wtorek, 31 lipca 2012

Nie tylko o koniach z Morskiego Oka

Poprzedni tekst o koniach z Moka, dzięki naszym czytelnikom, trafił w różne miejsca w internecie. Pozwoliło to większej niż zazwyczaj grupie ludzi się z nim zapoznać.
Kolejnym tego efektem stała się dużo większa liczba komentarzy. Bardzo nas to cieszy, bowiem najważniejsze dla tej sprawy jest jej nagłośnienie. Jak wielokrotnie już to powtarzaliśmy, i robić będziemy to nadal, tylko mówienie ludziom o problemie może pozwolić im go dostrzec.

Wszystkie komentujące artykuł osoby dostrzegają zło czynione koniom. Widzą zmuszanie ich do pracy ponad siły oraz fatalne traktowanie ich przez właścicieli. To cieszy. Widać, że wielu ludziom nie jest los zwierząt obojętny. Nie wiemy niestety ile osób powstrzymało się od napisania komentarza, myśląc jednak podobnie jak komentujący.



Pojawiły się też różne propozycje rozwiązania tego problemu. Większość ludzi uważa, że należałoby zakazać pracy koni w tamtym miejscu w ogóle. I mają rację. W parku narodowym powinno chodzić się pieszo albo wcale. Jest co prawda pomysł, aby wozić "turystów" meleksami, czy tym podobnymi pojazdami napędzanymi energią elektryczną.
Kilka osób sugeruje też, że dobrym rozwiązaniem byłoby ograniczenie ilości pasażerów w zaprzęgu. Ten pomysł był już realizowany. Kiedyś do fasiągu wsiadało dwadzieścia, dwadzieścia kilka osób. Teraz jest ograniczenie do czternastu. Teoretycznie! Pisaliśmy poprzednio już jak wygląda praktyka stosowana podczas zjazdów.
Co prawda teraz jest pomysł, aby w czasie jednego kursu do Włosienicy w dorożce siedziały cztery osoby. Na pewno byłaby to ogromna różnica dla koni. Bryczka jest dużo lżejsza od wozu, cztery osoby to nie czternaście, zupełnie też inne są obciążenia podczas zjazdu.
Wszystko pięknie. Tylko, czy zmieni to stosunek fiakra do własnych zwierząt? Czy będzie dzięki temu bardziej o nie dbał? Czy przestawi konie w cień kiedy będzie upał i zadba o stały dostęp do wody? Odstanej, a nie lodowatej prosto z potoku? Czy osłoni konie podczas trwającej cztery godziny ulewy?
Nie sądzimy! Zwłaszcza, że przecież mniej zarobi. Nadal będzie oszczędzał jak tylko się da na weterynarzu. Nadal będzie lał konia batem, bo przecież skoro wozi mniej ludzi, to szybciej musi zaprzęg chodzić, żeby wyjść na swoje. Nadal będzie karmić konie najtańszym sposobem i tylko tak, aby zwierzę nie padło. Nadal zwyczajnie nie będzie konia kochać i nadal będzie to robił tylko dla dutków, bo o pasji to on pojęcia nie ma żadnego! A na koniec i tak odda konia do rzeźni! To w końcu 9 zł za kilogram żywca, jak to się mówi.

Nigdy na Palenicy Białczańskiej nie pojawią się fiakrzy, którzy powożą zaprzęgiem dla czystej frajdy ze współpracy ze zwierzętami, z miłości do natury. Z potrzeby poczucia jedności z nią i zwierzęciem. Nigdy się tak nie stanie, bo ludzie zajmujący się wożeniem tam "turystów" nie są zwyczajnie zdolni do odczuwania piękna. Pasję zaś mają jedynie do wódki, pieniędzy i bab. Zwłaszcza po wódce.
Nie jest, dla dobrze przygotowanego zaprzęgu, specjalnym problemem ciągnięcie czteroosobowej bryczki przez osiem kilometrów nawet pod górę. Ale muszą być spełnione pewne wymagania. Przede wszystkim konie muszą być odpowiednio do takiego wysiłku przygotowane. Wytrenowane. Tymczasem wiele koni pracujących w Polsce wyciągana jest ze stajni bezpośrednio do pracy i w niej chowana zaraz po. Zwierzaki nie robią nić przez wiele miesięcy, i nagle na dwa, trzy miesiące idą do piekielnie ciężkiej roboty. To tak jakby ktoś pracujący za biurkiem, jeżdżący do pracy samochodem, a wolny czas spędzający wyłącznie przed telewizorem, nagle z dnia na dzień miał przebiec maraton. I to pod groźbą kary śmierci jeśli nie pobiegnie odpowiednio szybko. Rozumiecie?

