piątek, 18 grudnia 2015
"23 kilometr" - spotkania autorskie
Od samego początku pracy nad tą książką założyłem, że wydam ją samodzielnie. Interesuję się sprawami związanymi z rynkiem wydawniczym od dawna i wiem na co może liczyć autor współpracujący z wydawnictwem. Na niewiele. Głównie na satysfakcję, że jego "dzieło" znalazło się na półkach kilku księgarni.
Dlaczego? Powodem jest wynagrodzenie jakie oferują wydawnictwa. Około złotówki za sprzedany egzemplarz. Ponadto, czy wydawnictwo będzie promowało moją książkę z takim zaangażowaniem z jakim zrobię to sam? Z całą pewnością nie. Dla wydawnictwa będzie ona jedną z wielu publikacji. Poświęcą jej chwilę i zajmą się czymś innym. Taka jest prawda.
Na jaką więc sprzedaż może liczyć autor? Tysiąc egzemplarzy, może dwa tysiące? Mizeria kompletne. A napracować się przy książce trzeba było. Ja swoją pisałem i poprawiałem z przerwami prawie rok. Ale to tylko czas spisania tej historii. Ona sama tworzyła się lat kilkanaście. Tyle trwało przygotowanie do próby opowiedzenia historii życia w psim zaprzęgu.
Na tę książkę złożyły się rozmaite doświadczenia. Mnóstwo różnych emocji. Przez opowiedzianą w niej historię przewinęło się sporo psów i ludzi. Po nich wszystkich został ślad w pamięci. I na stronach książki.
Z samodzielnym wydaniem książki wiąże się jednak sporo problemów. Po pierwsze trzeba mieć pieniądze na wszystko to czego sami nie jesteśmy w stanie z nią zrobić. Korekta, projekt książki i okładki, skład oraz przygotowanie do druku. To spore koszty, które mnie zatrzymały w pracach nad książką na bardzo długo. Czasem wątpiłem,czy ta praca ma sens, bo ciągle stałem w miejscu nie mając grosza na powyższe.
Do tego dochodzi koszt samego druku. Ten zależny jest od wielu czynników. Rodzaj papieru, ilość zdjęć w książce, jakość okładki. To wszystko ma wpływ na cenę pojedynczego egzemplarza w drukarni. Pomnożyć ją trzeba jeszcze przez ilość drukowanych książek. Ta też decyduje o jej cenie. Wiadomo, im więcej drukujemy tym niższy koszt.
Kiedy książkę już będziemy mieli to pozostanie jej sprzedaż. Obecnie krąży takie powiedzenie - "nie jest problemem książkę napisać, ale ją sprzedać". Co do jego pierwszej części mam wiele zastrzeżeń, natomiast druga jest jak najbardziej prawdziwa. Jak sprzedać własną książkę?
Mój sposób to bezpośredni kontakt z przyszłym czytelnikiem. Spotkania autorskie. Rozmawiałem z kilkoma bibliotekami i wszystkie wyraziły chęć zorganizowania spotkania autorskiego u siebie. Przy bibliotekach bardzo prężnie działają kluby czytelnika, które są zainteresowane tym, aby coś się u nich działo. Moja opowieść wplata się w to doskonale. Oczywiście podczas takich spotkań, zachęceni moimi opowieściami czytelnicy, zakupią książki z osobistą dedykacją. To jest właśnie mój sposób na dotarcie z książką pod przysłowiowe strzechy.
Biblioteki to nie wszystko. oprócz nich są kluby podróżnika, są rozmaite domy kultury w miastach i na wsiach, są jeszcze różne inne miejsca organizujące spotkania z autorami, czy podróżnikami. Jest też internet. Pole do popisu jest ogromne. Przynajmniej w teorii. Mam tylko nadzieję, że życie zweryfikuje tę teorię tym razem pozytywnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)