
Jakiś czas temu okazało się, że Malina ma raka. Złośliwego cholerę, który prędzej czy później zwyczajnie ją zabije. Sęk w tym, żeby było to właśnie później, jak najpóźniej.
Malina przeszła w swym życiu przez piekło. Kiedyś jakiś zwyrodnialec pobił ją tak mocno, że straciła wzrok. W wyniku pobicia zachorowała na jaskrę, Przy jaskrze rośnie ciśnienie w oczach. To powoduje uszkodzenia nerwów wzrokowych i utratę wzroku.
Malina, po długim leczeniu, w fundacji, która ją uratowała, zaczęła w miarę normalnie żyć. Choć to naprawdę normalne życie zaczęło się od momentu, kiedy pojawiła się w nim Agnieszka. To ona dała Malinie prawdziwy dom, cichą przystań i bezkompromisową opiekę. Agnieszka leczyła Malinę, biegała z nią po lekarzach, nie spała po nocach. Podawała leki i z troską nasłuchiwała, czy w wszystko z suczką jest w porządku. A nie zawsze było. Pojawiały się też rożne inne dolegliwości.
Agnieszka radziła sobie z tym jednak i uczyła Malinę normalnego życia. Dzięki temu niewidomy zwierz radzi sobie w Warszawie, w tłoku, w metrze, w tramwaju, czy autobusie, tak że nikomu nie przychodzi do głowy, że Malinka nie widzi. To zasługa Agnieszki, jej determinacji i wielkiej cierpliwości. Uparła się, że zrobi normalnym życie psa poturbowanego przez los. I to jej się doskonale udało!
Niestety problemy zdrowotne Maliny się powiększyły. Straciła nerkę zaatakowaną przez złośliwy nowotwór. Żyje z jedną. I nadal żyje normalnie. Nie licząc tego, że nowotwór postanowił ją zabić. Ona ma to jednak gdzieś. Żyje. Mimo negatywnych opinii lekarzy.
Dawali jej ileś tam miesięcy życia. Z tego przeżyła już kilka. I to nie koniec.
Od czasu do czasu widać jednak jakieś problemy. Coś ją boli, coś męczy. Nie wiadomo co, bo skończyły się pieniądze na jej leczenie. Fundacja, która Malinę ratowała nie potrafi ich teraz zdobyć, Agnieszka nie ma, bo życie też się z nią nie pieści. Dziewczyna walczy sama o byt i własne zdrowie.
Jednym słowem trzeba im pomóc. Trzeba Malinę solidnie przebadać, odkryć co ją męczy i znaleźć na to najlepszą terapię. Badania i wstępne leczenie to około 600 zł. My oddajemy do dyspozycji nasze książki. Nie jesteśmy w stanie wesprzeć dziewczyn gotówką, bo z tą u nas słabo, sami ponadto leczymy własne psy. Ale książkę oddajemy do dyspozycji. Napisaliśmy, że sześć, ale jak trzeba będzie dać więcej, to damy więcej. Do skutku, bo Malina chce żyć i ma do tego prawo.
Wiemy coś o psach chorych, z wyrokiem śmierci.
W marcu umarła Juma, którą trzech lekarzy skazało na śmierć dwa lata wcześniej. Dwa lata! Wiecie co znaczą dwa lata w życiu psa? To tak jak dla człowieka piętnaście, albo i dwadzieścia.
O tyle wydłużyliśmy Jumie życie. Daliśmy jej szansę, ona ją wykorzystała. Żyła bez cierpienia i wśród przyjaciół do ostatnich swoich dni. A zmarła w domu, wśród psów, z którymi spędziła życie.
Dajmy Malinie taką samą szansę. Jej rak nie jest taki mocny, jak się mu wydaje! Gdyby łajza był, to załatwiłby Malinę już dawno. To cieniak! Nie pozwólmy, żeby taka łajza zabiła Malinkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)