poniedziałek, 28 stycznia 2013

Sesja zamknięta


Start w Sedivackim Longu miał być głównie dobrym treningiem w warunkach zawodów, jak to się w sporcie określa. Z wiadomych przyczyn nie mógł jednak nim zostać

Należało zatem zamienić treningowy start, który był częścią planu przygotowawczego, na trening na miejscu. Trening równie intensywny i wydajny.

Tak się też stało. Pociągnęliśmy czterodniową sesję treningową, na Sedivacku też wszystko trwało cztery dni, i zrobiliśmy podobną ilość kilometrów. 220 km w czterech etapach.

Żeby obciążenia były podobne jak na górskim wyścigu, to sporą część trasy alaskany odbyły z pasażerem w saniach i nie była nim lekka Daria :)

Trening ten, mamy nadzieję, przyniósł oczekiwane rezultaty. Przekonamy się o tym za trochę ponad miesiąc w Norwegii. Najważniejsze, że nie doszło do zmiany treningowych planów, że wykonaliśmy kawał porządnej roboty. Teraz czas na odpoczynek i regenerację. Dobre jedzenie i dużo snu, to najlepszy poprawiacz psiej formy.

sobota, 26 stycznia 2013

2000


Wczoraj alaskany przekroczyły 2000 kilometrów w tym sezonie. Brakuje im jeszcze 500 do szczęścia i mogą jechać na wyścig.
Po takiej dawce biegania wciąż im się chce. Mamy "świeżość w kroku", jak kiedyś wyraził się Bohdan Tomaszewski.

środa, 23 stycznia 2013

A propos

Dzisiejszy wpis jest bardzo a propos tytułu wczorajszego.
Znowu nastąpiła zmiana planów.

Pojechałem do Gdańska na zabieg. Wcześniej cały dzień chodziłem dobrze podminowany. Na szczęście nie byłem sam, więc rozmowa po drodze trochę rozładowywała atmosferę. Trochę:)
Po dość długim oczekiwaniu na moją kolej w poczekalni, wreszcie wszedłem do środka. Lekarz zrobił mi kolejne badania i okazało się, że zabieg owszem, ale nie teraz. Mam tak fatalne wyniki, że jest za duże ryzyko. Pięknie, nie ma co.
Najpierw farmakologia, potem laser, a na końcu ewentualnie szpital.
Jednym słowem niech to szlag.
Innego wyjścia jednak nie ma. Nowy termin zabiegu za tydzień, jeśli poprawią się wyniki.

wtorek, 22 stycznia 2013

Zmiany planów

Człowiek planuje, przygotowuje się do realizacji tych planów, układa pod nie swoje życie. Aż nagle dzieje się coś takiego, co te wszystkie zamierzenia wywraca do góry nogami.
Dzisiaj miałem startować w wyścigu Sedivackuv Long, a tymczasem startuję do Gdańska na zabieg do okulisty. Przygotowywałem się do wyścigu kilka miesięcy, a na przygotowanie do zabiegu miałem ledwie tydzień. Życie się nie patyczkuje i nie bawi w sentymenty:)

Podobno powrót do normalnej aktywności po takim zabiegu, ma być niemal natychmiastowy, więc mam nadzieję na szybki powrót do treningów. Na wszelki wypadek jednak wczoraj zrobiłem z alaskanami szybkie 60 kilometrów. Dzisiaj więc psy mają wolne, jutro pewnie też, a w czwartek... zobaczymy jak będzie.
Poprawa widzenia ma nastąpić po paru tygodniach. Ach wystarczy, że widzę psy przed sobą.

Finnmarkslopet zbliża się wielkimi krokami. Ubywa czasu, brakuje jeszcze paru ważnych treningów. W tej chwili są najlepsze warunki do treningu jakie można znaleźć w Polsce. Jak długo potrwają jeszcze?
Początek lutego ma przynieść odwilż. Tak mówią wszystkie prognozy.
Jeśli popłynie taki śnieg jak teraz, i to po takich mrozach, to znowu nie będzie można zrobić normalnego treningu przez co najmniej tydzień. Albo i lepiej. Dlatego musimy przycisnąć teraz, póki są warunki. Zostało już tak naprawdę niewiele do zrobienia, więc mamy szansę wszystko zrealizować.
Jednym słowem do roboty.




niedziela, 20 stycznia 2013

Wilki

Potwierdziły się nareszcie nasze przypuszczenia. Niedaleko nas są wilki. To wiadomość absolutnie pewna. Mamy ją z pierwszej ręki, a mianowicie od leśniczego leśnictwa Pohulanka. Widział dwa z odległości 350 metrów na wielkiej, leśnej łące zwanej Grzybno. W biały dzień, o 9-tej rano.

