wtorek, 24 maja 2011

Kacpi

Dzisiaj, grzebiąc w płytach ze zdjęciami natrafiliśmy na fotki naszego synka. Kacperek ma już niemal 11 lat i w swoich pasjach idzie jak na razie naszą drogą. Ukochał naturę i sport. Psy to jego żywioł, choć od czasu kiedy rozpoczął treningi piłki nożnej trochę zaniedbał mushing, ale to była konieczność. Chłopaki większość turniejów i meczów mieli zimą, i chcąc uniknąć przeziębień i choróbsk, Kacpi odpuścił treningi w plenerze. Zwłaszcza te w czasie dominujących tej zimy odwilży.

Wracamy do znalezionych zdjęć:)
Te fotki robiliśmy już parę lat temu i jest na nich Kacper prowadzący zaprzęg. Nie ma tam, z oczywistych przyczyn, zdjęć z jego największego "wyczynu" tamtych czasów, a mianowicie najbardziej traumatycznego wydarzenia w naszym zaprzęgowym życiu.

Otóż pewnego lutowego dnia, jadąc w trójkę zaprzęgiem jedenastu psów, Kacpi siedział w worku na saniach, my staliśmy oboje na płozach, popełniliśmy największy możliwy błąd jadąc z dzieciakiem, jaki można sobie wyobrazić. Puściliśmy sanie podając sobie torbę od aparatu, robiliśmy tego dnia mnóstwo zdjęć, a aparat ciągle wędrował z rąk do rąk.
Podczas jednej z takich zamian oboje, będąc pewni że druga osoba trzyma hamulec, puściliśmy zupełnie sanie.
Jak to w takich sytuacjach zazwyczaj bywa, psy ruszyły zdecydowanie naprzód, zostawiając nas z tyłu!
Rozpoczął się dla nas największy koszmar. Jedenaście psów pędzących z pięciolatkiem w saniach! Nie jesteśmy w stanie opisać strachu jaki wtedy czuliśmy.
Próbowaliśmy oczywiście gonić zaprzęg, ale nie mieliśmy żadnych szans z psami, które teraz na dodatek biegły niemal bez obciążenia!
Mogliśmy jedynie krzyczeć do Kacperka, żeby wyszedł z worka i wyskoczył z sań.

Koszmar trwał przez kolejne trzy kilometry, podczas których psy na szczęście biegły po znanej sobie trasie, a nie zbliżały się do szosy i jeżdżących nią samochodów.
Liczyliśmy na to, że prędzej czy później, któryś z psów poplącze się w linach, a to spowolni zaprzęg. W końcu tak też się stało, ale zanim to nastąpiło Kacpi dokonał czynu po prostu bohaterskiego. Zamiast opuścić przy jakiejkolwiek okazji sanie, on wyszedł z worka, przeszedł po konstrukcji sań na płozy i z całej siły cisnął hamulec, próbując zatrzymać psy!!! Pięciolatek!

Początkowo jego hamowanie nie przynosiło żadnego skutku, bo pod cienką warstwą ubitego śniegu był asfalt drogi dojazdowej do leśniczówki, ale kiedy po chwili z niej zjechał na normalną gruntową, leśną drogę to sytuacja się zmieniła. Na hamulcu zbierał się śnieg, jakieś gałęzie, trawa. Z każdym metrem przybywało tego, a to zwiększało skuteczność hamowania. Dodatkowo psy spowalniał zaplątana w linę Mała Wreszcie zaprzęg stanął. Po chwili dotarliśmy w to miejsce i my.

To była najgorsza i najbardziej niebezpieczna z sytuacji jakie nam się przydarzyły. Na szczęście wszystko tamtego dnia dobrze się skończyło, a my wprowadziliśmy w życie parę kardynalnych zasad, aby nic podobnego już nigdy się nie przydarzyło.

Po tej akcji Kacper ogłosił nam, że nigdy więcej nie chce słyszeć nawet o zaprzęgach i był w tym postanowieniu konsekwentny dwa lata. Dopiero po takim czasie zaczął z nami trenować, a od jakiegoś czasu sam chwali się, jak to sobie znakomicie poradził w tamtej strasznej sytuacji.



Tuż przed ucieczką.




Treningi przed "traumą"





Jeden z pierwszych treningów Kacpra po dwuletniej przerwie. Tu z Odynem.




Dobrze jest tak czasem trafić na stare fotki i ożywić pamięć:)

1 komentarz:

  1. Wspaniały blog! Wpis bardzo osobisty, ale także potrzebny... Pozdrawiam, Piotr

    OdpowiedzUsuń

Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...