Podczas treningu zwierzę musi mieć ustaloną odpowiednią dietę, aby trening nie wyniszczył jego organizmu. Taka dieta kosztuje. A ten wymóg jest niezbędny tak samo jak trening.
Ponadto, aby zaprzęg mógł normalnie te osiem kilometrów pod górę pracować należy robić przerwy. Zwłaszcza w upale! Przerwy, podczas których dostanie wodę. Takie przerwy w związku z tym muszą trochę trwać. Ich ilość i częstotliwość zależy od stanu zwierząt w danym momencie. Żeby to wiedzieć trzeba konie obserwować. Trzeba wiedzieć, czy są już zmęczone, czy jeszcze mogą iść. Taką wiedzę zdobywa się podczas wielu godzin, dni i miesięcy pracy, przebywania i życia z nimi. Fiakrzy nie są do tego zdolni. To wiemy na sto procent!
Tylko pasjonaci aktywności ze zwierzętami są zdolni do takich zachowań. My zawsze wiemy, czy pies w zaprzęgu, w danym momencie jest naprawdę zmęczony już tak, że musimy się zatrzymać, czy też ma chwilowy kryzys, który zaraz mu minie. Zawsze wiemy jakie psy mają samopoczucie. Wszystkie razem i każdy z osobna. Zawsze wiemy w jakim stanie jest ich zdrowie. Wiemy na co je stać i czego możemy od nich oczekiwać. Zawsze dostosowujemy ich pracę do zastanych warunków na trasie oraz do pogody. Nigdy nie wykonujemy pracy bez uprzedniego, odpowiedniego treningu. Każda praca poprzedzona jest odpowiednim okresem przygotowawczym.
To dzięki temu nasze zwierzaki idą do pracy chętnie jak nastolatek na randkę! I tak musi być. Kto nie stosuje takich zasad nie może pracować ze zwierzętami. Nie powinien mieć w ogóle takiego prawa. Jeśli zwierzę ma pracować pod przymusem, to o kant czterech liter to potrzaskać.
Zawsze skończy się to dla zwierzaka źle.

Dlatego, kończąc już, dla koni z Morskiego Oka jest tylko jedno dobre rozwiązanie. Muszą one stamtąd zniknąć. Trzeba tylko zrobić to tak, aby jak najmniej z nich trafiło do rzeźni. Chociaż to i tak je czeka jeśli nadal będą tam pracowały. Są jednak sposoby, aby zapewnić im lepszy los.    

8 komentarzy:

  1. Masz rację,
    taka praca byłaby świetna dla pasjonata,
    ale nie dla obecnych fiakrów....
    Ja o swoich kotach wiem wszystko, ale dbam o nie.
    Rzeczywiście jedyna rada ,
    żeby znikły i niech jeżdżą elektrycznie.
    Biedne te konie...

    OdpowiedzUsuń
  2. szokujące jest to co piszesz .. i prawdziwe :( .. raz widziałam, jak taxiarz potrącił konia .. (był pijany) masakra.. ludzie mało kolesia nie ukamienowali ..

    Jeżeli da się jakoś pomóc zwierzakom to pisz, podpiszemy petycje i udostępnimy info.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukamy właśnie jakiejś petycji w tej sprawie. Jeśli istnieje to damy do niej linka na blogu. Nie ma sensu tworzyć iluś tam petycji w tej samej sprawie. Jeśli natomiast okaże się, że takiej petycji nie ma, to ją stworzymy. Dzięki za gotowość do akcji. To dopiero początek i długa droga do rozwiązania tej sprawy, ale trzeba to zrobić. Trzeba zabronić tego procederu na Palenicy, a potem w wielu, wielu innych miejscach w Polsce, żeby do cholery nasz kraj stał się wreszcie pięknym i sympatycznym miejscem na ziemi, które z czystym sumieniem będzie można polecać turystom z całego swiata.

      Usuń
  3. Jest petycja w sprawie koni z Morskiego Oka. Oto link
    http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=4278
    My już podpisaliśmy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram, popiera w 100-u % Biedne konie! Powinno zabronić się tego procederu i pomóc tym biednym zwierzakom! :(
    A co do drogi do Moka. To ja mam na jej temat swoje zdanie: jest to straszna zakała, jak chce się iść np. na Rysy czy na Przełęcz pod Chłopkiem. Przecież to najzwyklejsza dłuuuuuga asfaltowa droga o średnim nachyleniu ok. 3%. Nie jest to żaden widokowy szlak turystyczny TYLKO ZWYKŁA DROGA, jakich wiele, którą normalnie powinny jeździć jeśli nie samochody, to autobusy lub inne pojazdy... ://
    Turystyka górska zaczyna się w od Morskiego Oka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bodajże w latach 80-tych jeździł tam jeszcze pks, ale po obrywie przy Wodogrzmotach przestał. Może to i szkoda? Któryś sekretarz pzpr powiedział, że "najlepiej jakby droga oberwała się całkiem i szlag trafiłby asfalt i byłby spokój". Wtedy fasiągi też by nie jeździły. Dwie skrajne sytuacje, obie sensowne.

      Usuń
  5. Jak juz wspomnialam na FB, w tej chwili tylko jakas akcja bezposrednia moze cokolwiek zdzialac. Petycje sa OK, ale jak widac w naszym kraju nic nie daja. Zwlaszcza, ze "raczka raczke myje" i biznes sie kreci. Ludzie wiedza o co chodzi i ci, ktorym los tych koni lezy na sercu, dzialaja jak moga. Reszta nawet jak wie, to i tak nic nie zrobi, bo jest szarym motlochem, szara masa bez jakiegokolwiek wspolodczuwania. Hej! Musza byc w Polsce jacys aktywisci, krorzy nie boja sie zadrzec z wladzami i z policja, oraz z panami woznicami. Jak sadze batem mozna by pewnie oberwac:/ Obecnie mieszkam w UK i swietnie nam tu idzie np. sabotowanie polowan. Niestety zdarza sie powyzsze, ale cel zazwyczaj zostaje osiagniety i polowanie IM sie nie udaje. Magda

    OdpowiedzUsuń
  6. O, wlasnie znalazlam cos w sam raz a propos w moim mailu. Council (urzad miejski) w Eastbourne, odrzucil propozycje dorozek ciagnietych przez konie brzegiem morza. Coz mi mowi, ze u nas to nie przejdzie, bo wladza ma zapewne z Morskiego Oka biznes. Magda.

    OdpowiedzUsuń

Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...