niedziela, 8 czerwca 2014

Finnmarkslopet 2014



Opisaliśmy już jak wyglądał nasz udział w tej wielkiej imprezie. Teraz chcemy pokazać Wam jak ten wyścig naprawdę wyglądał w tym roku.

Na jego starcie stanęły 73 zespoły na dystansie 500 kilometrów, 54 na 1000 i 4 juniorów na 200 km trasie. Wiele z nich nie dotarło do mety. Powodów wycofania się z wyścigu było wiele, ale do najważniejszych należały problemy z pogodą. A zwłaszcza burza śniezna, która szalała nad Finnmarkiem od godziny 18 w sobotę do 3 nad ranem w niedzielę.
Koszmarnie silny wiatr wraz z opadem mokrego śniegu poważnie nadwyrężył siły wielu teamów. Odbiło się to na kondycji zaprzęgów, jeśli nie od razu, to w następnych dniach. W takiej, długodystansowej działalności, zazwyczaj efekty różnych przeciwności kumulują się i "atakują" zespół z pewnym opóźnieniem.

Pogrom zwłaszcza przeżyła obsada 1000 km dystansu. Tam z 54 zaprzęgów, które stanęły na starcie, tylko 19 ujrzało metę. To świadczy dobitnie o stopniu trudnosci tego wyscigu.
Na dodatek jeden z zawodników, po przekroczeniu linii mety, został poinformowany o dyskwalifikacji. Jej powodem był rzekomy brak jego zaprzęgu na którymś z checkpointów. Maszer był zrozpaczony. To wielka tragedia zostać wykluczonym z wyścigu po jego ukończeniu.  Po przejechaniu 1000 kilometrów.
Na szczęście jednak wszystko się wyjaśniło. Ktoś popełnił jakiś błąd w papierach i zawodnik został normalnie sklasyfikowany.

W tym roku warunki były wyjątkowo trudne, ale w poprzednich latach też do mety po 1000 km docierał najwyżej co drugi zaprzęg. Jak widać nawet bez załamań pogody ten dystans jest bardzo poważnym wyzwaniem. 

Wśród wszystkich załóg dominowali, jak zwykle, Norwegowie. Na 131 startujących było ich 59 na pięćsetce, 40 na tysiączce i 4 juniorów. Razem 103 maszerów. Skąd ich tylu w małej, trochę ponad cztero milionowej  Norwegii? To ciekawe pytanie, na które pewnie warto poszukać odpowiedzi.

Ponadto na 500 km wystartowało 26 kobiet, na 1000 km było ich 7. Wśród juniorów były 3 dziewczyny, na 4 zawodników w ogóle. Zresztą panie od dawna sa bardzo mocne w długich dystansach. Bywało w ostatnich latach, że zwycięstwami na pięćsetce dzieliły się dwie Norweżki. Elisabeth Edland i Marianne Skjothaug. W tym roku Edland była trzecia, a Skjothaug nie startowała, bo była rzecznikiem prasowym wyścigu. Jednak w poprzednich latach zawsze znajdowała miejsce w czołówce Finnmarkslopet oraz wygrywała 400 kilometrowy Femundlopet. Edland na 500 triumfowała już trzy razy.
Rok temu zwyciężyła pięćsetkę Katy Meier ze Szwecji. Jak więc widać panie na 500 kilometrowym dystansie w zaden sposób nie odbiegają od panów.

Nie inaczej jest też na tysiączce. W tym roku triumf kobiet był absolutny. Zwyciężyła Sigrid Ekran, wielka gwiazda światowego mushingu, a drugie miejsce zajęła  Birgitte Naess Waerner. Nie pierwszy raz wygrywały tu kobiety. W przeszłości triumfowała na 1000 kilometrów także, i to dwukrotnie, Inger-Marie Haaland.

Podobnie jest za oceanem. W iditarod, najdłuższym wyścigu psich zaprzegów na świecie, czterokrotną jego zwyciężczynią była, niestety już nie żyjąca, Susan Butcher. Co roku w czołówce jest też DeDee Jonrowe.
Pierwszą kobietą, która wygrała 1000 milowy Iditarod, była Libby Riddles. Dokonała tego w 1985 roku.
Mamy w najdłuższych wyścigach także akcent polski. W Yukon Quest, drugi obok Iditarod 1000 milowym wyścigu, wystartowała mieszkająca i trenująca w Kanadzie Agata Franczak, która ukończyła ten wyścig w 2004 roku. To jak dotąd jedyna Polka na długodystansowych zawodach.

