sobota, 24 września 2016

Po co mi Husky Safari?

Możecie zapytać- po co mi to Husky Safari? Co z tego wyniosę dla siebie? Dobre pytanie.
Wyniesiesz z tego to co będziesz chcieć. To na co zdołasz się samemu i z naszą pomocą otworzyć. Pisząc naszą, mamy na myśli ludzi i psy.
Pokażemy Wam świat z kompletnie innej perspektywy, w którym powiedzenie "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" nabiera dosłownego znaczenia. W tym świecie człowiek i jego psy stają się jednością. Zespołem.
Warto pojechać na Husky Safari choćby po to, by to zobaczyć i stać się członkiem takiego zespołu.

Po drugie - zima. Takich zim jak w Laponii w dzisiejszych czasach nie zobaczycie już nigdzie. Śnieg, mróz, zamarznięte rzeki i jeziora. Otaczające to wszystko góry, tereny dostępne tylko psim zaprzęgiem I w tym wszystkim my ludzie chłonący to piękno wszystkimi zmysłami.

Po trzecie - zorza polarna. Naprawdę czym innym jest oglądanie jej na zdjęciach, a czym innym jest podróżować w jej blasku psim zaprzęgiem.

Po czwarte - jadąc na Husky Safari wspieracie nasz zespół w dążeniu do spełnienia jego marzeń. Jako pierwsi Polacy staniemy na starcie i mecie trzech bardzo długich wyścigów. Jednych z najdłuższych na świecie. I uczynimy to w jednym sezonie. Pokażemy, że potrafimy, że nie jesteśmy gorsi od Norwegów, bo norwescy maszerzy są takimi samymi ludźmi jak my. Maja tylko szczęście żyć w miejscu, które sprzyja uprawianiu mushingu.
A Wy, drodzy uczestnicy Husky Safari, nam w tym pomożecie.
Świadomość wspierania tak trudnego projektu, to też rzecz nie do przecenienia.
Przeczytajcie jeszcze ten tekst na tym blogu. Być może w czasie jazdy psim zaprzęgiem i Wam dane będzie poczuć to o czym tam piszemy, a czego sami wielokrotnie doznawaliśmy na długich trasach.

Zapraszamy na Husky Safari.

piątek, 23 września 2016

Dwa miesiące

Czas potwornie szybko leci! Dopiero co ogłosiliśmy nasze plany na najbliższy sezon, a tu już powoli kończy się wrzesień i plany stopniowo trzeba wdrażać w życie. Zawsze wszystko jest piękne, ładne i uduchowione na etapie planowania. Wtedy wszystko  wydaje się proste i układające według naszych planów. W "praniu" już takie nie bywa.

Mnóstwo spraw jest też do załatwienia i zorganizowania. Wyjazd z szesnastką psów to dość skomplikowane przedsięwzięcie. O wielu rzeczach nie wolno zapomnieć, aby nie narobić sobie poważnych kłopotów.
Psy muszą wyjechać zdrowe, zaszczepione i odrobaczone. Muszą być w jak najlepszej kondycji. My także. Co komu po najlepszym nawet zaprzęgu jeśli człowiek , nawiązując do pewnej piosenki przypomnianej w ostatnich miesiącach, będzie dupa? Nic nikomu. Maszerowi i psom najbardziej :)

Wracając do spraw do załatwienia, to ich lista jest całkiem spora. Przedstawimy Wam tutaj część z nich, abyście mieli ogląd co nas czeka w ciągu dwóch miesięcy jakie pozostały do wyjazdu.

1. Szczepienia. Właśnie zbliża się czas powtórzenia szczepień. Wścieklizna, choroby zakaźne oraz donosowa szczepionka przeciwko kaszlowi kenelowemu. Od tego sezonu obowiązkowa na wielkich wyścigach. Do zaszczepienia 16 psów.

