czwartek, 2 czerwca 2011

Długie dytanse cz. 3

Czas już powiedzieć czym tak naprawdę są długie dystanse. Co w nich jest takiego pociągającego, że uprawiamy właśnie taką formę mushingu.

Odpowiedź jest w zasadzie dość prosta. Na szlaku, kiedy jedziemy sami z psami mamy idealną okazję do bycia z naturą, czucia ją dosłownie przez pory skóry.
Aby dojechać do końca musimy się z nią zgrać, zjednoczyć z jej siłami. Dostroić do niej i zapomnieć się w pokonywaniu przestrzeni. Żyć rytmem biegu.

Trzy godziny bezustannego posuwania się naprzód, dwadzieścia minut przerwy na przekąskę i znowu dwie godziny do przodu. Po takim odcinku musimy zatrzymać się na dłużej. Psy straciły sporo energii, więc muszą dostać porządny posiłek i parę godzin pospać. Stoimy tym razem pięć godzin.
Psy śpią, a my przygotowujemy im jedzenie. Musi być tłuste i jak najbardziej mokre, bo psiaki tracą mnóstwo wody w trakcie biegu.
Przygotowanie karmy zajmuje dobrą godzinę. Potem dajemy ją psom. Po jedzeniu śpią dalej, my też mamy chwilę na odpoczynek dla siebie.
Wreszcie ruszamy w dalszą drogę. Czeka nas następne pięć godzin biegu, a po nim kolejne pięć godzin odpoczynku. Wpadamy w tym rytmie w trans, wiele rzeczy wykonujemy automatycznie. Bieg, odpoczynek, bieg. Kwintesencja długiego dystansu. Ten rytm pozwala nam przejechać przynajmniej 160 km w ciągu doby! Czasem prawie 200. To doskonałe tempo. Pozwala liczyć na dobry wynik.

Zanim jednak psy będą w stanie tak biegać, musimy wykonać z nimi ogrom pracy w czasie treningów. Trening siłowy na początku sezonu daje bazę do późniejszej pracy nad wytrzymałością. W trakcie treningów trzeba przebiec około 2-2,5 tys. kilometrów. Taki dystans wydaje się optymalny.

Tak wykonana praca na treningach pozwala potem cieszyć się fantastycznym rytmem pracy na trasie wyścigu i liczyć na dobre miejsce w stawce wielu zaprzęgów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...