środa, 19 września 2012
Jesień
Po wczorajszym, pełnym fatalnych emocji dniu, chcieliśmy długim, dobrym treningiem poprawić sobie nastrój. Pobudka o 5.30, jak zwykle kawa i do roboty. Za oknem egipskie ciemności. Do tego pada. Taka sobie mżawka, ale mokro.
Alaskany jak zwykle chętne i gotowe. Zasuwamy. Jedziemy prostą drogą do zwalonego mostu na Wdzie. W 1944 w czasie walk został on wysadzony i do dzisiaj znajduje się w takim stanie.
W okolicach mostu docieramy do samej rzeki. Kończy się tam droga.
Sprawnie zawracamy i ruszamy z powrotem z zamiarem jechania wzdłuż Wdy.
Nic z tego. Dopada nas ulewa. Deszcz pada jak opętany. Do tego przedzieramy się akurat przez wysokie trawy. Wszystko momentalnie jest mokre. Trzeba było założyć lepsze buty, a nie lekkie trekkingi:)
Wracamy do domu. Z dziesięciu kilometrów powrotnej drogi, siedem jedziemy w ulewie. Dopiero 3 km przed domem deszcz przyjął formę mżawki.
Teraz to już na pewno jesień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Stanowczo nie lubię jesieni i zimy.
OdpowiedzUsuńKocham lato...
Chociaż wiem,że nie wszysycy będą tego samego zdania :-)))
Również nie przepadam, a w lecie jestem urodzona - kocham je!
OdpowiedzUsuńDzisiejsza zmiana pogody dała mi w kość, kiedy wróciłam zmarznięta i z mokrymi skarpetkami! :)
A my lubimy wszystkie pory roku. Każda z nich jest piękna. Każda daje inne możliwości. Zwłaszcza zima!
OdpowiedzUsuńJa też kocham wszystkie pory roku. Każda jest na swój sposób cudowna. A za upałami nie przepadam (mimo tego, że urodziłam się w lipcu), wole mróz, śnieg, deszcz niż upały.
OdpowiedzUsuń