Grzybno to w ostatnim czasie miejsce regularnie odwiedzane przez nasze zaprzęgi. Zapewne więc wilki znają nas już dobrze, czego niestety my o nich nie możemy powiedzieć. Setki lat eksterminacji tego gatunku przez człowieka nauczyło wilki unikać spotkań z nim.

Dla nas to świetna wiadomość. Zdecydowanie obecność wilka zwiększa ekologiczną wartość naszych okolic. Czyni je bardziej dzikimi i prawdziwymi.
Na dodatek dowiedzieliśmy się także, że po drugiej stronie Wdy żyje wataha złożona z 6 lub 7 wilków, które prawdopodobnie przechodzą na "naszą" stronę kiedy rzeka zamarza. Most w Starej Rzece jest bowiem raczej dla nich miejscem, którego unikają, ze względu na domy stojące tuż obok niego.

Dotychczas spotykane były tylko ich tropy. Teraz wszystko jest potwierdzone. Są wilki i basta!
Jakże inaczej teraz będziemy się czuć w trakcie naszych treningów. Fajnie mieć świadomość, że jesteśmy obserwowani w lesie przez te wspaniałe zwierzęta. A może kiedyś i nam uda się je zobaczyć?


środa, 16 stycznia 2013

Finnmarkslopet ponad wszystko

We wtorek 22 stycznia miałem stanąć z alaskanami na starcie jednego z ważniejszych wyścigów długodystansowych w Europie - Sedivackuv Long. Muszę jednak wycofać się z udziału w tej imprezie, bo życie zaplanowało zupełnie inną dla mnie atrakcję w tym terminie.

Mam istotny problem z widzeniem. Ucieka mi wzrok. Lekarz nastraszył mnie dość skutecznie:)
W każdym razie na dzień rozpoczęcia Sedivaka mam zaplanowane kolejne badania, a że choroba się nie obija, to specjalnie nie mam innego wyboru jak jechać do lekarza zamiast na wyścig. Zwłaszcza, że najprawdopodobniej czeka mnie zabieg, więc muszę to zrobić jak najszybciej. Finnmark nie będzie czekać. Jest jeszcze całkiem sporo czasu, więc pewnie zdążę.

Szkoda tylko, że ucieka szansa na ukończenie Sedivaka przez Polaka. Jak dotąd bowiem żaden z naszych rodaków nie dojechał do mety tego wyścigu. Mój start w obecnej sytuacji byłby jednak szaleństwem.

Finnmarkslopet to absolutny priorytet. Poświęciłem mu wszystkie moje siły. Drugi sezon haruję na treningach, aby wreszcie pokonać jego trasę. Teraz muszę spiąć się jeszcze bardziej, aby tej pracy nadać sens. Dlatego Finnmark jest najważniejszy.
To wszystko ostatnio nabrało jeszcze dodatkowego znaczenia. Śmierć Acia na koniec roku, moja choroba, to wszystko uzmysławia jak mało mamy czasu, aby zrealizować swoje zamierzenia. I nie ma co tego czasu więcej marnować, bo ani się obejrzymy, a będzie już po wszystkim.

Marzenia

Każdy ma jakieś. Każdy chyba o czymś marzy. Jeden o wielkim domu, inny o drogim samochodzie. Inni o tym, aby ich życie miało jakiś sens.
Marzenia mieć warto, ale najlepiej żeby były realne do spełnienia, bo jednak do szczęścia ludziom potrzeba także sukcesów. Spełnianie swoich marzeń to przecież sukces. Marzymy, próbujemy marzenia spełnić, robimy coś w tym celu i kiedy go osiągamy to staje się to naszym sukcesem. W konsekwencji jesteśmy szczęśliwsi.

Co zatem jeśli nasze marzenia stają się nierealne? Albo zbyt trudne do zrealizowania? Frustracja? Depresja?
Może tak. W niektórych przypadkach nawet gwarantowane. W innych jednak, tak my mamy, zaciska sie zęby i tym bardziej robi swoje.
Do skutku. Jakiegokolwiek skutku.