2. Odrobaczenia przed wyjazdem. Z tymi to jest niezła jazda, bo kraje skandynawskie mają różne przepisy w tym zakresie. Chodzi o terminy w jakich należy ich dokonać przed wjazdem na ich teren. W Szwecji inaczej, w Norwegii inaczej i w Finlandii jeszcze inaczej. My musimy się w to wszystko wstrzelić tak, żeby wszędzie pasowało i było dobrze, a zarazem jak najmniej truć psy chemią na robale.

3. Karma dla psów. Kiedy jeździliśmy na wyprawy na dwa, trzy tygodnie, czy nawet miesiąc, to zabieraliśmy karmę ze sobą. Na pięć miesięcy jednak nie damy rady tego zrobić. Musimy zorganizować żarcie na miejscu. Mamy kilka namiarów, a od wczoraj nawet chyba już pewność skąd ją kupimy.

4. Sprzęt. Niby wszystko mamy, ale jak znamy życie, to i tak sporo kasy pójdzie na różne duperele. Jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach i te szczegóły potrafią dać popalić. Ot właśnie okazało się, że musimy kupić kilka nowych koców dla psów. Koców używanych na trasach, do spania. A to pewnie wierzchołek góry lodowej. Lin naprodukowaliśmy sporo, ale coś tam trzeba będzie dorobić.

4.A. Tu musimy stworzyć podpunkt w naszej rozpisce, bo osobnym tematem sprzętowym są buty dla psów. Potrzebujemy ich niemal w przemysłowych ilościach. A to kosztuje. Ile ich trzeba to pokazuje poniższa rozpiska:
but wytrzymuje na psiej łapie, 50, 70, 100 kilometrów. Nie da się dokładnie przewidzieć ile. To zależy od wielu czynników. Rodzaju śniegu i lodu, sposobu biegania psa itd.
Jeśli założymy, że but wytrzyma 70 kilometrów, to na każdą taką siedemdziesiątkę potrzebujemy 4 buty x 16 psów. 64 sztuki. Jeśli planujemy pokonać około 4 tysięcy kilometrów, to butów potrzebujemy ponad 3500! Po 3,50 zł za sztukę.
Buty to główny punkt programu. Tylko pięciomiesięczne zakwaterowanie za kołem polarnym i wyżywienie psów kosztuje drożej od nich.

5. Słoma. Kolejna niezbędna rzecz. Potrzebujemy jej do ścielenia psom w przyczepie i na trasach długich, dwu, trzy dniowych treningów. Musimy ją zorganizować na miejscu. Z tym nie powinno być kłopotu.

6. Weterynarz. W Skandynawii ceny usług weterynaryjnych są bardzo wysokie. Wielokrotnie wyższe niż w Polsce. Dlatego będziemy chuchać i dmuchać na psy, aby wet nie był nam potrzebny. Zabieramy ogromną apteczkę, w której muszą znaleźć się leki i medykamenty na różne przypadłości. Antybiotyki, leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, maści rozgrzewające, środki na biegunkę itd, itd.

7. Formalności. Dokumenty wywozowe psów, opłaty startowe, odprawy przedstartowe, odprawy weterynaryjne. To wszystko nas czeka i spędza sen z powiek.

Wymieniliśmy tu w punktach tylko te sprawy, które ciągle mamy na myśli. Zapewne jeszcze niemało ich pojawi się już w trakcie. Na to wszystko pozostało niewiele czasu. Dwa miesiące to jest nic. Zleci równie szybko jak czas od ogłoszenia naszych planów na ten sezon.

Aaa, jest jeszcze punkt 8. Trening. Dużo treningu!

środa, 21 września 2016

Norrbotten. Północ Szwecji

Norrbotten to nazwa najdalej na północ położonej prowincji Szwecji. Centrum szwedzkiej Laponii. Miejsce, w którym zima trwa od października do końca kwietnia. I gdzie spotkamy zjawisko nocy polarnej, kiedy słońce nie wschodzi przez dwa miesiące oraz dnia polarnego, kiedy przez taki sam okres ono nie zachodzi.

Norrbotten to także kraina reniferów i Samów, którzy je hodują. To miejsce niezwykle piękne i jednocześnie surowe. Góry, lasy, rzeki, jeziora, lodowce. To wszystko przyciąga tysiące turystów z całego świata. Wielu z nich przybywa tam też, by ujrzeć zorzę polarną, którą podziwiać można we wszystkie miesiące, w których jest dostatecznie ciemno w nocy.

