Start w wyścigu Finnmarklopet był i jest priorytetem w naszych planach. Przygotowujemy się do niego od długiego już czasu. Wyprawa Inarijarvi Expedition 2010 była wielkim testem naszych umiejętności i możliwości, który zaliczyliśmy wręcz doskonale, co było dla nas bardzo istotne.
Teraz powinniśmy być już w ogniu totalnych przygotowań do startu, jednak tak nie jest. Nie udało się przekonać do naszego projektu sponsorów, nie zainteresowały się nim firmy, na współpracę z którymi bardzo liczyliśmy. Jakoś nie potrafiły dostrzec potencjału, jaki w nas tkwi. Wielu takich decyzji nie rozumiemy. Jak choćby braku zainteresowania ze strony producentów karm dla psów, dla których jesteśmy w stanie wykonać wielką pracę. Itd, itd.
Teraz robimy wszystko, aby przenieść się do Skandynawii razem z naszą firmą i pracując na warunkach tam panujących. To pozwoli nam samym realizować swój wyśrubowany projekt. Będziemy mieszkać, pracować i trenować w warunkach arktycznej zimy, o kilkadziesiąt jedynie kilometrów od trasy Finnmarkslopet.
Aby jednak do tego mogło dojść musimy znaleźć ludzi zainteresowanych naszą lapońską ofertą. Jak to się potoczy pokażą najbliższe tygodnie, czy miesiące.
Start w długodystansowych wyścigach to przedsięwzięcie ze wszech miar skomplikowane. Kiedy mieszka się i przygotowuje do niego w Polsce, trudności piętrzą się jeszcze wyżej. Wiele spraw urasta do rangi problemów z pozoru nie do przejścia, radzimy sobie jednak z nimi tak jak potrafimy najlepiej. Raz lepiej, raz gorzej.
Trudno jednak jest przeskoczyć kłopoty finansowe. Koszty utrzymania stada psów są duże. Samo wyżywienie i opieka weterynaryjna to kwoty dochodzące do 2 tys. miesięcznie, nie licząc naszych roboczogodzin, te są chyba nie do policzenia.
Zgłoszenie do wyścigu to kolejne spore pieniądze. Opłaty startowe, badania pod kątem obecności przeciwciał wścieklizny u psów, Norwegia takowych wymaga, paliwo, prom, zakwaterowanie. Wszystko to razem daje kwotę jakiej nie jesteśmy w stanie ponieść samodzielnie.
Stąd decyzja o odłożeniu startu o rok. Przykra o tyle, że oznacza ona stratę czasu, który ostatnio zaczął jakoś dziwnie przyspieszać:)
Poza tym nie ma żadnej gwarancji, że przeprowadzka do Finlandii dojdzie do skutku. W Polsce natomiast, szanse na realizację projektu mamy minimalne bez wsparcia z zewnątrz.
W ten oto sposób plany startów w najdłuższych wyścigach psich zaprzęgów na świecie mogą nie zostać zrealizowane. A plany są naprawdę warte grzechu. Finnmarkslopet 1000 km, Yukon Quest 1600km, czy Iditarod, legendarny, najdłuższy na świecie wyścig o ponad 1800 kilometrowym dystansie. Dla takich projektów warto żyć!
Dlatego realizujemy chociażby plany treningowe. Sporo czasu spędzamy z psami na trasach, pokonujemy jak to zawsze o tej porze roku coraz większe dystanse.
Jeśli dotrzemy do Laponii to zrealizujemy tam kolejną ambitną wyprawę. Tym razem będzie to trasa w większości prowadzona po lądzie i rzekach, choć i wielkiego jeziora nie zabraknie. Także dystans będzie dłuższy.
Przyszłość pokaże czego uda się dokonać, a co pozostanie jedynie marzeniem.
Ciekawy blog, bardzo miło sie go czyta, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy i pozdrawiamy złoto-jesiennie:)
OdpowiedzUsuńNiestety w Polsce jest bardzo o sponsorów, głównie ponieważ nie widzą potencjału jak można przełożyć taką pracę na polskie warunki. Z pewnością trzymam kciuku za powodzenie przeprowadzi na fińską ziemię, bo zawsze warto chociaż spróbować zrealizować swoje marzenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Rafał