Tymczasem poniżej kolejny fragment mojej opowieści.
Najwięcej jednak emocji budziła telewizja. TVN zamierzał
zrobić o nas duży materiał. Byliśmy umówieni z ich ekipą na piątkowe nagranie
realizowane u nas w domu.
Kilka godzin spędziliśmy tamtego dnia przed kamerami.
Opowiadaliśmy o wyprawie, o przygotowaniach do niej, o psach, o mrozie. O
wszystkim tym co mogło interesować widzów.
Prawdziwą "medialną bombę" mieliśmy jednak
zaplanowaną na następny dzień. W sobotę przed południem miała się pojawić u nas druga
ekipa TVN-u, tym razem z wozem transmisyjnym. Ten wóz miał zapewnić możliwość
wejścia na żywo w trakcie śniadaniowego programu. Co jakiś czas mieliśmy
pojawiać się w programie prosto z naszego kennelu.
Wiązaliśmy z tym wszystkim wielkie nadzieje. Dzięki
telewizji mogliśmy dotrzeć do wielu ludzi. Tysiące Polaków mogły dzięki temu
programowi dowiedzieć się o nas. A kto wie, czy wśród nich nie znaleźliby się
także nasi przyszli sponsorzy. Szczerze mówiąc właśnie na to liczyliśmy. TVN
oferował nam bardzo duży rozgłos, a ten jest przecież podstawą sukcesu w
szukaniu sponsorów.
Jednak okazało się, że wszystkie nasze nadzieje i plany
wzięły, mówiąc krótko i niezbyt ładnie, w łeb. Nasz pech objawił się z całą
mocą. "To nie tak miało być" - mogliśmy jedynie krzyczeć po fakcie.
Dlaczego? Co było powodem naszej medialnej klęski? Choć
poprawniej trzeba by powiedzieć, kompletnego braku zainteresowania naszym
tematem w tamtym momencie.
Otóż owa sobota to był 10 kwietnia 2010 roku. Kilkanaście minut przed godziną dziewiątą, szlag jasny trafił wszystkie nasze medialne plany i nadzieje. Razem z prezydenckim samolotem rozbitym pod Smoleńskiem.(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)