Zimą temperatury potrafią spaść do -47 stopni, latem bywają krótkotrwałe upały, nawet do +32. Zazwyczaj jednak letnie temperatury wynoszą około 20-24 stopni. Całkiem przyjemnie dla wycieczek pieszych. A jest gdzie chodzić! Parki narodowe, które są unikatowe, takie jak najsłynniejszy chyba Sarek, najstarszy park narodowy w Europie, czy Stora Sjofallet, Padjelanta i Muddus.

Norbotten to kraina rzadko zaludniona. Na blisko 100 tysiącach kilometrów kwadratowych żyje zaledwie 250 000 ludzi. 2,5 człowieka na kilometr kwadratowy. Tak naprawdę jednak to zagęszczenie windują  miasta, takie jak Lulea, Pitea, Kiruna, Boden, Kalix, Gallivare, Alvsbyn, Arvidsjaur, Pajala, Jokkmokk. W tych dziesięciu miastach żyje 3/4 ludności Norrbotten. Można więc łatwo wyobrazić sobie jak odludna jest przestrzeń poza miastami. Kto szuka wytchnienia od miejskiego zgiełku i ludzi, tam znajdzie go z całą pewnością.

Laponię sami nazywamy Krainą Ciszy i Spokoju. Zawsze mamy wrażenie zwolnienia rytmu życia. Ludzie tam nie gnają jak u nas, przyroda też przez wiele miesięcy w roku tkwi w zimowym śnie. Wszystko skute mrozem i przysypane śniegiem.
Owszem, kiedy nadchodzi kres zimy i śnieg zaczyna znikać w blasku coraz dłużej świecącego słońca, to natura niezwykle przyspiesza. To jedyny taki czas w Laponii. Lato jest krótkie, a rośliny i zwierzęta muszą wydać na świat swe owoce i potomstwo, i jeszcze je odchować. Życie wtedy wprost eksploduje. Z dnia na dzień robi się zielono, pojawiają się kwiaty i dzieci wszelkich zwierząt.
Potem znów wszystko wraca do spokojnej normy aż śnieg przykryje świat na długie miesiące. Cudownie jest zgrać się z tym rytmem.

To właśnie tam nasz zespół będzie się przygotowywał do Trylogii Norweskiej.

piątek, 16 września 2016

Sezon przed nami



Wszystko nabiera powoli rozpędu, choć tak naprawdę wcale nie dzieje się to powoli. Raczej skokowo i gwałtownie. Mniej lub bardziej.
Minął sierpień, zaczął się wrzesień, a nawet mamy już jego połowę. Tak naprawdę czas umyka w szybkim tempie i już widzimy, że nie będzie luziku.

Czekaliśmy z rozpoczęciem treningów i nadal czekamy. Jak dotąd było zbyt ciepło nawet w nocy, by psy mogły regularnie biegać. Co prawda od wczoraj jest całkiem chłodno o świcie, ale nadal czekamy.
Najważniejsze dla nas jest, żeby zacząć trening w takim momencie, od którego będziemy mogli kontynuować go już nieprzerwanie.

Ponadto musimy wzmocnić zespół psów. Odmłodzić go znacznie. W tym sezonie nie pobiega już z nami ani Klein, ani Pips, ani Szejen. Także Ixi, ze względu na pękniętą kość gnykową i problemy zdrowotne jakie dopadły go po tamtym zdarzeniu, nie zasili zespołu swoją osobą. To wielka strata, bo trzyletni młodziak bardzo by nam się przydał.
Odchodzi na emeryturę także Tanda. I to, obok Pipsa, największa strata naszej ekipy.

