W niedzielę
popołudniu zrobiło się nagle dużo cieplej. Z -10 temperatura
podniosła się do -5, ale tylko pozornie wciąż był mróz.
Wieczorem zaczął padać deszcz. Widocznie wyżej była dodatnia
temperatura, a mróz pokazywany przez termometry to efekt zimna
bijącego od śniegu i lodu.
Po deszczu
wszystko pokryło się lodową glazurą. Jest bardzo niebezpiecznie
chodzić, a co dopiero jechać zaprzęgiem. Na razie wygląda to
kiepsko. Zobaczymy co nas dzisiaj czeka. Czy bieg w teren, czy dzień
relaksu, drugi już z rzędu, bo wczorajszy był wcześniej
zaplanowany.
Niedzielę
wykorzystałem na wycieczkę do Jokkmokk. Bardzo ładne miasteczko, w
ten dzień emanujące spokojem. Wszystko pozamykane włącznie z
samskim muzeum, które jest tam dużą atrakcją. Szwedzi nie pracują
jednak w niedzielę, nie licząc pracowników marketów, które są
otwarte na okrągło od 8 do 22.
Nie omieszkałem
więc wejść do jednego z nich. Od razu zauważyłem na półce
tutejszy smakołyk. Blodpuding, czyli puding(?) galaretka(?) z krwi.
Je się to z konfiturą na przykład.
Krwawy puding to
jednak nic przy innym szwedzkim specjale. Kiszonych śledziach. To ni
mniej ni więcej, jak zgniłe śledzie zamknięte w puszce. Wyjątkowa
ohyda.
Te puszki są tak
nagazowane, że potrafią wybuchać, dlatego nie ma mowy aby
wpuszczono kogoś z tym specjałem do samolotu. Szwedzi podobno
otwierają taką puszkę w ogródku, w wykopanym wcześniej dołku.
Po przebiciu puszki tryska z niej wyjątkowo cuchnąca ciecz, którą
należy odcedzić. Jeśli zrobimy to w domu, to smród pozostanie w
nim na lata. Ponoć wielu Szwedów ma w trakcie otwierania tych
puszek odruch wymiotny. Mimo to uwielbiają zgniłe śledzie i
zajadają je z chrupkim pieczywem.
Przysmak ten
wymyślono, kiedy dawno temu sprzedawano Finom solone śledzie.
Szwecja była w tamtych czasach ubogim krajem, więc ktoś postanowił
zaoszczędzić na drogiej soli i wysłać Finom trochę mniej solone
śledzie niż zazwyczaj. Te, jak się okazało, nie przetrwały
transportu i zgniły. Beczki wróciły do Szwecji. Tam natomiast nie
chcąc zmarnować takiej ilości towaru zjedzono go w takim stanie w
jakim był. W ten oto sposób powstał narodowy przysmak. Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)