Nas na szczęście niepowodzenia motywują. Kiedy dostajemy po tyłkach to jeszcze bardziej zaciskamy zęby i tym bardziej staramy się dopiąć swego. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że gdzieś musi być granica takiego działania, że gdzieś leży punkt, w którym możemy już się nie podnieść. Może tak być. Jesteśmy w końcu tylko ludźmi.

Droga do spełnienia naszych marzeń bywa niezwykle zawiła i wyboista. Mnóstwo na niej deprymujących fragmentów. Jednak trwamy w swoich dążeniach.
W poprzednim wpisie było o cierpliwości, matce wszystkich sukcesów. Dzięki naszej cierpliwości i konsekwencji oraz niebywałym wsparciu przyjaciół, znaleźliśmy się po raz drugi na liście startowej Finnmarkslopet. Mamy nadzieję, że tym razem staniemy na starcie w Alcie. Mimo, że los znowu kombinuje. Tym razem zachodzi nas od strony zdrowia. Krzysztof ma spore problemy ze wzrokiem. Jednak kontynuuje przygotowania i czeka na kolejne wyniki badań. Wydaje się jednak, że ten problem nie będzie miał większego wpływu na końcowy efekt. Ot trzeba będzie przejść jeden albo drugi zabieg i do przodu.

Start w Finnmarku stał się czymś niezwykle istotnym. Jakby punktem, bez którego dalsza życiowa droga nie będzie kompletna. Trzeba ten punkt zaliczyć, aby pójść dalej.



czwartek, 10 stycznia 2013

Cierpliwość

Sądziliśmy, że zaraz po Nowym Roku będziemy mogli podzielić się z Wami radosną wiadomością, iż znaleźliśmy się na liście zgłoszonych zawodników wyścigu Finnmarkslopet. Tymczasem nie możemy tego zrobić ponieważ doszło do kuriozalnej zupełnie sytuacji.
Otóż krótko przed świętami zauważyliśmy na stronie wyścigu informację o skróceniu czasu przyjmowania zgłoszeń. Taka decyzja jest delikatnie mówiąc nie fair, bowiem nie zmienia się zasad na tak krótko przed wyznaczonym na nowo terminem. Chyba, że mailowo poinformuje się o takim zamiarze wszystkich zainteresowanych, a i wtedy nie na dwa tygodnie przed. W sytuacji kiedy nie wiadomo kto jest zainteresowany, nie robi się tego wcale.

No cóż, spięliśmy się i daliśmy sobie z tym radę dzięki nieocenionej pomocy naszych przyjaciół z klubu Wataha Północy. Jeszcze przed świętami wysłaliśmy zgłoszenie, a jak tylko po swiętach banki zaczęły na nowo pracować, przelaliśmy na konto wyścigu opłatę rejestracyjną. I to jest właśnie opowieść o cierpliwości.

czwartek, 3 stycznia 2013

Nowy Rok

Zazwyczaj spędzaliśmy Sylwestra sami, w trójkę. Ten kończący rok wieczór jest zbyt stresujący dla zwierząt, abyśmy mogli zostawić je same.

Tym razem było inaczej, a to za sprawą naszych przyjaciół z Poznania. Monika, Paulina, Marek i Patryk, którzy przyjechali do nas ze swoimi psami w drugi dzień świąt. Dzięki nim mogliśmy spędzić tego Sylwestra imprezowo, a nie samotnie przy lampce wina.
Bardzo Wam za to dziękujemy. Było miło, smacznie i wesoło. 

Poza tym solidnie wszyscy potrenowaliśmy. Zarówno w Sylwestra jak i w Nowy Rok odbyliśmy wspólnie długie treningi. Część naszych syberianów pobiegła w zaprzęgach gości.
Warunki na trasie pozostawimy bez komentarza, bo polska zima to masakra. Wszyscy trenowaliśmy z duszą na ramieniu, martwiąc się, czy aby psom na tym lodowisku nie przyplącze się jakaś kontuzja.
Na szczęście do niczego takiego nie doszło.

Tutaj możecie zobaczyć zdjęcia ze wspólnie spędzonego tygodnia :)

Końcówka roku była dla nas bardzo trudna tym razem. Umarł Aciu, co było dla nas ciężkim przeżyciem. Przed Sylwestrem jeszcze zatem, czekał nas pogrzeb.
Dzięki przyjaciołom, którzy towarzyszyli nam w tych trudnych chwilach, było nam łatwiej. Dzięki ich obecności choć trochę świeciło dla nas słońce w te smutne dni.
Dziękujemy Wam, nasi drodzy, że byliście z nami.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...