Zuza, mimo 11 lat, wciąż sprawia wrażenie silnej i sprawnej. Co prawda tłuszczak, z którym chodziła od dwóch lat, rozrósł się w ciągu ostatnich dwóch tygodni do sporych rozmiarów i trzeba było się go pozbyć. Wcześniej nie przeszkadzał jej w bieganiu znajdując sobie miejsce pomiędzy paskami szelek. Teraz jednak przestał się mieścić. Ponadto jego gwałtowny rozrost dawał raczej pewność, że to nie koniec wzrostu.
Zuza wylądowała na stole operacyjnym. Guz został usunięty, a ona błyskawicznie dochodzi do siebie.
Przy tej okazji zrobiliśmy jej też poszerzoną diagnostykę i wyszło, że Zuza jest naprawdę w wyśmienitej formie. To dla nas znakomita wiadomość. Nasz lider-geniusz jeszcze przez nadchodzący sezon będzie z nami na trasach. Czy także wyścigowych, to okaże się w praniu.

Jej ojciec, Dante, w 2014 prowadził nasz zaprzęg na Finnmarkslopet 500 mając 10 lat. W 2015 biegł, choć już nie jako lider, w 350 kilometrowej wyprawie prowadzonej w stylu non stop, mając ukończone 11 lat. Nie miał żadnych problemów. On i Zuza mają fantastyczne geny. Oboje nigdy nie chorowali. Zuza była pierwszy raz u lekarza z jakimś problemem, nie licząc szczepień i badań kontrolnych.

Wracając do treningów. Poczekamy jeszcze trochę z ich rozpoczęciem. Zuza dochodzi do siebie, Henia rozpoczęła cieczkę, a nas czeka wyprawa do Norwegii i Szwecji po kilka młodych psów. Właśnie prowadzimy rozmowy z kilkoma kenelami na północy i pewnie niebawem pojedziemy zasilić nasz zespół.
Bronimy się przed kryciem naszych suczek i rozmnażaniem psów, bo ciągle twierdzimy, że jest zbyt dużo problemów z bezdomnością zwierząt, aby jeszcze powiększać ich populację. Dlatego wolimy kupić, czy adoptować alaskan husky skądś, z Europy. W ten sposób też możemy jakiemuś psu poprawić byt, czy zwyczajnie zapewnić to co do życia alaskanom jest niezbędne, czyli bieganie w zespole psów.
Trzy lata temu adoptowaliśmy Brię i Sofie, jeszcze wcześniej przygarnęliśmy Jumę i Szejen. One wszystkie biegają, czy biegały fantastycznie. Bria i Sofie wciąż są ważnymi punktami naszego zespołu, Juma i Szejen były takim bardzo długo. Zwłaszcza Szejen, która po przyjściu do nas i trenowała do Finnmarkslopet i była na trzech wyprawach za koło polarne i pracowała z klientami prawie do 12 roku życia.

No dobrze, rozpisaliśmy się trochę, ale druga połowa września będzie intensywna organizacyjnie, a od października zaczynamy pełną parą przygotowania do zimy. Będziemy tu o tym pisać.

wtorek, 13 września 2016

Tandemowe Trip Love



Tydzień temu w Klubie Podróżnika Namaste w Katowicach spotkaliśmy niezwykłych, młodych ludzi, o których wcześniej słyszeliśmy co nieco. To Klaudia Jadwiszczyk i Krzysztof Lewicki. Oboje realizują projekt Tandemowe Trip Love.

Zamierzają oni przejechać tandemem trasę ze Śląska przez Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię. Tam odwiedzić nasze ukochane Inari, potem Norwegię, Nordkapp, Altę, Tromso, itd., itd. Wjadą też do Szwecji, gdzie mamy ogromną nadzieję, wpadną i do nas. Choćby na herbatę. W tej podróży towarzyszyć im będzie pies Kadlook, rasy alaskan malamut.

Do Polski wrócą po pokonaniu 8 tysięcy kilometrów, z tak wielkim bagażem doświadczeń i przeżytych emocji, że nie wiemy w jakie plecaki i sakwy im się to pomieści.
Strasznie podoba się nam ich projekt. Wiele osób zrzędzi, że zimą jest zimno i woli ciepłe klimaty, a tu wręcz przeciwnie pchają się na rowerze w lapońską zimę, w noc polarną. Oj, dostaną po tyłkach na pewno, bo mróz, śnieg i zmęczenie zrobią swoje, a jakże, ale po to człowiek wymyśla takie wyprawy, żeby właśnie po tyłku trochę dostać i przeżyć niesamowitą przygodę.

