poniedziałek, 13 grudnia 2010

Żegnaj Renia


W sobotę po krótkiej chorobie umarła najstarsza nasza suczka Rena. Mama najlepszych psów pracujących w naszych zaprzęgach. Inari, Mumin i Iwo to jej synowie. Zostawiła jeszcze po sobie Acia i córkę Małą.
Jej śmierć była dla nas całkowitym zaskoczeniem. Pochłonięci walką o życie Tośka, który zachorował na jakąś dziwną chorobę wątroby (najprawdopodobniej), prawie nie zauważyliśmy, że coś złego dzieje się z Reną.
Codziennie z Tośkiem do wieczora siedzieliśmy w lecznicy, przynajmniej trzy godziny dziennie spędzaliśmy tam podając mu kroplówki. Wracaliśmy późnym wieczorem do domu, gdzie szybko trzeba było zająć się resztą psów, nakarmić je, wypuścić na wybieg. Tymczasem Rena straciła apetyt. Działo się to trzy tygodnie po cieczce. Renia zawsze po rui miała urojoną ciąże, ale taką tylko w głowie, zazwyczaj bez mleka w sutkach. Wtedy zawsze przestawała jeść, nie wpuszczała do swojej budy innych psów,a i sama niechętnie z niej wychodziła. Tak było dwa razy do roku od kilku lat. Teraz też.

Tylko, że tym razem było to niestety ropomacicze. Podstępne, wstrętne choróbsko. W sobotę dla Reni było już za późno na ratunek. Odeszła.

Rena trafiła do nas kiedy jej poprzednia właścicielka musiała wyjechać za granicę do pracy i nie miała co zrobić ze szczenną wtedy suczką. W ten sposób trafiła do nas. W naszej łazience urodziła czwórkę swoich dzieci, z którymi żyła do końca swojego życia. Aciu jest jej synem z dużo wcześniejszego miotu.

Renia trafiła do nas mając siedem lat, a w wieku ośmiu rozpoczęła karierę psa zaprzęgowego.
Miała niesamowitą potrzebę biegania. W poprzednim kenelu jej ucieczki były na porządku dziennym. Wykorzystywała każdą okazję żeby dać drapaka. Znikała na kilka dni, czasem tydzień, czasem dwa, albo i dłużej.

Kiedy znalazła się u nas, jej włóczęgostwo znalazło ujście w postaci zaprzęgu. Tam była niezmordowana, zawsze chętna do biegu, zawsze było jej mało. Biegała do 11 roku życia, kiedy nie nadążała już za młodszymi psami i dalsze bieganie mogło być niebezpieczne dla jej zdrowia.
Zawsze myśleliśmy, że Renia dożyje sędziwego wieku, bo nigdy na nic nie chorowała. Niestety tak się nie stało.
Dzisiaj jej już nie ma, ale wiemy, że w naszym stadzie miała dobre życie. Biegała w zaprzęgu, żyła z piątką swoich dzieci, zawsze była wesoła i zadowolona. Dożyła wieku, o jakim wiele psów może jedynie pomarzyć. Miała u nas dobre życie, tak jak wszystkie nasze psy. Choroba dopadła ją podstępnie akurat w momencie kiedy walczymy ze śmiertelną chorobą Tośka, a jeszcze dodatkowo w piątek Anga musiała mieć szytą ogromną ranę na kolanie, której nabawiła się w trakcie szalonej zabawy z innymi dziewczynami.
Nad naszym kenelem zawisły ciemne chmury. Czekamy na wyniki kolejnych badań Tośka, za chwilę podłączymy mu kolejną kroplówkę... Trudno powiedzieć co będzie dalej, jutro, pojutrze. Czasem tracimy już z Tosiem nadzieję, zajmuje się nim trzech lekarzy na zmianę od trzech tygodni i żadna terapia nie daje efektu, a my mamy wrażenie, że on żyje jeszcze jedynie tylko dzięki codziennym iniekcjom.

Żegnaj Renia, życie z tobą to była prawdziwa przyjemność. Szkoda że byłaś z nami tak krótko. Żegnaj.

4 komentarze:

  1. Wyrazy współczucia. Wiem jak to jest, kiedy ukochany psiak umiera. Sama przez to przechodziłam. Pozdrawiam ciepło i duuzy buziak dla Tośka. Tatramountain

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi przykro z powodu śmierci waszej suczki. ropomacicze to niestety taka podła choroba. Dosięgła ona również przed laty moją Daszę. Rena z pewnością przeżyła u was swoje życie najlepiej jak tylko można było, gdyż jesteście wspaniałymi miłośnikami psów. trzymajcie się ciepło.... i powodzenia z Tośkiem. Maciej Ptach

    OdpowiedzUsuń

Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...