2 listopada odeszła Maja. Miała prawie czternaście lat. Umarła jedna z weteranek naszych pierwszych wypraw i początków organizowania Syberiady Adventure. Brała udział we wszystkich naszych akcjach w tamtych czasach.
Niestrudzona biegaczka i niezwykle sympatyczna dziewczyna. Miła, łagodna i spokojna.
Trafiła do nas w 2007 roku wraz ze swoim bratem Chiefem, synkiem Lego oraz Odynem i Kleinem.
Ta piątka psów to było duże wzmocnienie dla naszego zespołu, które pozwoliło rozwinąć nam skrzydła. Dzięki nim stworzyliśmy drugi zaprzęg. A trzy lata później zrealizowaliśmy Inarijarvi Expedition 2010. To przez takie psy jak Majka mogliśmy śmiało brać się za najtrudniejsze wyzwania.
Maja zawsze biegała w zaprzęgu tak lekko i swobodnie, jakby w ogóle jej to nie męczyło. Wytrzymywała każdy dystans i każde tempo narzucane przez liderów. Na niej można było polegać w każdej sytuacji. Była idealnym team dogiem, pracującym spokojnie i mocno oraz podąrzającym za liderem.
Poza zaprzęgiem była psem miłym, choć oszczędnym w okazywaniu uczuć. Trochę nieśmiała. Nie angażowała się też w różne burdy wybuchające czasem w stadzie.
Adoptowaliśmy ją i czterech chłopaków od człowieka, któremu rozsypało się życie. Oddawał je nam z wielkim bólem serca. Pamiętamy kartki A4 z rozpiską dotyczącą każdego psa z osobna. Strasznie przeżywał rozstanie z ukochanymi psiakami, ale wtedy nie mógł postąpić inaczej. Prosił nas, abyśmy nie zrobili krzywdy jego psiakom. Nie zrobiliśmy. Maćku, Majka miała dobre życie u nas. Była szczęśliwa. Widzieliśmy to w jej oczach kiedy się z nami bawiła, kiedy biegała w zaprzęgu. Kiedy była z nami i wszystkimi psami. To było dobre, psie życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj,
jeśli dodajesz komentarz jako Anonimowy, przedstaw się proszę, lubimy wiedzieć z kim rozmawiamy :)