Na dodatek pojadą przez "nasze" rejony. Cała Finlandia, Inari, Rovaniemi i wioska św. Mikołaja, Alta. Ileż my odbyliśmy wypraw w naszych marzeniach właśnie tam. Latem, zimą, wiosna i jesienią? Ileż razy marzyliśmy by znowu tam pojechać? Zbyt mało razy tam byliśmy, to pewne. Ale teraz dzięki wyprawie Klaudii i Krzyśka pojedziemy tam znowu, choćby czytając ich relacje, tak wirtualnie. No i mamy nadzieję, że zatrzymają się choć na parę dni w naszej bazie w Vuollerim, dokąd mocno ich zapraszamy.

Wyprawa zimą rowerem i na dodatek z psem, z całą pewnością wzbudzi zainteresowanie na północy. Zwłaszcza wśród Samów, którzy w życiu nie wybrali by się nigdzie zimą rowerem. Dzięki temu pewnie mogą nasi podróżnicy liczyć na życzliwe przyjęcie i pomoc. Pamiętamy jak dwa lata temu spotkaliśmy w Inari Francuzów, którzy przemierzali Laponię pieszo ciągnąć pulki. Nie używali nart, ani nawet rakiet śnieżnych. Po prostu szli z buta. Strasznie długo im to schodziło, bo w ten sposób pokonywali zaledwie 10-12 kilometrów w ciągu doby. Samowie co rusz, spotykając ich na trasie, pytali czy wszystko w porządku, czy nie potrzebują pomocy. W głowie im się nie mieściło, że ktoś może z własnej woli trzaskać z laczka przez śniegi i lody.
Podejrzewamy, że Klaudia i Krzysiek mogą liczyć na to samo. Chociaż rower to rower.

Życzymy powodzenia, dobrej zabawy i zdrowia. Trzymamy mocno kciuki.

niedziela, 11 września 2016

Sylwester w Laponii



Tak, wiemy, ze jest jeszcze sporo czasu do Nowego Roku, ale to szybko zleci i ani sie obejrzymy jak będzie już po wszystkim, a nam przybędzie kolejny rok życia.

Dlatego przypominamy, że tegoroczny Sylwester można spędzić w wyjątkowych okolicznościach lapońskiej zimy. To na pewno będzie niezapomniany Sylwester i powitanie Nowego Roku.
Zorza polarna, psy, mnóstwo śniegu i mróz. Takie rzeczy tylko na Dalekiej Północy. Termin wyjazdu to 29.12-03.01. a wiec 6 dni, 5 noclegów i 3 dni Husky Safari.

Ta propozycja jest częścią projektu Trylogia Norweska i jednym z jej Husky Safari. Stąd każdy kto pojedzie do Laponii, mało że funduje sobie fantastyczną przygodę, to jeszcze wspiera nasze zaprzęgowe działania.

Czym jest Trylogia Norweska pisaliśmy już kilkukrotnie, ale napiszemy to jeszcze raz.
Pierwszy polski psi zaprzęg zmierzy się z trzema najdłuższymi norweskimi wyścigami. Osiem psów i jeden człowiek przemierzą 1100 kilometrów w trzech startach w wyścigach o dystansach 220, 400 i 500 kilometrów. Żaden Polak, jak dotąd, nie porwał się na takie przedsięwzięcie. Jesteśmy pierwsi i przetrzemy szlaki w takim podejściu do mushingu. A Wy możecie nam w tym pomóc!
Sylwester w Laponii to kapitalna okazja, aby stać się częścią naszego teamu i postawić go trzy razy na starcie fantastycznych wyścigów.

Zapraszamy do udziału.
Wszelkie informacje na info@syberiada-adventure.com

sobota, 10 września 2016

Husky Safari - aktualizacja



W jednym z wcześniejszych wpisów podaliśmy dostępne terminy Husky Safari w nadchodzącym sezonie. Najwyższy czas zaktualizować tę listę.

