Bryza |
Zaczniemy tę historię jednak od początku.
Od roku opiekujemy się końmi. Ich właściciele zapewniają im siano i owies, my dajemy pracę. Całodobową opiekę, karmienie, leczenie. Spędzamy z nimi bardzo dużo czasu. Traktujemy je jak swoje.
Od jakiegoś czasu właściciele koni borykają się z problemami finansowymi. Prowadzą rozległe interesy, które niestety przynoszą obecnie straty. Wiadomo, w tych czasach nie jest lekko. Wszędzie mówi się o kryzysie, zapaści gospodarczej, itd.
Utrzymanie jedenastu koni sporo kosztuje, więc postanowili kilka z nich sprzedać. Zaczęli szukać kupców, którzy potrzebowaliby je do rekreacji, do pracy. Nie do rzeźni.
Padło na Ogara, Sarma i żrebaki, Felka i Dumkę.
Sarm i Ogar |
O takiej decyzji dowiedział się też nasz weterynarz. Powiedział nam o człowieku, swoim kliencie, który skupuje różne konie, uczy je pracy pod siodłem, w zaprzęgu, a następnie sprzedaje do rekreacji w Niemczech. Wet twierdził, że to uczciwy człowiek, że nie ma mowy, aby konie za jego pośrednictwem trafiły do rzeźni
Właścicielka koni umówiła się z tym człowiekiem. Przyjechali dzisiaj około południa.
Poszliśmy pokazać facetowi konie.
Kiedy je zobaczył, zaczął lamentować, a że konie stare, że trudno dzisiaj się sprzedają itd.
On jednak, jak twierdził, nie spieszy się ze sprzedawaniem. Daje sobie czas na znalezienie kupca.
Pierwszy dzwonek ostrzegawczy uslyszelismy w swoich głowach, kiedy okazało się że on wcale nie ma klientów w Niemczech. I nie pracuje z końmi nad ich umiejętnościami, aby zwiększyć ich wartość.
Drugi alarm zabrzmiał kiedy facet strasznie napalił się na Bryzę. 24 letnią klacz, którą dopiero co wyciągnęliśmy z zapaści. Jej właściciele rozważali już możliwość jej uśpienia. Bryza okulała, za sprawą stanów zwyrodnieniowych w stawach nóg. Bardzo schudła, miała naprawdę fatalne dni.
Wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Lataliśmy przy niej z dobrym jedzeniem, smarowaliśmy nogi i robiliśmy masaże. Bryza stanęła na nogi. Chodzi normalnie, ma apetyt, przybrała na wadze. Znowu, jak dawniej jest szefową stada.
Tą właśnie Bryzą zainteresował się handlarz. Klaczą, która już nigdy nie będzie pracowała, która nie da źrebaka. Jak dla nas było to podejrzane.
Zaczął opowiadać ile to ma pastwisk, ile na nich jest trawy, jak dobrze Bryza będzie miała u niego. Zaproponował tysiąc złotych za nią.
Zaczęliśmy zastanawiać się o co chodzi. Daliśmy się w końcu przekonać. Zachodziliśmy jednak w głowę o co mu chodzi.
Bryza weszła na samochód, za nią załadowaliśmy Ogara. Został jeszcze Sarm i źrebaki. Po maluchy facet miał przyjechać za jakiś czas.
Tak naprawdę to Sarm swoim zachowaniem zmusił nas do myślenia. Stawiał się mocno, uciekał. Za nic nie chciał wejść na samochód. Sporo czasu minęło na uganianiu się za tym łobuzem. Kiedy długo się coś robi, to ludzie zaczynają gadać. Zaczęliśmy wypytywać o konie. Ile ich facet ma, ile trafia do ludzi pod siodło od niego. Udawaliśmy kompletnych laików, takich co nie kumaja o co chodzi w handlu zwierzakami. Skurwiel dał się podejść jak dziecko!
Zaczął mleć ozorem. "Ogar jest stary - to jego słowa - jak nikt go nie kupi to pójdzie do rzeźni. Bryzę tylko utuczę i za dwa, trzy miesiące tak samo, źrebaki od razu do ubojni, a Sarm, w sumie tak samo".
Fałszywa menda wysypał się po całości. Zostawiliśmy go samego w stajni i wyszliśmy na zewnątrz. Tam czekała właścicielka.
Powiedzieliśmy jej o co chodzi. Za chwilę Bryza z Ogarem wyszły z samochodu handlarza, a facetowi kazaliśmy spieprzać. I to by było na tyle.
Czujemy po tej całej akcji straszny niesmak. Mieliśmy od samego początku spore wątpliwości, ale trochę daliśmy się podejść. Na szczęście okazaliśmy się większymi cwaniakami od tego handlarza.
