środa, 29 czerwca 2016

Jak napisać książkę?

Łatwo powiedzieć "napisać książkę". Znacznie trudniej to zrobić. Jest wiele argumentów przeciw. Przede wszystkim zadajemy sobie pytanie - "czy ja potrafię to zrobić?", "czy odważę się dać komuś do przeczytania choćby fragment tekstu", "bo przecież może nie potrafię pisać i narobię sobie jedynie wstydu?".

Kolejna wątpliwość to wartość historii, którą chciałoby się spisać. Może ona jest nudna? Może nie potrafię jej opowiedzieć?
Każdy, kto ma w sobie choćby trochę samokrytyki musi mieć takie wątpliwości zanim przystąpi do pisania.
Te wątpliwości musimy jednak porzucić jeśli chcemy cokolwiek napisać, a tym bardziej później to opublikować.

Załóżmy optymistycznie, że przeszliśmy już przez ten wstępny etap. Wmówiliśmy sobie, że nasza historia jest niezwykła, że czytelnicy nie mogą się doczekać, kiedy będą mogli się w niej zanurzyć, a my potrafimy ją opisać tak by wzbudzić zachwyt ich i krytyków.

No to piszemy! Trzeba zacząć od planu. Pomyśleć, czy narrację wolimy prowadzić jednym ciągiem, czy też lepiej będzie podzielić ją na rozdziały. To drugie rozwiązanie, moim zdaniem, ułatwia ogarnięcie całości tematu. Łatwiej wraca się do poszczególnych partii tekstu, choćby po to by go poprawiać. Ma to wielkie znaczenie, bo wracać z poprawkami będziemy często i długo. Ja nie zdawałem sobie wcześniej kompletnie sprawy ile razy będę tekst poprawiał i zmieniał. Często to co napiszemy dzisiaj jutro wygląda już nieco inaczej. Do tego dochodzi całe mnóstwo błędów i literówek.

Tekst co prawda pójdzie do korekty, ale warto ułatwić jej maksymalnie pracę i usunąć tyle błędów ile tylko damy radę. Na usunięcie wszystkich nie liczmy. Po wielokrotnym czytaniu własnego tekstu przestajemy cokolwiek zauważać. Wszystko wydaje nam się dopracowane i gotowe do składu. Jakże się mylimy!

Kiedy mamy już plan i wiemy w jaki sposób chcemy naszą historię spisać, to możemy zaczynać. Z planami jednak różnie bywa. Pisanie to proces twórczy, więc niekiedy dajemy się ponieść emocjom podczas pisania i odchodzimy od planu. Czasem nawet porzucamy go w ogóle i tworzymy nowy. Nie jest to proste, ale w końcu chodzi o nasze "dzieło", więc warto poślęczeć nad nim dłużej. Dajmy czytelnikom to na co nas naprawdę stać. Choćby to miało dużo dłużej trwać.

Kiedy już skończymy, mam na myśli taki ostateczny koniec pisania książki, czyli napisaliśmy ją, samodzielnie ileś tam razy zrobiliśmy korektę i pozmienialiśmy te fragmenty, które zmienić było warto, to wysyłamy tekst do korekty fachowcom.
Oni też muszą mieć na to sporo czasu, a nam nie wolno ich poganiać. Książka przechodzi pierwszą korektę, potem drugą i w zasadzie jest gotowa do składania.
Po tym etapie dostajemy to, co można już wysłać do drukarni. Pierwszy raz widzimy własny tekst tak, jak będzie on wyglądał po wydrukowaniu. Póki co w elektronicznej wersji, ale to już jest to.

Po tym etapie pozostaje już tylko książkę wydać. Wysyłamy pliki do drukarni i nie możemy się doczekać kiedy dostaniemy ją do ręki. Ten moment jest najcenniejszy. To nad czym pracowaliśmy ileś tam czasu, co wymyśliliśmy sobie sami, wreszcie się materializuje. Możemy książkę wziąć do ręki, przekartkować, postawić na półce. Świetne uczucie.
Potem jednak zaczynają się schody. Wysyłamy pierwsze egzemplarze czytelnikom i przeżywamy prawdziwe katusze. Czekamy z niecierpliwością na ich werdykt. Na pierwsze recenzje. To już nie jest takie fajne :)
No chyba, że te recenzje są pozytywne. Wtedy jest zwyczajnie bosko.
Polecam wszystkim to uczucie.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...