Dzisiaj wygląda ona następująco.

15-20.12.2016 - dostępnych jest 5 miejsc

29.12.2016-03.01.2017 wszystkie miejsca zajęte              

22-26.01.2017   wszystkie miejsca zajęte

26-31.01.2017   wszystkie miejsca zajęte

23-27.03.2017                            2 miejsca

27-31.03.2017                            2 miejsca

31.03.-05.04.2017                      1 miejsce

05.04.-09.04.2017                      3 miejsca

Jest to zestawienie na dziś, tak naprawdę, ponieważ sporo osób zgłaszających się na husky Safari nie podjęło jeszcze decyzji o terminie, ale z pewnością wybiorą jakiś na dniach. Będziemy tę listę, w związku z tym, aktualizować w miarę na bieżąco.
Każdy termin to maksymalnie 6 osób. W razie gdyby żaden z tych terminów nie odpowiadał Wam, to znajdziemy inny dogodny. Już teraz polecamy kwiecień, który także jest bardo zimowy na Dalekiej Północy. Co prawda temperatury w dzień są raczej wiosenne, ale śniegu wciąż jest mnóstwo, a i przymrozić jeszcze potrafi, zwłaszcza nocą.
W razie zainteresowania kwietniem stworzymy dodatkowe terminy w tym miesiącu.

Zapraszamy do dołączania do nas. Laponia czeka! Niezapomniana przygoda także i to za jedyne 1500 zł!

czwartek, 8 września 2016

17 Południk w Pasterce



W niedzielę wróciliśmy z festiwalu 17 Południk zorganizowanego w miejscowości Pasterka w Górach Stołowych.
Nauczeni doświadczeniem przybyliśmy do Pasterki na pół godziny przed naszą prezentacją. Jak, bowiem zdążyliśmy się przekonać, to najlepszy sposób na przed prezentacyjną tremę. Wpadasz tuż przed, tyle ile potrzeba, aby się rozejrzeć i podpiąć do komputera i rzutnika i wychodzisz na scenę.
Trema ma zbyt mało czasu, aby dopaść człowieka w takiej sytuacji, a jeśli nawet zdąży to nie ma kiedy się rozkręcić.
I o to chodzi :)



Festiwal fantastyczny. Miejsce, atmosfera, pełen namiot festiwalowy, żywo reagująca publiczność i sporo pytań na koniec.
Ale było coś jeszcze. Pierwszy raz poprowadziliśmy naszą prezentację na takim luzie. Na wesoło. Owszem trochę nam wszystko na wyprawach przymarzało, ale tylko trochę. Wiatr wiał, jak zwykle w naszych opowieściach, sakramencko, ale głowy nie urwał. Była hipotermia, ale na wesoło i skończyła się niezłym ubawem.
Słowem życiowe, w naszym mniemaniu, zaprezentowanie życia w psim zaprzęgu. Pośmiała się publiczność, pośmialiśmy się my, a mamy w tej materii co odrabiać, a na koniec dostaliśmy takie brawa, jakich jeszcze nie słyszeliśmy nigdzie. To było naprawdę niesamowite. Trochę nas nawet zatkało z wrażenia.



Wieczorem zapłonęły ogniska, a muzyka i śpiew niosły się po górach chyba do czwartej nad ranem.

Festiwal 17 Południk był pierwszym miejscem, w którym opowiedzieliśmy także o Trylogii Norweskiej i sprawach z nią związanych.


W niedzielę wybraliśmy się w góry. Weszliśmy na szczyt Szczelińca i opadły nam tam szczęki. Nie spodziewaliśmy się czegoś takiego. Ogrom skalnego labiryntu jest po prostu nieprawdopodobny. Ciasne przejścia, dwudziestometrowe skały nad głowami, mrok i wilgoć szczelin, którymi prowadzi turystyczny szlak. wszystko to uczyniło naszą wycieczkę wspaniałą.
Mamy nadzieje, że kiedyś tam jeszcze wrócimy.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...