środa, 3 lutego 2010

Żegnaj Whisky

W sobotę 30 stycznia o 2.05 odeszła od nas na zawsze nasza kochana, pierwsza w ogóle suczka, Whisky. Umarła zaatakowana przez wyjątkowo złośliwy nowotwór, po siedmiu dniach walki z chorobą.

Zjawiła się u nas dziewięć lat temu jako trzynastomiesięczny dzieciak i od razu podbiła nasze serca niesamowitą potrzebą biegania. Mówiliśmy o niej Whisky Zawodowiec, bo potrafiła bez niczyjej pomocy wyjść z każdego poplątania lin, ominąć każdą przeszkodę w terenie, a ponadto była niezrównanym partnerem wszystkich psów w zaprzęgu. Dla niej praca w psim teamie to było prawdziwe szczęście.

Pracowała w parze z Adją, która do stada trafiła zaraz po niej. Na długo stworzyły najlepszy nasz duet zdolny poprowadzić duży zaprzęg. Startowała we wszystkich naszych ówczesnych zawodach jako niezbędny i podstawowy członek zaprzęgu. Razem z nią uczyliśmy się mushingu i dzięki niej mogliśmy poznać wiele cech jej rasy.

Była niezależnością w czystej postaci, zaprzeczeniem teorii dzisiejszych hodowców, którzy twierdzą, że husky to taki sam pies, jak każdy inny.

Whisky zaprzeczała tym teoriom, uciekała kiedy tylko nadarzyła się choćby najmniejsza ku temu okazja. Polowała na ucieczce na kury i krowy w okolicy przysparzając nam wiele stresów. Taka była i taką kochaliśmy, a jej niezależność zamieniała się w totalną potrzebę współpracy z psami i człowiekiem w zaprzęgu.

To, że byliśmy świadkami jej przemian, to wielkie szczęście i ogromna porcja doświadczenia, bez której nie znaleźlibyśmy się tak szybko w miejscu, w którym dziś jesteśmy. Dziękujemy Ci Whisky za dziewięć lat spędzonych z Tobą. Nigdy Ciebie nie zapomnimy.

Smutne jest to, że choroba przyplątała się do Niej w takim momencie, kiedy po latach ciężkiej pracy jesteśmy już tak blisko spełnienia naszych marzeń. Whisky to jeden z tych psów, dzięki którym uwierzyliśmy kiedyś, że można stawiać przed sobą naprawdę trudne zadania, kiedy ma się takich partnerów jak Ona.

Od dwóch sezonów już nie biegała z powodu nieoperacyjnego guza w nosie, ale nadal aktywnie uczestniczyła w życiu stada, świetnie dogadując się ze wszystkimi psami. Była chyba najbardziej lubianym psem w kenelu. Planowaliśmy zabrać Ją i resztę emerytów na wyprawę, aby chociaż mogli nam kibicować na miejscu. Wszak to Oni wszyscy przyczynili się do tego, że dzisiaj już niemal pakujemy się do wyjazdu.

Whisky od dawna mieszkała w jednej budzie z Bają, która pojawiła się u nas w 2001 roku i od początku została przyjaciółką Whisky. Teraz od niedzieli Baja nie chce wychodzić z budy. Stale leży tam gdzie mieszkały razem.

Śmierć psa to najgorsza strona mushingu, jedyna do której nie sposób się przyzwyczaić. Czas ucieka tak szybko, a psiurki żyją tak krótko. Nam zdarzyło się to po raz drugi i wywołało taką samą reakcję jak poprzednio. Przyszła myśl, żeby rzucić to wszystko w diabły, że to za trudne kiedy nie najmłodsi już ludzie ryczą nad psim grobem i nie potrafią psa pogrzebać. Kiedy umiera bliski nam człowiek to przynajmniej w pochówku wyręczają nas inni ludzie, z psem wszystko musimy wykonać sami.

Potem, kiedy największa rozpacz mija wracamy jednak do mushingu, bo takie jest przecież życie, bo wszystko musi toczyć się naprzód, bo cóż byłoby to wszystko warte, gdybyśmy teraz odpuścili?

Dzisiaj pojedziemy zaprzęgiem do lasu. Whisky też na pewno by tak zrobiła.

Żegnaj Mała, na zawsze pozostaniesz w naszych sercach!






2 komentarze:

  1. nawet nie chcę wyobrażać sobie jakie to uczucie. uwielbiamy patrzeć na Wasze psy. W ogóle uwielbiamy psy i inne zwierzaki. To niestety nieuniknione, że w przyszłości będziemy musieli przeżyć podobną tragedię...

    podziwiamy Was za to co robicie i trzymamy kciuki za powodzenie

    Michał i Marta

    OdpowiedzUsuń

Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...