Powiemy to jeszcze raz. Uratowaliśmy pięciu koniom życie. Bryzie już drugi raz. I jesteśmy z siebie zadowoleni. Choć niesmak pozostaje. Ludzie są straszni dla zwierząt. To co działo się w czasach faszyzmu i stalinizmu z ludźmi, w swiecie zwierząt dzieje się ciągle. Każdego dnia zwierzęta są mordowane w różny sposób. Zadaje im się cierpienie, zmusza do bezsensownej pracy, wysyła na rzeź. Bez mrugnięcia powieką. Bez refleksji i współczucia. Ludzie to potwory.
Jednemu dzisiaj zepsuliśmy interes!!!
Gratuluję udanej akcji! :D Jesteście Bohaterami! :-)
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że najlepiej podać imię i nazwisko tego drania wraz ze zdjęciem do wiadomości publicznej i go napiętnować. Toby była dla niego kara. Szkoda, że prawo na to nie pozwala :/
pozdrawiam
Masakra :( strach pomyśleć!!Ale akcja godna podziwu. Cieszę się tylko, że właścicielka koni nie była ślepo nastawiona na sprzedaż bo w przeciwnym wypadku mielibyście trudną sytuacje. GRATULUJE :) i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy że konie ocalały wierzyć się nie chce jak to czytam że nawet takie źrebaki mogą trafić pod nóż.
OdpowiedzUsuńPraktycznie w każdej gazecie jest apel gdzie ważą się losy konia , nieraz przykre to o tyle że właściciel który tego konia ma ileś lat jeśli jest nie potrzebny to skazuje go na śmierć zamiast zapewnić mu godną i zasłużoną emeryturę nie wiem gdzie ich sumienie.
Różne ośrodki i gospodarstwa turystyczne gdzie konie są nieraz magnezem na przyciąganie klienta i z nich żyją powinny być może rozliczane z tego co robią z końmi jak zachorują i też to upubliczniać np. ośrodek gdzie jest hipoterapia gdy konie są już niezdolne do pracy zapewnia im godną emeryturę i dla korzystających z tego typu zajęć dawało by to świadomość że właściciele dbają nie tylko o portfel ale również o swoich końskich przyjaciół.
Pozdrawiam I.
I bardzo dobrze, że uratowaliście im życie....
OdpowiedzUsuńAle sytuacja rzeczywiście podbramkowa...
Co za facet wredny....
Straszne to jest wszystko...
Kochani,
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że byliście czujni do końca!
Gdyby nie Wasza wzmożona ostrożność...
Całe szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Dzisiaj niestety tak jest. Nie tylko z końmi.
Ludzie zapewniają jak wspaniale pies, koń czy kot będzie miał u niego.... później okazuje się, że koń trafia do rzeźni, pies na łańcuch a kot tylko do stodoły myszy łapać!
Za dawnych czasów bardzo aktywnie działałam przeciwko sprzedaży polskich koni do rzeźni.
Miałam setki petycji. Pamiętam komentarze niektórych ludzi typu "zakaz handlu do rzeźni hamuje rozwój gospodarki" czy zabiera ludziom pracę. Śmieszne, prawda?
Są ludzie bez serca, dla których los zwierząt jest zupełnie obojętny.
Ludzi takich niestety jest więcej niż podejrzewałam. Boleśnie przekonałam się o tym kilka dni temu...
Pozostaje pytanie, czy tym, którym los czworonożnych przyjaciół nie jest obojętny
zdołają ochronić wszystkich przed złem tych barbarzyńców?
Pozdrawiam Was bardzo ciepło.
Macie naprawdę wielkie serducha. Wspaniale, że uczycie tego również syna.
Ściskam!
Powiemy Wam wszystkim tyle, że super nam to wczoraj wyszło, ale mimo tego "sukcesu" czujemy się fatalnie. Udało się to tylko dzięki naszej podejrzliwości, gdyby facet lepiej bajerował to kto wie. Ponadto cała ta sytuacja, pierwszy raz w życiu mieliśmy kontakt z takim handlarzem, pokazała nam dobitnie na jaką skalę tragedia koni się odbywa. Uratowaliśmy pięć, a pewnie 500 w tym samym czasie pojechało do rzeźni. Trzeba z tym coś zrobić. Myślimy o stowarzyszeniu, które walczyłoby ze złymi ludźmi. Mamy pomysł na działanie. Trzeba się zebrać i działać. Świat jest paskudny i ktoś do diabła musi to zmienić, albo przynajmniej próbować.Bo taki świat nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Zgadzam się! W razie nowych spraw, dajcie nam znać!
UsuńPodziwiam Was, tak bardzo! Dla mnie jesteście wielcy! Nikomu teraz niemożna ufać, a zwierzęta mają tylko nas. Wasze konie liczą na Was, ich los pozostaje w Waszych rękach. Chcecie dla nich jak najlepiej, a tak trudno iść na przód kiedy za rogiem czyhają tacy ludzie, jak ta menda!
OdpowiedzUsuńCzym dłużej obserwuję Wasz blog, tym bardziej Was podziwiam, naprawdę. Odwalacie kawał dobrej roboty!
Pozdrawiam.