W domu oczywiście rządzą koty i tak musi być. Ktoś powinien szczeniakowi pokazać gdzie jego miejsce :), bo szczeniaka dosłownie nosi.
Ma mnóstwo energii, której trzeba się na różne sposoby pozbyć. Biega, bawi się, kopie dziury i reaguje na wszystko. Na szczęście nie jest jakimś specjalnym szczekaczem i idzie z nią wytrzymać.
Kumpluje się z coraz większą ilością naszych psów. Najbardziej z Henią, z którą uwielbia się bawić. Henia na szczęście jest delikatna i nie ma obawy, że zrobi małej krzywdę przed przypadek. W końcu między nimi jest dwadzieścia kilogramów różnicy masy.
Bawi się też z Pipsem i DeDeem. Trzydziestokilogramowymi psiurami, które też w zabawie bardzo uważają żeby jej nie stratować :) Wszyscy generalnie obchodzą się z nią jak z jajkiem. Nie licząc Sami, która ma jakieś dziwne zamiary. Sprawia wrażenie jakby polowała na malucha.
Część psów, jak Nikola, Klein, Arina, zachowują się jakby jej w ogóle nie zauważali. traktują Finkę jak powietrze. Ciekawe o co chodzi.
Stopniowo wypuszczamy z nią na wybieg kolejne, nowe psy i pewnie w końcu nadejdzie taki dzień, że będzie chodzić po wybiegu z całym stadem.
Wciąż dla nas jest dziwne, i takie to już pozostanie, że nikt nie przygarnął tego małego zwierza wcześniej. Błąkało się to po rynku, wśród ludzi, pod oknami i między samochodami. I nie znalazł się nikt, kto dałby jej dom. Je ten zwierz tyle co kot, miejsca nie zajmuje wcale, jest grzeczna i słucha co się do niej mówi. Chodzi wszędzie za nami, bo strasznie potrzebuje człowieka. Nie jest agresywna do kotów i innych psów, jeszcze na żadnego zwierzaka nie warknęła. O ludziach to nawet nie wspominamy, bo to czysta psia miłość do człowieka. Tylko żaden ludź wcześniej nie chciał tej miłości przyjąć.
Dziwne to. Czyżby ludzie już tak otępieli? Jaki los czekał ja na ulicy? Kopniak żula? Koła samochodu? Ciąża przy pierwszej cieczce i umierające szczenięta? Nawet nie chcemy o tym myśleć.
Na jej szczęście my się tam znaleźliśmy i przerwaliśmy w porę ten zły wariant jej historii.
Ludzie już tak zdziczeli że nawet innemu człowiekowi nie pomogą (w końcu jak on ma gorzej to jest nam z tym lepiej), a co dopiero zwierzęciu, które btw w odwrotnej sytuacji zrobiłoby wszystko żeby nas uratować. Tacy ludzie jak wy (a jest ich naprawdę niewiele) dają wiarę, że jeszcze nie wszystko stracone, że jest dla nas szansa, że w tych czasach są jeszcze ludzie z "żywym" sercem.
OdpowiedzUsuń