Miało być dzisiaj na zupełnie inny temat, ale pal sześć, pogoda ładna, ciepło, słonecznie, miło.
Wczoraj wyjechali nasi goście z Katowic, którzy spędzili u nas cały ostatni tydzień. Jeździli konno, zwiedzali okolice bliższe i dalsze. I konkretnie zarazili się nordic walking. To był ich pierwszy kontakt z kijkami, i z całą pewnością nie ostatni.
Ostatnie dni tygodnia spędziła także u nas nasza rodzina. Do tego nie przerywaliśmy pracy z końmi i oczywiście kontynuowaliśmy własny trening. Bieg i nordic.
Całe szczęście, że psy mają jeszcze cały miesiąc urlopu, bo trenować siebie, konie i psy, to już byśmy nie dali rady. I tak na szczęście we wszystkie poniedziałki odwiedza nas Misia z Wojtkiem i mocno nam pomagają. Zazwyczaj dziewczyny zabierają konie w teren, a chłopaki grzebią przy bryczkach, żeby niebawem rozpocząć regularne jazdy zaprzęgami. Póki co bryczki toczą się po naszym pastwisku, bo mamy problem z zastałymi hamulcami. Powozy nie były używane przez ostatnie lata, więc trzeba je rozebrać, wyczyścić, rozruszać i zmontować ponownie. Na dniach pewnie ruszymy.
Tak więc dni wypełnione mamy jazdą konną, treningami i lekcjami jazdy na lonży, grzebaniem w sprzęcie, układaniem młodych koni i źrebaków (Misia twierdzi, że osiodła Sarma do września i na nim pojedzie). Do tego kończymy prace nad portalem aktywnebory.pl, który ruszy najpewniej w tym tygodniu. Wiążemy z nim duże nadzieje na przyszłość. Bedzie nas to kosztowało bardzo dużo pracy, ale z nią znamy się doskonale, więc nas nie przeraża.
We wrześniu zapraszamy w każdy weekend na wędrówki konne. Trzeba tylko jako tako siedzieć w siodle, umieć kierować koniem i chcieć spędzić czas w fajnym towarzystwie koni i ludzi. A po powrocie do Śliwiczek pośmiejemy się przy ognisku, pogadamy... i umówimy na następną wędrówkę.
Takie to mamy teraz aktywne lato, ale to jeszcze nic, bo jesień będzie jeszcze bardziej aktywna. A jesień to najpiękniejsza pora roku w Borach. Tyle barw i zapachów nie ma tu nigdy indziej. Grzyby, babie lato, mgły poranne i wieczorne. Nocne rykowiska, niosące się całymi kilometrami po lesie. I tysiące żurawi i gęsi nad głową odlatujących na zimę do cieplejszych krajów.
To już całkiem niedługo.
Haha... Ja nie obeciałam ,że do września wsiądę na Sarma. ;) Chyba przy bardzo pomyślnych wiatrach... ;) A raczej sporo zależy od humoru Sarma. :D Misia
OdpowiedzUsuńOj tam. Napisałaś coś w tym stylu na swoim blogu. No dobra, może trochę popłynęliśmy z tym wrześniem. Ale co tam:) Pozdrowionka Misia. Miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuńHah... Dziękuje. :D Nie nie przy tej pracy wrzesień to za szybko. Przesuwam to na wrzesień październik :D Misia :D
OdpowiedzUsuńDoskonale to rozumiemy:)
UsuńMiłęgo tygodnia :D Misia
OdpowiedzUsuńMiłego i do poniedziałku.
UsuńJa już się noszę tyle czasu by nauczyć się jeździć konno.. ale ciągle jakoś nie ma czasu i nie wiem gdzie choć koło Warszawy pewnie nie brakuje takich miejsc. :) Ale jest jeszcze ciągle ten strach, że spadnę..:)
OdpowiedzUsuńAle tak wyjechać sobie na koniu w plener..to musi być cudowne!
Najważniejsze to znaleźć w sobie te pokłady odwagi, które drzemią gdzieś tam i je uruchomić. Zawsze można oczywiście spaść z konia, to się przecież zdarza nawet najlepszym jeźdźcom, ale nie ma się co tym blokować. trzeba dobrze dobrać sobie konia na początek. Powinien to być zwierz spokojny, miły i najlepiej niezbyt wysoki, aby pewniej się na nim czuć na początku. A jak już się zacznie to potem jest co raz lepiej. Rośnie pewność z siebie itd.
Usuńtrzeba po prostu spróbować.