Tegoroczny Finnmarkslopet rozgrywany był w trudnych warunkach. Te są coraz częstsze na północy naszego globu. Tam najbardziej widać efekty globalnego ocieplenia. Ciepłe zimy to juz niemal norma. A ciepła zima to duże opady mokrego śniegu, wichury i znaczne skoki temperatur w krótkich okresach czasu.

W tym roku jednak opadów śniegu nie było wcale. Przez co pokrywa śnieżna była symboliczna. To oczywiście nastręczało organizatorom wyścigu mnóstwa problemów.
Mała ilość śniegu i dodatnie temperatury sprawiły, że na długich odcinkach szlaku prowadzącego zamarzniętą rzeką Alta, stała woda. Ponadto lód niemal w ogóle nie był przykryty śniegiem. Jechało się po gołym lodzie, który ponadto był bardzo mokry. To stwarzało duże problemy w prowadzeniu sań. Te ślizgały się na boki bez żadnej kontroli. Można w takich warunkach bardzo łatwo się wywrócić.  

I bez tych wszystkich dodatkowych atrakcji Finnmarkslopet jest bardzo trudnym do ukończenia wyścigiem. Właściwie wszystko co się z nim wiąże jest bardzo skomplikowane. Długie treningi, bardzo często realizowane w trudnych warunkach pogodowych, są same w sobie już dużym wyzwaniem. To w końcu kilka tysięcy kilometrów do przejechania. Trzeba zmagać się z bólem mięśni i stawów, z zimnem, czy wilgocią.
W czasie treningów i samego startu trzeba bardzo dbać o psy. Mysleć o możliwych kontuzjach i za wszelką cenę ich unikać. To jest tym bardziej ważne im mniej mamy psów w kennelu zdolnych do startu. Każda kontuzja, czy choroba może wyeliminować któregoś z psów ze startu.

Tak samo jest z nami ludźmi. My w tym sezonie, w listopadzie sami zmagaliśmy się z przeziębieniami, a potem z zapaleniem oskrzeli, co mocno namieszało w naszych przygotowaniach.

Do tego dochodzą problemy z pogodą. Najgorzej jest kiedy mamy zbyt ciepły październik, czy listopad. Przez co nie ma możliwości wyjeżdżenia odpowiedniej ilości kilometrów w tych miesiącach. Normalnie w listopadzie powinniśmy mieć za sobą ponad tysiąc kilometrów. To bowiem daje odpowiednią bazę kondycyjną dla następnych treningów w kolejnych miesiącach. Kiedy pogoda to uniemożliwia to pojawiają się problemy z realizacją treningów w ogóle. Musimy modyfikować plany treningowe, a nawet zmieniać swoje aspiracje w danym sezonie.

Pogoda to loteria w naszym kraju. Na północy ostatnio zresztą też.
To powoduje wzrost trudności startu w wielkim wyścigu. I to na kilka miesięcy jeszcze przed startem w nim.

Skoro wszystko jest takie trudne, to można by zapytać się - po co w takim razie w nim startujemy? Otóż to. Te trudności właśnie są w tym wszystkim najbardziej pociągające. Gdyby to był łatwy wyścig, to byśmy w nim nie startowali. Wysoko zawieszona poprzeczka powoduje, że warto się tym zajmować. 
Warto spędzić kilka miesięcy na treningowych trasach, warto wydać na przygotowania i start kupę pieniędzy, warto się męczyć i narażać. Warto, bo tylko wtedy satysfakcja z sukcesu będzie tak wielka, że wynagrodzi nam to wszystko. Właśnie satysfakcja, dla niej to robimy.
Nie tylko dla niej zresztą. Bardzo ważny jest dla nas kontakt z naturą. Treningi dają niesamowitą możliwość zanurzenia się w świecie przyrody, kontaktu ze zwierzętami, także dzikimi. Poczucia wolności i zjednoczenia z psami.
Potem na wyścigu ma to jeszcze większe znaczenie. Tam musimy stać się z naszym psim zespołem jednością. Czuć jego potrzeby, przewidywać jego problemy.

Finnmarkslopet powoduje, że wyłączamy się w trakcie jego trwania, z innego życia niż to wyścigowe. Tam liczy się tylko i wyłącznie tu i teraz. Nie może być inaczej. Wyścig jest tak trudny, że tylko w maksymalnym skupieniu będziemy mogli go ukończyć. Nie mówiąc już nawet o jakimś wyniku.

Finnmarkslopet, Iditarod, Yukon Quest to olbrzymie wyzwania. Jedne z największych w naszych czasach. To olbrzymia satysfakcja brać w nich udział.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...