Zawsze kiedy rozmawiamy o psich zaprzęgach, to pada pytanie - skąd to się wzięło? Jak się zaczęło?
W mojej książce też nie może go zabraknąć. Nie tyle może tego pytania ile próby odpowiedzi na nie w miarę zrozumiały sposób.
Zresztą przeczytajcie sami ten fragment.
(...)
Najczęstsze pytanie z jakim się spotykam to: Skąd taka
pasja? Jak to się stało, że zostałeś maszerem?
Wtedy odpowiadam, że to długa historia. Mówię, ze najpierw
byłem sportowcem, wyczynowym wioślarzem. potem alpinistą, aż razem z Darią
zajęliśmy się psami zaprzęgowymi. Najpierw psami zaprzęgowymi, a potem samymi
zaprzęgami. Bo tak właśnie było.
Prawda jednak jest dużo bardziej skomplikowana, choć tak
naprawdę wcale taką nie jest. To tylko pozory.
To czym zajmuję się teraz jest najzwyklejszą konsekwencją całego
wcześniejszego życia. Wszystkiego co od dziecka robiłem, o czym marzyłem i
czego pragnąłem. Kiedyś był wyczynowy sport i dziś też jest wyczynowy sport.
Tylko inny, bogatszy od tamtego w rożne aspekty. Tamten sport rozgrywany był na
torze regatowym. Takim odpowiedniku bieżni, tyle tylko, że na wodzie.
Dzisiejszy mój sport to kontakt z naturą, wielką i wspaniałą. To trasa nie
zawsze oczywista i choćby rzucająca się w oczy.
Tamten sport to ciężkie i trudne przygotowania trwające
długie miesiące i lata, a na końcu 6 minut ekstremalnego wysiłku. Dzisiejszy to
tak samo lata ciężkiej pracy, a po nich wielodniowe zmagania z wielkim
dystansem, mocami natury i własnymi słabościami. Ani ten, ani tamten nie jest
lepszy, ani gorszy. Na pewno każdy z nich jest inny. Ale oba mają wspólny
mianownik. Rywalizację i partnerów. W końcu obydwa to sporty drużynowe. W
wioślarstwie jest zespół i w mushingu jest zespół. Ten, z którym pracuję od
trzech lat jest doskonały. Najlepsza sportowa ekipa z jaką pracowałem w życiu.
Zawsze miałem wielkie ambicje. Kiedy wiosłowałem, to marzyłem o tym i
pracowałem tak, aby pewnego dnia zostać mistrzem olimpijskim. Kiedy potem
zająłem się alpinizmem, to moim cele stały się Himalaje i ich ośmiotysięczne
szczyty. Teraz robię wszystko, aby ukończyć 500 kilometrową trasę
Finnmarkslopet, ale nie ona jest przecież głównym moim celem. Ten jest znacznie
dalej i nie jest to nawet ukończenie 1000 kilometrowej wersji Finnmarka.
Przecież w mushingu są jeszcze większe wyzwania.(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)