Historia, o której napisaliśmy wczoraj ma oczywiście dalszy ciąg. W zasadzie można było się tego spodziewać. Człowiek porzucający psa, teraz pobiegnie dalej w swoim maratonie "w intencji ludzi porzucających psy". Mistrz przekuwania klęski w sukces, trzeba przyznać.
Twierdzi, że zrozumiał swój błąd i się nawrócił. Kolejny osobnik budujący swoją karierę na nieszczęściu innych. Wcześniej były to chore dzieci, którym podobno pomagał, a teraz porzucone psy.
Jest to wstrętne i obleśne. Miał głęboko gdzieś swoją szczenną suczkę, ale zorientował się w sytuacji, że uciekają mu sponsorzy i pieniądze, więc się cudownie nawrócił. Zapewne pod wpływem Ducha Świętego, czy Jana Pawła II.
Kolejny przypadek wycierania sobie gęby nieszczęściem psów. Mówimy temu panu stanowcze nie. Nie dla fikcyjnych, czy pozornych działań. W bezdomności zwierząt nie ma miejsca dla pozorowanych akcji, odwracających jedynie uwagę od istoty problemu. Nie ma miejsca dla lansu chorych z ambicji ludzi. Przy bezdomności zwierząt jest taki ogrom pracy do wykonania, pracy niezwykle odpowiedzialnej, że nie ma tam miejsca na tworzenie sobie PR, czy jakiegoś wymyślonego wizerunku.
Prawdziwym problemem bezdomnych zwierząt jest ludzka chciwość. Wiele osób zarabia na niej ciężkie pieniądze. Wszyscy słyszeliśmy o aferach w różnych gminach, które płacą po 1500 zł za odłowienie wałęsającego się psa. Wszyscy słyszeliśmy o schroniskach, które wyciągają od samorządów miliony złotych rocznie, a psy z nich znikają bez śladu. Wszyscy słyszeliśmy o wielu jeszcze innych patologiach związanych z tym problemem.
Nigdy nie postawimy tamy bezdomności zwierząt, jeśli tak wiele osób będzie na niej tak świetnie zarabiać. To oczywiste.
Kuryło wpisał się właśnie w to wszystko.
Jak dotąd był on nam obojętny. Znaliśmy jego sportowe osiągnięcia. I tyle. Mnóstwo ludzi biega ultramaratony, on jeden z polskim papieżem na ustach.
Kiedy wyrzucił swojego psa, sam wlazł w tłum ludzi, dla których żywimy jedynie pogardę. I to z dwóch względów. Raz z powodu psów, a dwa z naszego podejścia do sportu, z którym związaliśmy całe swoje życie.
Psy mają prawo do godnego traktowania, a my ludzie mamy obowiązek tego ich prawa dopilnować. Natomiast sport musi pozostać czysty. Nie może w nim być miejsca dla idiotów, dla chciwości, chamstwa i dla łamania prawa innych istot. W sporcie należy dyskwalifikować zawodników za oszustwa takie jak doping, ale też za niewłaściwe postawy moralne. W nowoczesnym sporcie musi się zawierać jakaś wyższa idea. Jakiś cel ważniejszy od spocenia się tylko i pozbycia nadmiaru energii.
W dzisiejszym sporcie, wśród jego mistrzów, co raz rzadziej można spotkać osoby bez wyższego wykształcenia. Coraz częściej z przyjemnością słucha się wypowiedzi sportowców. To jest jedyny sensowny kierunek rozwoju sportu.
Z naszego punktu widzenia Kuryło może sobie milion razy obiec Ziemię dookoła, a i tak nie będzie nigdy wielkim sportowcem. Powodem tego jest nasze przekonanie, że w sporcie nie może być miejsca dla prymitywów. A skoro już są to przynajmniej nie będziemy im kibicować. Tyle możemy zrobić.
No chyba jakiś żart. W intencji ludzi porzucających psy??? To co z niego za chrześcijanin skoro Bożej istoty tak nie uszanował. A wystarczyło na swojej stronie napisać, że jest zmuszony oddać suczkę bo nie ma innego wyjścia i całkiem inaczej by to wyglądało.
OdpowiedzUsuńTen dupek już się do Jezusa porównał komentując reakcje ludzi w internecie..
OdpowiedzUsuńCzyli nie możemy zrobić zbyt wiele. To co zrobił ten człowiek powinno być publicznie napiętnowane a on sam zdyskwalifikowany jako sportowiec. Gdzie morale tego 'sportowca' ? Gdzie morale człowieka ? Jaki to przykład dla młodych ? Przykre.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jedyne co możemy z tym zrobić to mówić o tym i nie zapominać. Nie jesteśmy przecież Kuryłą żeby go pobić, tak jak zrobił on ze swoim kolegą z reprezentacji Polski przed biegiem w Grecji kilka lat temu.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ciekawe jest to, że niektórzy dziennikarze zaczynają go bronić i tłumaczyć jego postępek. Mówią, że "trzeba widzieć w nim człowieka, który popełnił błąd". Szkoda tylko, ze sam zainteresowany okazał skruchę dopiero jak zaczeli uciekać sponsorzy. W pierwszych tłumaczeniach nie widział żadnego problemu. I nadal nie widzi. Wystarczy przeczytać znaleźć jego słowa w necie.