Sześć miesięcy po śmierci Vilego na trasie Finnmarkslopet dostaliśmy nareszcie wyniki jego autopsji. Nie potwierdziły one naszych przypuszczeń. Vili nie miał tętniaka, nie miał ukrytej wady serca, nie miał praktycznie żadnych problemów zdrowotnych. Zabiła go chwilowa niewydolność serca, która pojawiła się też z bliżej nieokreślonego powodu.
Brak jednoznacznej przyczyny śmierci oznacza, ni mniej, ni więcej, tylko to że taka śmierć może się przydarzać od czasu do czasu. Raport zresztą dokładnie na to wskazuje. I ta śmierć dotyczyć może zarówno psów, jak i ludzkich członków zespołu.
Pozostaje wierzyć statystykom, które jasno pokazują, że prawdopodobieństwo wystąpienia takiej tragedii jest bardzo niewielkie, więc mamy nadzieję, że wyczerpaliśmy już swój przydział podobnych historii.
Raport mówi także o tym, że podobne przypadki niewydolności serca są niezwykle trudne do zdiagnozowania. Nie pomogą tutaj obserwacje zwierzaka, nie pomogą badania kliniczne. Nie mamy żadnego wpływu na to co się może stać.
Mieliśmy nadzieję, że ten raport pomoże nam w przyszłości zapobiegać podobnym sytuacjom, ale nic z tego. Zwiększa on tylko poczucie naszej odpowiedzialności za to co robimy. Piszemy poczucie, bo na nim się to wszystko kończy. I tak nie mamy żadnego wpływu na takie rzeczy.
I jeszcze jedno wynika z tego raportu. To może spotkać każdego z nas. Do takiej śmierci nie jest wcale potrzebny duży wysiłek.To może się zdarzyć na spacerze, podczas zabawy, może się stać na chodniku, albo i w windzie.
Chcieliśmy wiedzieć i wiemy. Wiemy tyle, że to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać. Co z tą wiedzą zrobimy dalej? Do jakich wniosków dojdziemy w najbliższej choćby przyszłości?
Oto jest pytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)